Na miękkich nogach przekroczyła próg sali sądowej, a po jej wnętrzu echem rozniósł się stukot jej obcasów. Omiotła przerażonym wzrokiem wypełniających pomieszczenie ludzi, zawieszając dłużej wzrok na sędzim umiejscowionym na środku sali. Starszy brunet posłał jej pokrzepiający uśmiech, gdy tylko dostrzegł strach malujący się na jej subtelnej twarzy i rozpoczął rozprawę. Wiktorowicz spojrzała ukradkiem w kierunku Adriana. Szatyn przyłapał ją na tym i obdarzył cwanym uśmieszkiem. Był cholernie pewny siebie. Czyżby przekupił sędziego, aby przyznał przychylny dla niego wyrok? Nie. To niemożliwe. Miedzianowłosa zwyczajnie panikowała. Skupiona wsłuchiwała się w słowa różnorakich osób, jednocześnie układając w głowie to co padnie z jej ust. Nie zamierzała kłamać. Chciała podzielić się z sądem tym jak było naprawdę, jakim to wzorem ojca był Adrian. Wreszcie nadeszła jej kolej. Roztrzęsiona podniosła się z miejsca i zmierzyła wzrokiem byłego partnera. Stanęła w wyznaczonym miejscu i zaczerpnęła powietrza. Przymknęła powieki, starając się uspokoić skołatane nerwy. W końcu się odezwała:
-Wysoki Sądzie Adrian nie może uzyskać opieki nad Antosiem. Zaraz po tym jak dowiedział się o moim zajściu w ciąże zwiał, zostawiając mnie z tym samą. Miałam nadzieję, że potrzebuje czasu by sobie to przemyśleć, że wróci, ale nic takiego się nie stało. Antoś nie zna swojego ojca, gdyż Adrian ani razu go nie odwiedził. Nie wyrażał kompletnego zainteresowania swoim dzieckiem, nie starał się o żadne kontakty, nigdy się z nim nie spotkał. On nie ma prawa żądać teraz opieki nad małym. Antoś go całkowicie nie zna.
-Czy to co powiedziała pani Kasia jest prawdą panie Adrianie?-wypowiedział mężczyzna w czarnej szacie, spoglądając ze skupieniem na szatyna.
-Owszem, ale teraz się zmieniłem. Chce poznać mojego syna, chce, aby on ze mną zamieszkał. -odezwał się Kamiński.
-Skąd u pana taka zmiana?-zapytał z ciekawością sędzia.
-Po prostu dojrzałem do pewnym spraw, Panie Sędzio.
Kaśka prychnęła pod nosem. Adrian dojrzał?! Gdyby w to uwierzyła byłaby kompletną idiotką. Pokręciła z dezaprobatą głową i zajęła swoje wcześniejsze miejsce. Za chwilę na rozmowę z sędzią udać się miał jej skarb. Antoś został przyprowadzony na salę przez Artura, z którym dziewczyna wymieniła tylko subtelny uśmiech, a następnie zniknął z mężczyzną przy boku. Wszyscy zebrani wbili wzrok w ekran wielkiego, plazmowego ekranu, na którym widniał obraz jakiegoś pomieszczenia, w którym to znajdował się mały blondyn oraz sędzia.
-Antosiu powiedz mi proszę. Kochasz swoją mamę?-delikatnie rozpoczął rozmowę mężczyzna.
-Najbardziej na świecie.-mały posłał mu szeroki uśmiech.
-To cudownie. Chcesz przy niej zostać prawda?
-Tak, a dlaczego pan pyta?
-Bo wiesz Twój tatuś chciałby Cię bardzo poznać i z Tobą zamieszkać. Ty natomiast go nie znasz prawda?
-Moim tatą jest Artur. Kocham go. Uwielbiam się z nim bawić, oglądać razem mecze.
-Antoś pan Artur jest partnerem Twojej mamy, ale nie Twoim tatą. Twój tata siedzi teraz na sali sądowej i stara się o opiekę nad Tobą. Nie znasz pana Adriana prawda?
-Ale ja kocham go jak tatę. Nie.
-Opowiedz mi proszę o Twojej mamie.
-Moja mama mocno mnie kocha. Dba o mnie jak nikt inny. Zawsze rano robi mi kanapki do szkoły, które są jak niebo w gębie, zabiera na lody, na spacery z Arturem. W domu często oglądamy razem filmy, bawimy się w trójkę.
-Widać, że jesteś przy niej szczęśliwy. A jakie masz kontakty z chłopakiem mamy?
-Z Arturem się świetnie dogadujemy. Czasami przychodzimy na jego mecze, a wtedy mogę porozmawiać z jego kolegami, poodbijać z nim piłką po meczu. Zawsze razem się bawimy, śmiejemy, żartujemy. Nie raz zdarza nam się urządzić wspólne śniadanie dla mamy. Oboje ją kochamy.
-Dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Miło było Cię poznać. -mężczyzna podaje rękę w kierunku dziecka.
-Do widzenia.-blondyn ściska ją i opuszcza pomieszczenie, gdzie przy drzwiach zabiera go Szalpuk.
Chwilę później na salę sądową wtarga przyjmujący. Kąciki ust Kaśki momentalnie wzbijają się ku górze. Blondyn z niesamowitym zaangażowaniem opowiada o rudowłosej, która bała się mu zaufać po ranie jaką spowodował jej były partner oraz o tym jak doskonale dogaduje się z synem Wiktorowicz, a także jak bardzo go kocha.
Uradowana opuszcza salę sądową, rzucając się na szyję chłopakowi. Przyjmujący zamyka ją w swoich silnych ramionach, napawając się jej słodkim zapachem. Euforia roznosi ją od środka. Udało się. Antoś zostaje przy boku swojej rodzicielki oraz blondyna. Mały z szerokim uśmiechem przygląda się matce oraz siatkarzowi, który nie może wyrwać się z jej uścisku, a usilnie potrzebuje zaczerpnąć powietrza. Pośpiesznie wtula się w nogi Kaśki, a ta w końcu daje możliwość oddychania spokojnie narzeczonemu. Antoś puszcza oczko chłopakowi i tuli się do rodzicielki, muskając ustami jej policzek. Rozpromieniona kobieta bierze chłopczyka na ręce i naznacza jego czoło swoimi wargami, pozostawiając na nim mokry ślad. W komplecie ruszają w kierunku wyjścia, a tuż za nimi podąża Adrian, który obiecuje, że jeszcze się odegra i pożałują tego. Po wyroku sędziego przyznał, że tak naprawdę Antek nic dla niego nie znaczy i chciał tylko sprawić przyjemność swojej partnerce, która nie może mieć dzieci a bardzo ich pragnie. Gdy Wiktorowicz to usłyszała jakimś cudem powstrzymała się od wykrzyczenia mu w twarz tego co o nim myśli. Był zwyczajnym, pieprzonym dupkiem.
***
Przekroczyła właśnie próg mieszkania, kiedy poczuła przeszywający ból w okolicy podbrzusza. Jęknęła głośno, chwytając się pośpiesznie szafki, aby nie upaść. Wzięła głęboki oddech i starała się nie panikować. Utkwiła swój wzrok w znacznie zaokrąglonym brzuchu, modląc się, aby to nie było to o czym myślała. Była w dziewiątym miesiącu ciąży, ale termin porodu wypadał za równe dwa tygodnie. To nie mogło się teraz dziać. Jej rozmyślenia przerwała kolejna fala solidnego bólu. Zawyła głośno, powoli osuwając się po komodzie. Wygląda na to, że Karinie śpieszyło się na ten świat. Już miała sięgnąć po telefon znajdujący się w kieszeni leginsów, kiedy to drzwi otworzyły się, a w ich progu ukazała się wysoka sylwetka przyjmującego. Spanikowany niepokojącym widokiem blondyn momentalnie zatrzasnął je i opadł obok narzeczonej, przyglądając jej się ze strachem.
-Nie przyglądaj mi się kretynie, a dzwoń po karetkę!-warknęła, zaciskając dłonie w pięści.
-Ale przecież termin masz dopiero za dwa tygodnie.-rzucił Szalpuk, skrobiąc się po głowie.
-No co Ty Einsteinie! Boże, że też musiałam sobie wybrać takiego patafjana!-jęknęła z politowaniem.
-Spokojnie, skarbie. Nie denerwuj się.-pogładził jej ramię.
-Szalpuk, kurwa! Zamilcz chłopie! Mam się nie denerwować jak Ty nawet po pogotowie nie zadzwoniłeś?!-wydzierała się zirytowana.
Artur momentalnie wyłowił z kieszeni smartphone'a i wystukał ciąg trzech cyfr. Chwilę później postępował zgodnie z zaleceniami dyspozytorki, aby zapewnić narzeczonej doskonałą opiekę przed przyjazdem karetki. Kwadrans później w mieszkaniu pary narzeczonych pojawili się sanitariusze. Lekarze pośpiesznie zapakowali rudowłosą na nosze, po czym znieśli ją po schodach i zapakowali do pojazdu, a tuż za nimi podążał blondyn. Kaśka starała się tłumić wrzask spowodowany solidnymi bólami, ale nie całkowicie jej to wychodziło.
Zdenerwowany przemierzał szpitalny korytarz, spoglądając z upragnieniem na drzwi porodówki, za którymi zniknęła Wiktorowicz. Miał nadzieję, że w końcu pojawi się w nich jakaś postać. Zajęty przechadzką nie zauważył nawet pojawienia się Aleksandra wraz z Moniką. Brunet stanął mu na drodze i przywitał się z nim, co także uczyniła jego partnerka.
-Stary spokojnie. Też przez to przychodziłem i żyję jak widzisz.-zaśmiał się Śliwka.
-Tylko w jego przypadku było o tyle trudniej, że ja wydzierałam się w niebo głosy , obrzucając go czym popadnie, bo ten paplał jak na kręcony typu: koteczku spokojnie, dasz radę, pokaż swoje drugie wcielenie, czyli kocicę itp. -do rozmowy włączyła się szatynka.
Blondyn omiótł wzrokiem twarz przyjaciela i parsknął głośnym śmiechem. Tego nigdy w życiu nie spodziewał by się po swoim kumplu. Zawsze był przecież taki spokojny, opanowany. W towarzystwie tej dwójki mijały mu kolejne godziny. Jego powieki stawały się coraz cięższe, a Monia, widząc to nawiała go do choćby godzinnej drzemki, bo Kaśka szybko nie skończy, ale on jednak wytrwale odmawiał i faszerował się kofeiną zawartą w papierowych kubkach wypełnionych po brzegi kawą.
-Gratuluję.-w progu sali stanęła ginekolog.-Ma pan zdrową córeczkę.-posłała mu promienny uśmiech.
-Dziękuję.-kąciki jego ust także drgnęły.-Mogę do niej wejść?-zapytał z nutką niepewności.
-Dobrze, ale tylko na chwilkę. Narzeczona musi odpoczywać.-puściła mu oczko i zniknęła w głębi korytarza.
Nacisnął na klamkę sali, pchając drzwi. Zagłębił się we wnętrzu pomieszczenia, omiatając go wzrokiem. Po krótkiej chwili zauważył znajomą rudowłosą, która wycieńczona spoczywała na łóżku, tonąc w śnieżnobiałej pościeli. Podszedł do niej ostrożnie i opadł na taboret znajdujący się niedaleko posłania dziewczyny. Kaśka miała przymknięte powieki i oddychała miarowo, lecz nie była pogrążona we śnie, co w jej przypadku było wskazane. Nie miała jednak pojęcia o przybyciu do sali przyszłego męża. Dopiero, gdy blondyn splótł ich dłonie ze sobą jej powieki uniosły się i ukazały błękitne tęczówki wypełnione niesamowitym blaskiem. Była wykończona, co można było stwierdzić po sińcach zdobiących jej oczodoły oraz pokrytej zmęczeniem twarzy.
-Dziękuję Ci za uczynienie mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.-złożył na jej skroni subtelny pocałunek.
Odpowiedziała mu jedynie nikłym uśmiechem, gładząc jego smukłą dłoń kciukiem.
~*~
-Wysoki Sądzie Adrian nie może uzyskać opieki nad Antosiem. Zaraz po tym jak dowiedział się o moim zajściu w ciąże zwiał, zostawiając mnie z tym samą. Miałam nadzieję, że potrzebuje czasu by sobie to przemyśleć, że wróci, ale nic takiego się nie stało. Antoś nie zna swojego ojca, gdyż Adrian ani razu go nie odwiedził. Nie wyrażał kompletnego zainteresowania swoim dzieckiem, nie starał się o żadne kontakty, nigdy się z nim nie spotkał. On nie ma prawa żądać teraz opieki nad małym. Antoś go całkowicie nie zna.
-Czy to co powiedziała pani Kasia jest prawdą panie Adrianie?-wypowiedział mężczyzna w czarnej szacie, spoglądając ze skupieniem na szatyna.
-Owszem, ale teraz się zmieniłem. Chce poznać mojego syna, chce, aby on ze mną zamieszkał. -odezwał się Kamiński.
-Skąd u pana taka zmiana?-zapytał z ciekawością sędzia.
-Po prostu dojrzałem do pewnym spraw, Panie Sędzio.
Kaśka prychnęła pod nosem. Adrian dojrzał?! Gdyby w to uwierzyła byłaby kompletną idiotką. Pokręciła z dezaprobatą głową i zajęła swoje wcześniejsze miejsce. Za chwilę na rozmowę z sędzią udać się miał jej skarb. Antoś został przyprowadzony na salę przez Artura, z którym dziewczyna wymieniła tylko subtelny uśmiech, a następnie zniknął z mężczyzną przy boku. Wszyscy zebrani wbili wzrok w ekran wielkiego, plazmowego ekranu, na którym widniał obraz jakiegoś pomieszczenia, w którym to znajdował się mały blondyn oraz sędzia.
-Antosiu powiedz mi proszę. Kochasz swoją mamę?-delikatnie rozpoczął rozmowę mężczyzna.
-Najbardziej na świecie.-mały posłał mu szeroki uśmiech.
-To cudownie. Chcesz przy niej zostać prawda?
-Tak, a dlaczego pan pyta?
-Bo wiesz Twój tatuś chciałby Cię bardzo poznać i z Tobą zamieszkać. Ty natomiast go nie znasz prawda?
-Moim tatą jest Artur. Kocham go. Uwielbiam się z nim bawić, oglądać razem mecze.
-Antoś pan Artur jest partnerem Twojej mamy, ale nie Twoim tatą. Twój tata siedzi teraz na sali sądowej i stara się o opiekę nad Tobą. Nie znasz pana Adriana prawda?
-Ale ja kocham go jak tatę. Nie.
-Opowiedz mi proszę o Twojej mamie.
-Moja mama mocno mnie kocha. Dba o mnie jak nikt inny. Zawsze rano robi mi kanapki do szkoły, które są jak niebo w gębie, zabiera na lody, na spacery z Arturem. W domu często oglądamy razem filmy, bawimy się w trójkę.
-Widać, że jesteś przy niej szczęśliwy. A jakie masz kontakty z chłopakiem mamy?
-Z Arturem się świetnie dogadujemy. Czasami przychodzimy na jego mecze, a wtedy mogę porozmawiać z jego kolegami, poodbijać z nim piłką po meczu. Zawsze razem się bawimy, śmiejemy, żartujemy. Nie raz zdarza nam się urządzić wspólne śniadanie dla mamy. Oboje ją kochamy.
-Dziękuję Ci bardzo za rozmowę. Miło było Cię poznać. -mężczyzna podaje rękę w kierunku dziecka.
-Do widzenia.-blondyn ściska ją i opuszcza pomieszczenie, gdzie przy drzwiach zabiera go Szalpuk.
Chwilę później na salę sądową wtarga przyjmujący. Kąciki ust Kaśki momentalnie wzbijają się ku górze. Blondyn z niesamowitym zaangażowaniem opowiada o rudowłosej, która bała się mu zaufać po ranie jaką spowodował jej były partner oraz o tym jak doskonale dogaduje się z synem Wiktorowicz, a także jak bardzo go kocha.
Uradowana opuszcza salę sądową, rzucając się na szyję chłopakowi. Przyjmujący zamyka ją w swoich silnych ramionach, napawając się jej słodkim zapachem. Euforia roznosi ją od środka. Udało się. Antoś zostaje przy boku swojej rodzicielki oraz blondyna. Mały z szerokim uśmiechem przygląda się matce oraz siatkarzowi, który nie może wyrwać się z jej uścisku, a usilnie potrzebuje zaczerpnąć powietrza. Pośpiesznie wtula się w nogi Kaśki, a ta w końcu daje możliwość oddychania spokojnie narzeczonemu. Antoś puszcza oczko chłopakowi i tuli się do rodzicielki, muskając ustami jej policzek. Rozpromieniona kobieta bierze chłopczyka na ręce i naznacza jego czoło swoimi wargami, pozostawiając na nim mokry ślad. W komplecie ruszają w kierunku wyjścia, a tuż za nimi podąża Adrian, który obiecuje, że jeszcze się odegra i pożałują tego. Po wyroku sędziego przyznał, że tak naprawdę Antek nic dla niego nie znaczy i chciał tylko sprawić przyjemność swojej partnerce, która nie może mieć dzieci a bardzo ich pragnie. Gdy Wiktorowicz to usłyszała jakimś cudem powstrzymała się od wykrzyczenia mu w twarz tego co o nim myśli. Był zwyczajnym, pieprzonym dupkiem.
***
Przekroczyła właśnie próg mieszkania, kiedy poczuła przeszywający ból w okolicy podbrzusza. Jęknęła głośno, chwytając się pośpiesznie szafki, aby nie upaść. Wzięła głęboki oddech i starała się nie panikować. Utkwiła swój wzrok w znacznie zaokrąglonym brzuchu, modląc się, aby to nie było to o czym myślała. Była w dziewiątym miesiącu ciąży, ale termin porodu wypadał za równe dwa tygodnie. To nie mogło się teraz dziać. Jej rozmyślenia przerwała kolejna fala solidnego bólu. Zawyła głośno, powoli osuwając się po komodzie. Wygląda na to, że Karinie śpieszyło się na ten świat. Już miała sięgnąć po telefon znajdujący się w kieszeni leginsów, kiedy to drzwi otworzyły się, a w ich progu ukazała się wysoka sylwetka przyjmującego. Spanikowany niepokojącym widokiem blondyn momentalnie zatrzasnął je i opadł obok narzeczonej, przyglądając jej się ze strachem.
-Nie przyglądaj mi się kretynie, a dzwoń po karetkę!-warknęła, zaciskając dłonie w pięści.
-Ale przecież termin masz dopiero za dwa tygodnie.-rzucił Szalpuk, skrobiąc się po głowie.
-No co Ty Einsteinie! Boże, że też musiałam sobie wybrać takiego patafjana!-jęknęła z politowaniem.
-Spokojnie, skarbie. Nie denerwuj się.-pogładził jej ramię.
-Szalpuk, kurwa! Zamilcz chłopie! Mam się nie denerwować jak Ty nawet po pogotowie nie zadzwoniłeś?!-wydzierała się zirytowana.
Artur momentalnie wyłowił z kieszeni smartphone'a i wystukał ciąg trzech cyfr. Chwilę później postępował zgodnie z zaleceniami dyspozytorki, aby zapewnić narzeczonej doskonałą opiekę przed przyjazdem karetki. Kwadrans później w mieszkaniu pary narzeczonych pojawili się sanitariusze. Lekarze pośpiesznie zapakowali rudowłosą na nosze, po czym znieśli ją po schodach i zapakowali do pojazdu, a tuż za nimi podążał blondyn. Kaśka starała się tłumić wrzask spowodowany solidnymi bólami, ale nie całkowicie jej to wychodziło.
Zdenerwowany przemierzał szpitalny korytarz, spoglądając z upragnieniem na drzwi porodówki, za którymi zniknęła Wiktorowicz. Miał nadzieję, że w końcu pojawi się w nich jakaś postać. Zajęty przechadzką nie zauważył nawet pojawienia się Aleksandra wraz z Moniką. Brunet stanął mu na drodze i przywitał się z nim, co także uczyniła jego partnerka.
-Stary spokojnie. Też przez to przychodziłem i żyję jak widzisz.-zaśmiał się Śliwka.
-Tylko w jego przypadku było o tyle trudniej, że ja wydzierałam się w niebo głosy , obrzucając go czym popadnie, bo ten paplał jak na kręcony typu: koteczku spokojnie, dasz radę, pokaż swoje drugie wcielenie, czyli kocicę itp. -do rozmowy włączyła się szatynka.
Blondyn omiótł wzrokiem twarz przyjaciela i parsknął głośnym śmiechem. Tego nigdy w życiu nie spodziewał by się po swoim kumplu. Zawsze był przecież taki spokojny, opanowany. W towarzystwie tej dwójki mijały mu kolejne godziny. Jego powieki stawały się coraz cięższe, a Monia, widząc to nawiała go do choćby godzinnej drzemki, bo Kaśka szybko nie skończy, ale on jednak wytrwale odmawiał i faszerował się kofeiną zawartą w papierowych kubkach wypełnionych po brzegi kawą.
-Gratuluję.-w progu sali stanęła ginekolog.-Ma pan zdrową córeczkę.-posłała mu promienny uśmiech.
-Dziękuję.-kąciki jego ust także drgnęły.-Mogę do niej wejść?-zapytał z nutką niepewności.
-Dobrze, ale tylko na chwilkę. Narzeczona musi odpoczywać.-puściła mu oczko i zniknęła w głębi korytarza.
Nacisnął na klamkę sali, pchając drzwi. Zagłębił się we wnętrzu pomieszczenia, omiatając go wzrokiem. Po krótkiej chwili zauważył znajomą rudowłosą, która wycieńczona spoczywała na łóżku, tonąc w śnieżnobiałej pościeli. Podszedł do niej ostrożnie i opadł na taboret znajdujący się niedaleko posłania dziewczyny. Kaśka miała przymknięte powieki i oddychała miarowo, lecz nie była pogrążona we śnie, co w jej przypadku było wskazane. Nie miała jednak pojęcia o przybyciu do sali przyszłego męża. Dopiero, gdy blondyn splótł ich dłonie ze sobą jej powieki uniosły się i ukazały błękitne tęczówki wypełnione niesamowitym blaskiem. Była wykończona, co można było stwierdzić po sińcach zdobiących jej oczodoły oraz pokrytej zmęczeniem twarzy.
-Dziękuję Ci za uczynienie mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.-złożył na jej skroni subtelny pocałunek.
Odpowiedziała mu jedynie nikłym uśmiechem, gładząc jego smukłą dłoń kciukiem.
~*~
Dziękuję wam z całego serduszka za obecność oraz wsparcie i dobrnięcie do końca tej historii ♥ Do obecnego momentu nie miałam dokładnego pomysłu na zakończenie, ale mam nadzieję, że godnie zakończyłam losy tej dwójki i wszyscy są szczęśliwi :3 Teraz proszę was o obecność na Jochenie i Adzie, gdzie najpewniej za tydzień ukaże się trójka oraz śledzenie mojego profilu na Bloggerze lub tego bloga, bo może niebawem zdecyduje się wystartować z Prevcami ♥ Całuję i dziękuję ♥ :*
Jak Wenus i Mars. Jesteśmy z innych gwiazd.
Jak Wenus i Mars. Jesteśmy z innych gwiazd.
Wszystko się kiedyś kończy. Twoje opowiadanie również dobiegło końca. Teraz mogę powiedzieć, że dzięki Tobie i twojemu opowiadaniu polubiłam Artura a w Kasi dało się zauważyć trochę ciebie. Dziękuje ci to za to fantastyczne opowiadanie. Do zobaczenia :)
OdpowiedzUsuńWszystko się ułożyło. Antoś został z mamą.
OdpowiedzUsuńTo było jedno z najlepszych opowiadań jakie czytalam. Szkoda ze to juz koniec :( bo z chęcią bym jeszcze poczytała, ale no cóż kiedyś musiało się skończyć . Szkoda ze tak szybko :)
OdpowiedzUsuńNo i nadszedł w końcu ten moment, muszę przyznać, że długo myślałam o tej chwili, o tym co napiszę Ci pod ostatnim rozdziałem.. i doszłam do wniosku, że nie umiem napisać nic więcej oprócz szczerego DZIĘKUJĘ <3 To był jeden z najlepszych blogów, jakie czytałam, nigdy nie spodziewałabym się, że tak bardzo przyzwyczaję się do pozornie zwykłego opowiadania, ale po przeczytaniu całego bloga stwierdzam z całym przekonaniem, iż to nie było zwykłe opowiadania.. Muszę przyznać, że tak mnie wciągnęłaś, że nie wyobrażałam sobie swojego tygodnia bez kolejnego rozdziału. Bardzo się cieszę, że Antoś ostatecznie został z Kasią, która urodziła i razem w czwórkę rozpoczęli kolejną drogę w swoim rodzinnym życiu. Podsumowując: nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo cieszyłaś mnie kolejnymi rozdziałami i swoją udaną weną... Zaszczytem było uczestniczyć w tej blogowej podróży i móc czytać tego bloga.. Dziękuję za wszystkie rozdziały i wpisy... W swoim imieniu mogę zapewnić o czytaniu twoich pozostałych blogów i obserwowaniu Ciebie na bloggerze :) :* Już po raz ostatni BARDZO DZIĘKUJĘ I PRZESYŁAM POŻEGNALNE BUZIAKI :*
OdpowiedzUsuńSprawdziłam i rzeczywiście nie ma moich komentarzy :( Może nie umiem posługiwać się telefonem, kto mnie tam wie :P
OdpowiedzUsuńTo nie Twój pierwszy blog i nie muszę mówić, że jesteś dobra, bo doskonale o tym wiesz :) Zakończenie to wisienka na torcie :) Już niejednokrotnie pisałam, że kocham szczęśliwe zakończenia :)