sobota, 26 marca 2016

Dwudziesty ósmy: Skarbie, chciałam Ci coś powiedzieć.

Chwilę później do mieszkania Wiktorowicz prosto z apteki wparowała szatynka. Rudowłosa poderwała się z sofy i odebrała od przyjaciółki kawałek plastiku. Momentalnie podreptała w stronę łazienki, a gdy już miała zagłębił się we wnętrzu pomieszczenia przy jej boku pojawiła się Monika. Dziewczyna ułożyła drobną dłoń na ramieniu właścicielki mieszkania w ramach wsparcia i zaproponowała nawet, że może nią wejść, ale Kaśka natychmiast pokręciła głową i zatrzasnęła za sobą drzwi. Rzuciła okiem na test trzymany w ręce i wzięła głęboki oddech. Postąpiła według instrukcji i pozostało jej jedynie czekanie na wyrok. Nerwowo przemierzała łazienkę co jakiś czas, zerkając na wyświetlacz telefonu. Najgorsze jej pięć minut życia. Dlaczego musiały one tak cholernie długo trwać? Zniecierpliwiona omiotła wzrokiem plastik spoczywający na umywalce, wypuszczając ze świstem powietrze. Odetchnęła z ulgą, kiedy ekran Samsunga ukazał wyczekiwaną przez nią godzinę i sięgnęła po test. Przysiadła na krawędzi wanny i przymknęła powieki. Poczuła jak jej puls znacznie przyśpiesza, pociągając za sobą pracę na większych obrotach w krwiobiegu. Uniosła jedną z powiek i kątem oka zerknęła na wynik testu. W kącikach jej oczu zgromadziła się słona ciecz, która nie wiedzieć kiedy znalazła ujście i zdobiła obecnie jej policzki. Z jej gardła wydobywał się cichy szloch, który delikatnie wstrząsał jej ciałem. Dwie czerwone kreski. Przejechała opuszkiem po plastikowym opakowaniu, po czym odłożyła je na wannę i opuściła pomieszczenie. Tuż przy drzwiach łazienki czekała Dzika. Na widok zrozpaczonej kumpeli serce jej się krajało. Monika bez słowa podeszła do przyjaciółki i otuliła ją swoimi ramionami. Sama kiedyś była na jej miejscu. Nie planowała zajścia w ciążę z Aleksandrem przed ślubem. Jednak teraz była najszczęśliwszą kobietą na świecie. Miała przy swoim boku najcudowniejszego mężczyznę na świecie, mały skarb w postaci córeczki oraz ślub w niedalekiej przyszłości. Nie pytała, nie odzywała się. Wiedziała, że rudowłosej potrzebne jest teraz całkowite wyciszenie, aby wszystko sobie poukładać, wszystko przemyśleć. Delikatnie objęła ramieniem właścicielkę i zaprowadziła ją do salonu. Kaśka opadła na kanapę i zamglonym wzrokiem wodziła po kuchni, gdzie krzątała się Monia w przygotowaniu herbaty. Chwilę później pojawiła się w pomieszczeniu z parującymi kubkami, wręczając jeden z nich w dłonie Rudej. Dziewczyna skinęła jedynie głową w geście podziękowania i wpatrywała się w twarz przyjaciółki tymi błękitnymi, pozbawionymi iskierek tęczówkami. 

-Czekolada?-przerwała panującą pomiędzy nimi ciszę Monika. 

-Milka Oreo. -kącik ust Wiktorowicz drgnął subtelnie. 

Partnerka Olka zaśmiała się pod nosem i powróciła na moment do kuchni. Po chwili opadła na mebel z wielkim opakowaniem słodkości w dłoniach. Rozpakowała czekoladę i wyciągnęła ją w kierunku Kaśki. Ta urwała od razu cały pasek kostek i przymknęła powieki,  rozkoszując się smakiem alpejskiej czekolady. Dzika znała ją doskonale. Zawsze, gdy łapała doła pożerała czekoladę kilogramami i to ona czasami działała cuda. 

-Co teraz będzie?-narzeczona blondyna podniosła wzrok na szatynkę. 

-Na razie nigdzie nie pracujesz, więc masz ułatwioną sytuację. Będziesz po prostu o siebie dbać, zdrowo się odżywiać, nie przemęczać, unikać stresu. Na pewno znajdziesz oparcie w Arturze. Przecież on będzie wniebowzięty jak mu powiesz. -odpowiedziała spokojnie towarzyszka miedzianowłosej. 

-Skąd mogę być pewna, że on chce teraz dziecka? Może to nieodpowiedni moment dla niego? Sama widzisz jak doskonale się teraz rozwija. Znowu znalazł się w kadrze Antigi. To najlepszy czas dla niego. 

-Boże, kobieto! Przecież nie rodzisz w lipcu, aby przeszkodzić mu w Lidze Światowej! Olek też był zaskoczony, też nie planował ze mną dziecka, a widzisz jak teraz doskonale sprawuje się w roli ojca. Spokojnie. Najpierw powiedz o tym Antosiowi. 

-Masz rację. Za bardzo się zapędzam. -zgodziła się z nią Kaśka.-Pójdę po Antka. 

-Poczekaj, ja go tu przyprowadzę. Ty zastanów się jak mu to powiedzieć.-szatynka posłała przyjaciółce delikatny uśmiech. 

Ruda przystała na propozycję Moniki i została w salonie. Pochłaniając czekoladę oraz pijąc herbatę układała sobie w głowie wszystko co powie synowi. Po chwili jej oczom ukazała się znajoma roześmiana twarz. Mimowolnie kąciki jej ust powędrowały ku górze, a z jej ciała uszło pewne napięcie. Chłopczyk wskoczył na jej kolana i obdarzył ją szerokim uśmiechem, eksponując przy tym swoje śnieżnobiałe perełki. 

-Skarbie, chciałam Ci coś powiedzieć. Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi i Arturowi tego za złe. Wiedz, że oboje kochamy Cię najbardziej na świecie.-musnęła ustami jego policzek. 

-Nie bardziej niż siebie nawzajem.-zaśmiał się blondyn.

-Antoś, otóż będziesz miał rodzeństwo.-kobieta zmierzyła jego jasną czuprynę. 

-Boże! Kocham Cię mamusiu!- mały wtulił się w jej ciało. 

-Ja Ciebie też skarbie. -pozostawiła mokry ślad na jego skroni.-Nie wiem jeszcze czy to braciszek czy siostrzyczka.-zachichotała. 

                                                                           ***
Z szerokim uśmiechem przekroczyła próg gabinetu, witając się uściskiem dłoni z starszą blondynką. Ginekolog niemal natychmiast skierowała ją na kozetkę, a ta posłusznie zajęła tam miejsce. Ułożyła się wygodnie i wodziła wzrokiem za każdym ruchem lekarki. Krzewińska nasmarowała jej brzuch śliską substancją, po czym przyłożyła sprzęt do ciała pacjentki i badała rozwój jej ciąży. Wiktorowicz niczym zaczarowana wpatrywała się w monitor USG, czując jak z każdą chwilą kąciki jej ust unoszą się coraz wyżej. Ta mała istotka żyła w jej ciele i była owocem jej miłości z blondynem. Pani doktor także nikle się uśmiechnęła, opowiadając dziewczynie o rozwoju płodu. Kasia przymknęła powieki i wyobraziła sobie wypełnionego euforią Szalpuka, kiedy z jej ust pada, że zostanie ojcem. Zaśmiała się pod nosem i obdarzyła spojrzeniem panią Ewę. Kobieta poddała miedzianowłosej papierowy ręcznik, aby ta oczyściła brzuch z pozostałości żelu i wskazała dłonią na fotel przy biurku na przeciw swojego. Wiktorowicz otarła skórę i zameldowała się na wskazanym przez ginekolog miejscu. Blondynka z uśmiechem wpisywała w rubryki różnorakie informacje, a gdy skończyła spojrzała na swoją pacjentkę i udzieliła jej kilku rad, wyznaczając termin kolejnej wizyty. Kaśka pożegnała się z panią doktor uściskiem dłoni i opuściła pomieszczenie. Przed siedzibą Krzewińskiej czekała na nią pełna niepokoju, że wizyta tak długo trwa Monika. Jednak, gry ujrzała sylwetkę przyjaciółki wszystkie obawy zniknęły a na jej usta wstąpił promienny uśmiech. 

-I jak z maluszkiem?-odezwała się Monika, przerywając panująca pomiędzy nimi ciszę.

-Wszystko dobrze.-obdarzyła ją subtelnym uśmiechem Ruda.-Już nie mogę doczekać się, aż powiem o tym Arcziemu.

-No widzisz, a tak się bałaś.-zaśmiała się szatynka.

-Zbędnie. Wiesz, nie minął nawet tydzień, a ja już kocham ten skarb.-mimowolnie Kaska pogładziła się po płaskim brzuchu.-Antoś będzie najszczęśliwszym bratem na świecie. Mam nadzieję, że się nie pozabijają.-zachichotała Wiktorowicz.

-Spokojnie, Antoś to aniołek i bezproblemowe dziecko.

Kaśka zaśmiała się pod nosem i pociągnęła przyjaciółkę w kierunku niedaleko znajdującego się sklepu. Monika uniosła pytająco brwi, a jej kumpela posłała jej tylko szeroki uśmiech. Przekroczyły próg budynku i przywitały się z sprzedawczynią znajdująca się za ladą, po czym zaczęły wędrówkę po lokalu. Po chwili rudowłosa odnalazła to, czego potrzebowała. Odsunęła drzwi od zamrażalki i sięgnęła dłonią po swój ukochany deser. Lody. Dzika splotła ramiona na piersiach i spojrzała na nią, a raczej zgromiła wzrokiem. Kilka dni temu dopiero zrobiła jej wykład o zdrowym odżywianiu, ale nic nie mogła poradzić na to, że jej mózg pragnął teraz ochłodzenia i to w najsmakowitszy dla niej sposób. Z pudełkiem Izy miała już udać się w kierunku kasy, gdy drogę zagrodziła jej Monika. 

-Co to ma być?-wskazała oburzona na opakowanie deseru znajdujące się w dłoniach Kaski.-Co ja Ci mówiłam kilka dni temu? Zdrowe odżywianie tak? Ciąża to nie przelewki. Trzeba o siebie dbać.

-Ale Monia no... To tylko jedyny raz..-przekonywała ją niczym Antoś ją do kupna biletu na mecz.-Nie moja wina, że mam na nie smak. To przez ciążę właśnie. 

-Dobra, niech Ci będzie, ale to jedyny raz.-pogroziła jej placem szatynka i osunęła się na bok. 

Chwilę później w doskonałych nastrojach przemierzały centrum miasta, rozkoszując się cudowną pogodą. Promienie słońca padały na ich twarz, dodając im uroku, a wiatr delikatnie targał kosmykami ich włosów. Były pewne, że nic już nie może popsuć im tego dnia, kiedy z za jednego z budynków wyłonił się znajomy jednej z nich mężczyzna. 

-Adrian?!-pisnęła zdziwiona Wiktorowicz, mierząc wzrokiem wysoką sylwetkę chłopaka.


                                    ~*~
Witam, witam ^^ 
Z okazji trwających już Świąt Wielkanocnych pragnę złożyć wam życzenia od mojej skromnej osoby :D  Życzę Wesołych i Zdrowych Świąt Wielkanocnych, spędzonych w rodzinnym gronie oraz mokrego Dyngusa ;* Niech wiosenna aura udzieli się nam wszystkim i motywuje do działania ^^ Miał być to ostatni rozdział, jednak się chyba ciut nie wyrobiłam dla tego nie będę znowu obiecać, że zostało tyle i tyle do końca :P Powiem tylko jedynie, że naprawdę już niewiele do końca tej historii ;) Mam także dobrą wiadomość ;) Bracia Prevc idą mi jak burza i oni są winni ukazania rozdziału tak późno na pozostałych blogach ( tutaj i na Adnim, gdzie jeszcze nic w tym tyg. nie wrzuciłam) :D Mam nadzieję, że wybaczycie ;) Oby już niebawem byli pośród blogowego świata ^^  Pozdrawiam i do następnego :* 


poniedziałek, 21 marca 2016

Dwudziesty siódmy: Wyglądasz jak wrak człowieka!

Uradowana wydarzeniem z przed godziny zawitała jednego z rzeszowskich bloków, w którym znajdowało się mieszkanie Śliwki oraz Dzikiej. Podekscytowana nacisnęła pośpiesznie na dzwonek i niecierpliwie oczekiwała pojawienia się w drzwiach przyjaciółki. W końcu brunetka uchyliła niepewnie kawałek dębowego drewna i momentalnie została zaatakowana przez wypełnioną po brzegi euforią Wiktorowicz. Świeżo upieczona narzeczona uwiesiła się na szyi Moniki, uniemożliwiając jej tym samym oddychanie. Zdezorientowana partnerka Aleksandra spojrzała na nią ze znacznie uniesionymi brwiami, a rudowłosa w końcu się od niej oderwała i ukazała jej drobną dłoń, na której prezentował się pierścionek otrzymany nieco ponad godzinę temu. Błyskotka mieniła się cudownie w świetle promieni słonecznych wtargających do pomieszczenia przez odsłonięte okno. 

-Czy to jest to o czym ja myślę?!-pisnęła uradowana brunetka.

-Artur mi się oświadczył!-wykrzyknęła Ruda.

Chwilę później po wnętrzu mieszkania rozległ się płacz Ani. Dzika westchnęła głośno, gdyż dopiero co mała zasnęła, ale całkowicie o tym zapomniała i dała się ponieść emocjom, czego efektem teraz było wybudzenie ze snu małej. Monika przeprosiła Kaśkę i powędrowała w kierunku sypialni dziewczynki. Pochyliła się nad łóżeczkiem i wzięła na ręce dziecko, tuląc go do piersi troskliwie. Wraz z swoją małą księżniczką zawitała do salonu, gdzie Wiktorowicz zdążyła się już rozgościć, o czym świadczyły dwie filiżanki kawy spoczywające na niewielkim stoliku przy kanapie oraz połamana na kostki czekolada Milka Oreo znajdująca się na talerzyku. Brunetka pokręciła z uśmiechem głową i opadła obok przyjaciółki. Matka chrzęstna momentalnie wyciągnęła ręce w jej kierunku, a chwilę później na jej kolanach spoczywała mała brunetka. Zauroczona małą Kaśka poświęciła jej całą swoją uwagę, lekceważąc jęki niezadowolenia Moniki, która czekała na szczegóły ceremonii zaręczyn. W końcu jednak Ania odpłynęła do krainy Morfeusza i została przeniesiona przez swoją matkę do pokoju. Wiktorowicz tuż po powrocie Moni z sypialni małej rozpoczęła swoją opowieść, nie kryjąc łez wzruszenia spływających po jej policzkach. 

-Przepraszam, ale to wszystko było takie cudowne, takie magiczne...-wyszeptała rudowłosa, posyłając subtelny uśmiech brunetce. 

-Weź przestań, przecież to normalnie, że się wzruszasz.-poklepała ją po ramieniu Dzika.-Arczi to jednak niezły romantyk. To kiedy ślub?-zaśmiała się. 

-Nie rozmawialiśmy jeszcze na ten temat. Nie było kiedy. Od razu po zaręczynach przyszłam do Ciebie.-oświadczyła jej rudowłosa. 

W tym samym momencie do ich uszu dobiegło trzaśnięcie drzwi. Obydwie umiejscowiły swój wzrok w małym korytarzu, gdzie pojawiła się sylwetka bruneta. Olek obdarzył dziewczyny szerokim uśmiechem i przywitał narzeczoną czułym pocałunkiem. Chwilę później opadł na pobliski fotel i napawał chwilą ciszy. Dopiero co wrócił od Ignaczaka, który znany był z gadatliwości, dlatego też teraz potrzebował odrobiny ciszy. Po kilkunastu minutach dostrzegł jednak, że coś jest nie tak. Zmarszczył brwi i wtopił swój wzrok w sylwetkę Kasi, która wydawała się być zamyślona. 

-Coś tu nie gra. -stwierdził, mierząc wzrokiem kobiety.-Co ten kretyn zrobił?-zapytał zaniepokojony. 

-Twój przyjaciel chyba naprawdę wpadł po uszy.-zaśmiała się Dzika.-Otóż ta tutaj pani będzie niebawem brać ślub.-przysiadła na kolanach przyjmującego i skradła z jego ust przelotny pocałunek. 

-Żartujesz?!-wytrzeszczył oczy, nie dowierzając słowom swojej partnerki.-Chyba musiał podczas treningu oberwać piłką od Kurka.-zachichotał Śliwka.

                                                                                   ***
W wyśmienitym humorze wparowała do kuchni, gdzie blondyn paradował jedynie w samych bokserkach, przyrządzając śniadanie. Kąciki jej ust momentalnie wzniosły się ku górze, gdy zatrzymała wzrok na muskulaturze zdobiącej jego tors. Miliony dziewczyn mogły tylko pomarzyć o takim widoku, a ona miała go na co dzień. A co najlepsze dane jej było się do tego chuderlaka przytulić. Podeszła do niego od tyłu i wtuliła się w jego plecy, czując emanujące od nich ciepło na swoim ciele. Do jej uszu dobiegł jego uroczy śmiech. Kochała wsłuchiwać się w ten dźwięk. Poprawił smażące się na patelni jaja i odwrócił w jej stronę, obdarzając ją najcudowniejszym uśmiechem na tej ziemskiej planecie. Jego błękitne tęczówki zabłyszczały radośnie na widok jej promiennej twarzy. Odłożył widelec i ujął jej twarz w swe dłonie, ściskając delikatnie jej policzki. Jego wargi musnęły subtelnie kuszące usta miedzianowłosej, wywołując na nich lekki uśmiech. Dziewczyna wspięła się na palce i pogłębiła pocałunek spragniona smaku jego ust. Przyjmujący mruknął zadowolony i poddał się pieszczocie, cofając się ciut do tyłu. Oderwał się jednak od Wiktorowicz i powrócił do smażenia jajecznicy. Chwilę później opadli na krzesła przy kuchennym stole i pochłaniali posiłek w całkowitej ciszy, napawając się swoją obecnością. 

-Zabieram Cię dzisiaj do rodziców.-puścił jej oczko blondyn. 

-Zwariowałeś?! Uprzedza się wcześniej!-warknęła zirytowana.-To w końcu przyszła teściowa i muszę coś jej przywieź, a nie tak przyjechać z pustymi rękami. 

-Ubieraj się, choć jakbym mógł wolałbym pozbyć się jeszcze tej koszuli i podziwiać Cię w całej okazałości.-poruszył znacząco brwiami.

-Zboczeniec.-pisnęła i poderwała się z miejsca. 

Posłusznie ruszyła w kierunku sypialni, aby poszperać nieco w szafie. Po dłuższej chwili nałożyła na siebie przewiewną miętową sukienkę i podkreśliła rzęsy czarnym tuszem. Włosy zaplotła w luźnego kłosa, a  gdy blondyn narzucał na siebie koszulę wsunęła na nogi sandałki w kolorze kreacji na koturnie i chwyciła w dłoń torebkę. Ustawiona obok drzwi czekała na guzdrającego się Artura, zerkając co jakiś czas na zegar w telefonie. W końcu doczekała pojawienia się siatkarza i zamknęła za nim drzwi. Zasiedli do srebrnego Audi chłopaka i włączyli się do ruchu drogowego, obierając cel na Olsztyn. 

Kaśka z szerokim uśmiechem na ustach przekroczyła próg domu rodziców przyjmującego, witając się z jego rodzicielką całusem w policzek. Wręczyła gospodyni domu zakupionego po drodze sernika i powędrowała wraz z nią do kuchni, aby pokroić wypiek. Artur tymczasem wparował do salonu, gdzie gazetę czytał jego ojciec. Pan Jarosław momentalnie uniósł wzrok z nad papieru i uściskał syna. Nim spostrzegł lektura poszła na drugi plan, a on wdał się w pogawędkę ze swoim potomkiem na temat ich ulubiony-siatkówki. Pani Krystyna wraz z Kaśką ułożyły talerzyki z ciastem na stoliku i opadły obok swoich mężczyzn, wręczając im także po filiżance kawy. Blondyn musnął ustami policzek Wiktorowicz i upił spory łyk parującego napoju, po czym odłożył naczynie na stolik i przygarnął Kaśkę na swoje kolana. Rodzice sportowca przyglądali się temu z szerokim uśmiechem, wspominając czasy, kiedy to oni byli w sobie szaleńczo zakochani. 

-Właściwie to przybyliśmy tutaj by wam coś powiedzieć.-zabrał głos Artur, mocniej ściskając dłoń swojej narzeczonej. 

-Ja i Artur zaręczyliśmy się.-oświadczyła z uśmiechem Ruda. 

Pani Krysia momentalnie poderwała się z miejsca i rzuciła na swoją przyszłą synową. Kaśka ze śmiechem tuliła się z rodzicielką siatkarza, obiecując jej, że zrobi wszystko co w swojej mocy, aby jej jedyny syn był szczęśliwy. Pan Jarosław natomiast udzielał rad blondynowi jak należy postępować z żoną w danej sytuacji. Kobiety słysząc to parsknęły głośnym śmiechem i machnęły dłonią na swoich partnerów, udając się do kuchni na babskie pogaduszki. 

-I jak tam Olek z Moniką? A Ania? Urosła coś? - poruszyła temat przyjaciół Artura i Kaśki pani Szalpuk.

-Planują ślub. Ania rośnie jak na drożdżach a przy tym jest cholernie podobna do tatusia. Aniołek nie dziecko.-zaśmiała się Kasia. 

                                                                    ***
Artur kilka dni temu opuścił Radom ponownie, powracając do spalskiego kompleksu sportowego. Wraz z jego wyjazdem pogorszyło się samopoczucie Wiktorowicz. Rudowłosa od kilku dni narzekała przyjaciółce na silne bóle brzucha oraz odruchy wymiotne jakie atakowały ją, gdy tylko otworzyła lodówkę. Monika wytrwale znosiła narzekania na swój stan zdrowia przyjaciółki, aż w końcu pewnego dnia puściły jej nerwy. Zawitała do mieszkania Kaśki z zamiarem wyrwania jej na zakupy, kiedy ta niemal po jednym kęsie pizzy pędem pobiegła do łazienki. Tym razem skończyło się jednak na wyrzuceniu z siebie wszystkiego co popadnie do muszli klozetowej. Zmarnowana miedzianowłosa opadła na podłogę i oparła plecy o zimne, dające jej ukojenie płytki. Przetarła usta chusteczką podaną przez Dziką i spojrzała na nią z przerażeniem. Powoli zaczęła dopuszczać do siebie możliwość, że może nosić w sobie dziecko Szalpuka. Za każdym razem, gdy blondyn był w domu dochodziło niejednokrotnie do upojnych nocy. Para starała się napawać swoją bliskością maksymalnie jak się dało. Kaśka momentalnie pokręciła głową na tą myśl i chciała wstać z posadzki, kiedy nagle zakręciło jej się w głowie. Gdyby nie szybka reakcja Moniki najprawdopodobniej zaliczyłaby bliskie spotkanie z kafelkami. 

-Dość tego kobieto! Weź się za siebie! Wyglądasz jak wrak człowieka!-wrzasnęła na nią partnerka Olka. -Kiedy ostatni raz miałaś okres? 

-Powinnam była go dostać jakieś dwa tygodnie temu.-rzuciła cicho.

-Na co Ty czekasz dziewczyno?! Leć po test ciążowy!-potrzęsła nią delikatnie Monika.

-Boję się.-wyszeptała Ruda. 

                                                            ~*~

Przepraszam za małe opóźnienie, ale wczoraj zakończył się sezon PŚ i jakoś ciężko było mi usiąść do tego rozdziału :D Wczoraj także urodziny obchodził nasz główny bohater ^^ Arczi wszystkiego najlepszego :* Jestem wciąż pod niebywałym wrażeniem tego co w tym sezonie wyprawiał Peter *.* Ten człowiek jest po prostu fenomenalny <3 Zdobył wszystko co możliwe było w tym sezonie :) Gratki także dla Norwegów, którzy w tym sezonie zbudowali niesamowicie mocny team ^^ Po mimo niezbyt udanego sezonu dla naszych chłopaków jestem zadowolona ;) Emocji nie brakowało, a już w zupełności w ten miniony już weekend ^^ Chcę więcej takich konkursów jak choćby ten wczorajszy i więcej takich sezonów jak ten miniony, ale z udziałem Polaków w bitwie :) Całuję i do zobaczenia :* 
PS: Do końca pozostał jakiś rozdział i epilog ;) Przepraszam, że wcześniej nie mówiłam, ale dopiero dzisiaj zauważyłam, że wszystkie swoje plany zawarłam w opowiadaniu :) 
Zapraszam także na Andreasa [klik] ^^




czwartek, 10 marca 2016

Dwudziesty szósty: Wyślijmy go na Eurowizję!

Przemierzała autostradę, łamiąc chyba wszystkie obowiązujące ograniczenia prędkości. Nie zdziwiłaby się, gdyby w skrytce pocztowej znalazła sporą ilość mandatów. Teraz nic się nie liczyło oprócz niego. Chciała znaleźć się przy nim jak najszybciej się dało. Monika ze sporym niepokojem obserwowała wciąż unoszącą się wskazówkę prędkościomierza. Obawiała się, że jeśli jej przyjaciółka za chwilę nie zwolni to źle się to dla nich skończy. W końcu zgromadziła w sobie odwagę i nakazała jej zjechać na pobliskie pobocze. Wiktorowicz nie wiele rozumiejąc z decyzji Dzikiej zatrzymała się na wskazanym przez kumpelę miejscu i wysiadła z samochodu, trzaskając drzwiami. Czuła zbierające się pod jej powiekami słone łzy. Przykucnęła, opierając się plecami o karoserię auta i zaczerpnęła głęboki oddech. Monika zdezorientowana stanęła nad rudowłosą, przyglądając się jej poczynaniom. 

-Kaśka, nie możesz teraz płakać! Jeśli Artur zobaczy Cię w takim stanie sam się załamię!-potrzęsła delikatnie jej ciałem szatynka. 

-Przecież on tego nie zobaczy.-wyszeptała łamiącym się głosem.

-Dość tego! Wsiadaj na moje miejsce, a ja zajmę się prowadzeniem. Ty tylko możesz w takim stanie nas zabić.

Kaśka posłusznie wstała i opadła na fotel obok kierowcy, zerkając ukradkiem na zapinająca pas szatynkę. Partnerka Śliwki włączyła się do ruchu ulicznego i w pełni skupiła na drodze, przemierzając ją ze znacznie mniejszą prędkością niż Wiktorowicz. Po blisko dwóch godzinach zaparkowały pod ośrodkiem osadzonym w spalskich lasach i wbiegły do wnętrza budynku, od razu dostrzegając stojącego nieopodal nich Olka. Monika powitała go jedynie cmoknięciem w usta i zaciągnęła do samochodu, oddając w jego ręce kluczyki do pojazdu. Po 15 minutach dotarły pod szpital i szybkim krokiem przemierzały budynek w poszukiwaniu sali, w której znajdował się blondyn. Po dłuższej chwili w końcu dotarły do tej odpowiedniej. Kaśka momentalnie rzuciła się na przyjmującego, tuląc go do siebie. Szalpuk zaśmiał się pod nosem, co oznaczało, że chyba tragicznie nie jest. 

-Co Ty tu robisz skarbie? Przecież nic takiego się nie stało.-wypowiedział w kierunku dziewczyny Arczi.

-Nic takiego?! Przecież Ty straciłeś wzrok! Jak ja mam siedzieć spokojnie w Rzeszowie!?-uniosła się miedzianowłosa.

-Proszę się uspokoić! Kim pani jest?-do sali wtargnął lekarz.

-Dziewczyną tego tutaj.-wskazała dłonią na blondyna.-Co z nim?-zapytała z troską.

-Pan Artur przejdzie jutro operację i wszystko będzie dobrze. Stracił on wzrok w związku z obrażeniami siatkówki odniesionymi podczas wypadku. Lekarze  wcześniej tego nie zauważyli, gdyż okazuje się to po nieco dłuższym czasie. Proszę być spokojnym. Wszystko mamy pod kontrolą.-mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie.-Proszę o spokój dla pacjenta. Zostaje tylko partnerka pana Szalpuka. 

Para narzeczonych opuściła pomieszczenie, zostawiając w nim jedynie rudowłosą. Kaśka opadła na materac łóżka, oddychając z ulgą. Blondyn podniósł się do pozycji siedzącej i objął dziewczynę, pozwalając wtulić jej się w swój tors. Drażnił jej szyję swoim ciepłym oddechem, przyprawiając ją tym o przyjemny dreszczyk rozchodzący się po jej ciele. Chwilę później jego usta spoczęły na jej miękkich wargach. Musnął je delikatnie, odgarnął niesforny kosmyk opadający jej na oko i pogłębił pocałunek. 

-Tak się bałam...Boże! Jak dobrze, że to nic poważnego.-wyszeptała dziewczyna wprost do jego ucha.

-Kaśka, nie możesz się tak denerwować. Wszystko będzie dobrze. -pogładził zewnętrzną częścią dłoni jej policzek.-Kocham Cię.-musnął ustami jej czoło.

-Ja Ciebie też.-spojrzała głęboko w jego oczy. 

                                                                              ***
Wypoczęty pozwolił unieść się swoim powiekom ku górze i przyzwyczaić do panującego w pomieszczeniu światła. Po dłuższej chwili odrzucił pierzynę na bok i opuścił miękki materac. Narzucił na siebie reprezentacyjny strój treningowy i podreptał w kierunku stołówki. Przywitał się szerokim uśmiechem z wchodzącym właśnie do pomieszczenia przyjacielem i gestem dłoni przywołał go do swojego stolika, przy którym siedzieli już Kłos i Wrona zażarcie się o coś wykłócający. Blondyn poklepał miejsce obok siebie, gdzie usiadł Śliwka i grzebiąc widelcem w swoim talerzu wymieniał z Olkiem poglądy na temat zbliżającego się wielkimi krokami sezonu. Chwilę później na stołówce zjawił się Stefan, który przypomniał chłopakom o czekającym ich porannym treningu. 

-Aaa zboczeniec! Ty się od mnie odpierdol! Zajmij się Dudzicką!-wrzeszczał Wrona.

Wszyscy zebrani w pomieszczeniu zwrócili na nich wzrok, ale Kłos nic sobie z tego nie robił i dalej macał Andrew po dresach, gdzie szukał zabranego przez przyjaciela telefonu. Kadrowicze parsknęli śmiechem na tą sytuację i przyglądali jej się z zainteresowaniem, czkając na zemstę ze strony blondyna. Kłos w końcu wydobył i'Phone'a z dresów przyjaciela. Po krótkiej chwili zawartość talerza w postaci sałatki wylądowała na głowie Ptaszyska. Rechot zawodników wypełnił pomieszczenie. Arczi korzystając z okazji wykonał szybko zdjęcie i wrzucił go na swojego Instagrama z dopiskiem " Sałatka na łepetynie Wrony z rana jak śmietana :D #taksobieżyjemy #spała #wioskawesoła ". Tymczasem Kłos zerwał się z miejsca i sprintem zniknął za drzwiami. Rozwścieczony Andrzej ruszył tuż za nim. Artur z Olkiem tymczasem zanosili się śmiechem, odnosząc naczynia na odpowiednie miejsce. Po drodze wyposażyli się w papierowe kubki z parującą cieczą i zawitali do szatni. Na widok przyzdobionej twarzy Karola przez kubeł na śmieci niemal nie wylali cieczy na wychodzącego właśnie z pomieszczenia Kubiaka. 

-Karol jak czujesz się w roli śmieciarza?-zaśmiał się Resoviak. 

-Zakurwiście Olek!-odkrzyknął środkowy, ale jego głos został stłumiony przez kosz.

-A co tu się dzieje?! Kłos co ty odpierdzielasz?! Marsz mi się przebierać i widzę was na sali za 5 minut!-w szatni pojawił się selekcjoner.

Zawodnicy posłusznie stawili się na sali gimnastycznej, aby porozgrzewać się przed zabójczym, wyczerpującym treningiem. Rozpoczęli od kilku okrążeń, a następnie naciągali róże partie ciała, podrygując do zapuszczonej przez Nowakowskiego playlisty. Jednak po jakimś czasie do głośników dorwał się Mikuś. Po hali rozniosły się pierwsze takty Abby-The Winner Takes It All (klik).

-Mikuś wyłącz te smęty!-jęknął Buszek.

-Mamusia Ci to na telefon zgrała czy może ściągnąłeś to po pijaku?-zaśmiał się Zatoski.

-Mam prawo posłuchać także swoich przebojów.-wypchnął im język przyjmujący.

-Ludzie to brzmi jak Andrzej podczas orgazmu!-stwierdził ze śmiechem Kłos.

Wrona posłał kumplowi groźne spojrzenie, a kadrowicze parsknęli głośnym śmiechem. Ta dwójka była niemożliwa. Jak Artur kochał zgrupowania kadry tego chyba nie wiedział nikt. Śmiechu było co niemiara, więc na nudy nigdy nikt nie narzekał, ale był także wysiłek, o czym świadczyły krople potu kapiące z czoła zawodników wprost na podłogę. Jego zadumę przerwał hit internetowy (klik) odpalony przez Kurka, który teraz głupkowato się szczerzył, podśpiewując dość głośno:

-oh,, you touch my tralala, 
mmm... my ding ding dong. 
la la la la la la la, 
la la la la la la, 
la la la la la la la. 
Oh, you touch my tralala 
la la la la la la la, 
la la la la la la. 
mmm... my ding ding dong. 
la la la la la la la, 
la la la la la la. 

-Powaga, Kuraś?!-zanosił się śmiechem Drzyzga.

-Wyślijmy go na Eurowizję!-wykrzyknął Szalpuk, a wszyscy zebrani wybuchli śmiechem.

Tę sielankę przerwał selekcjoner, który stanął w progu sali. Francuz omiótł wzrokiem sylwetki podopiecznych, marszcząc noc, zastanawiając się, który z siatkarzy odważył się puścić roznoszącą się po obiekcie piosenkę. Roześmiana twarz jednego z atakujących zdradziła autora telefonu podłączonego do głośników. Antiga pokręcił ze śmiechem głową, spoglądając z pobłażaniem na Bartosza, który rozgrzewał się w rytm piosenki. Gdy utwór dobiegł końca przy sprzęcie muzycznym zameldował się Kłos ze swoim i'Phonem. Chwilę później wszyscy turlali się po podłodze ze śmiechu, słysząc głos Oceany śpiewający hit Euro 2012 (klik). 

-Oj chłopcy, chłopcy.-ubolewał nad ich głupotą trener.-Wszyscy rozgrzani?-zmierzył ich wzorkiem, a kiedy wszyscy pokiwali zgodnie głową rozkazał udać się na halę sportową. 

Kadrowicze w szeregu przemierzali korytarz ośrodka, witając się uśmiechem z każdym napotkanym sportowcem innej dyscypliny.  Każdy z nich od razu po dotarciu na miejsce udał się do kosza z piłkami i wyposażył w żółto-niebieską Mikasę. Według zastrzeżeń selekcjonera pracowali nad podanymi przez niego elementami. Blondyn z uśmiechem podbijał piłkę ze Śliwką, aby rozgrzać palce, a następnie przejść do przyjmowania. Olek stawił się w polu zagrywki i wyrzucił piłkę przed siebie, aby skorygować nadgarstkiem jej lot i posłać ja w kierunku Szalpuka. Arczi z cwanym uśmieszkiem wystawił ręce w bok idealnie odbierając serwis Resoviaka. Brunet zaśmiał się cicho, uprzedzając go, że to tylko rozgrzewka. 

Nim zauważył, a stał w szeregu, oczekując na trafienie do jednej z drużyn. Po chwili przybijał już piątkę z Kłosem, który był kapitanem drużyny pt "Źdźbła na wietrze". Zajął miejsce na swojej ulubionej pozycji i z wyczekiwaniem wpatrywał się w pole serwisowe, gdzie dostrzegł sylwetkę Miki. Brunet wykonał klasycznego flota, który blondyn przyjął w punkt, dostarczając wirującą Mikasę w dłonie Łomacza, a ten wystawił ją do Kurka. Resoviak obił blok rywali i zdobył pierwszy punkt dla "Źdźbeł na wietrze". 

-Karollo Ty wymyśliłeś tą powalającą na łopatki nazwę?-zaśmiał się blondyn.

-Si Seniorita.-odpowiedział z szerokim uśmiechem środkowy. 

Po tej krótkiej wymianie zdań Artur powędrował w kierunku pola zagrywki. Skupiony wpatrywał się w żółto-niebieską Mikasę, by po chwili wyrzucić ją przed siebie i skorygować nadgarstkiem jej lot. Kąciki jego ust wzniosły się ku górze, kiedy Kubiak przyjął ją ze sporymi kłopotami, ale na szczęście utrzymał przyjęcie, a Fabian musiał się nieźle wysilić, aby rozegrać piłkę do Matiego, który minimalnie przestrzelił. Ponownie posłał piłkę na przeciwną stronę boiska. Skrzywił się delikatnie, kiedy ta wylądowała minimalnie za białą linią.

                                                          ***
Z szerokim uśmiechem na ustach wpadła do wnętrza ośrodka, rzucając się na blondyna. Oplotła jego szyję dłońmi i wtuliła się w jego szczupłe ciało, napawając się zapachem jego perfum. Tak cholernie się za nim stęskniła. Dziękowała Bogu, że Stefan obdarował zawodników kilkoma dniami wolnego. Przyjmujący tymczasem chichotał uroczo pod nosem, starając się namówić dziewczynę, aby wreszcie pozwoliła mu w pełni oddychać. Rudowłosa w końcu oderwała się od siatkarza, posyłając mu subtelny uśmiech. Chwilę później blondyn nachylił się nad jej twarzą i musnął delikatnie jej wargi. Spragniona jego bliskości miedzianowłosa przejęła inicjatywę i pogłębiła pocałunek, mrucząc cicho, gdy jego język pieścił jej podniebienie. Jego aksamitne wargi miażdżyły jej wąskie usta, czerpiąc z nich tyle rozkoszy ile tylko się da. Czując, że brakuje im powietrza oderwali się od siebie i zmieszani ilością oczów skierowanych na ich sylwetki pośpiesznie opuścili budynek. Chłopak wrzucił swoją torbę do bagażnika i po chwili opadł na fotel kierowcy. Wiktorowicz momentalnie zjawiła się obok drzwi od strony kierowcy i ze splecionymi na piersiach dłońmi mierzyła wzrokiem uśmiechającego się od ucha do ucha blondyna, który właśnie wsunął na nos przeciwsłoneczne okulary. 

-Pan się czasami nie zapomina?-przerwała panującą pomiędzy nimi ciszę.

-Ależ skąd Madame. -zaśmiał się.- No proszę odpuść!

-A co ja będę z tego mieć?-uniosła jedną z brwi.

-Podwójne lody w  Mac'u. -wyszczerzył się.

Kaśka przyłożyła palec do ust, udając, że rozwala propozycję chłopaka, ale już po chwili parsknęła głośnym śmiechem i opadła na fotel obok kierowcy, zapinając pas. Cmoknęła siatkarza w usta i załączyła radio, a chłopak tymczasem włączył się do ruchu drogowego. Roześmiana prezentowała swoje umiejętności wokalne do roznoszącego się po wnętrzu samochodu Mamma mia. Szalpuk ze śmiechem się temu przyglądał ukradkiem, odpalając Instagrama. Zajęta wyciem rudowłosa wpatrzona w ulice nawet nie zauważyła, kiedy siatkarz zaczął upamiętniać jej wokale na serwisie, a kiedy zatrzymali się w Galerii Rzeszów, aby wpaść do Mac'a wystukał opis i wrzucił filmik  na swój profil. 

-Szalpuk! Nie żyjesz debilu!-dało słyszeć się po kompleksie budynku.

                                                                        ***
Zmęczona przekroczyła właśnie próg mieszkania siatkarza, które z nim dzieliła. Zsunęła z nóg szpilki i mruknęła cicho, czując uczucie ulgi, gdy przemierzała dzielącą ją odległość z salonu do kuchni. Wypełniła szklankę wyjętą wcześniej z lodówki Pepsi i przymknęła powieki, rozkoszując się smakiem zimnego napoju kojącego jej gardło. Już miała podreptać w kierunku łazienki, aby wziąć odprężający prysznic, kiedy otrzymała wiadomość. Pośpiesznie sięgnęła po telefon skryty w kieszeni spodenek i odblokowała wyświetlacz. Z zaciekawieniem odczytywała tekst SMS'a otrzymanego od Szalpuka:

Wyjdź na dwór. TO WAŻNE! :) Arczi :*

Westchnęła cicho i wsunęła na nogi szpilki, po czym pośpiesznie pokonała schody i stanęła pod budynkiem, rozglądając się wokół.  Nigdzie jednak nie dostrzegła sylwetki przyjmującego. Nagle jak z podziemi wyrósł przed nią ów człowiek i oplótł palcami jej nadgarstek, ciągnąc ją za sobą. Już miała zacząć atakować go pytaniami w stylu:" Co Ty wyprawiasz? Co się dzieje?", ale jej oczom ukazał się balon. Spojrzała zdezorientowana na siatkarza, a ten jedynie pomógł jej wejść na pokład transportu. Spanikowana nieco dziewczyna zacisnęła jego dłoń i uniosła wzrok na jego twarz. Promyki słońca sprawiały, że mieniła się ona przepięknie w ich świetle, a uśmiech wymalowany na jego ustach przyprawiał ją o miękkość w kolanach. Jego jasne włosy jak zawsze ułożone były w nieładzie, co tylko dodawało mu uroku. Nim się zorientowała, a unieśli się w przestworza.

-Powiesz mi właściwie, co my tutaj robimy?-w końcu przerwała panującą ciszę. 

-Zaraz się dowiesz.-puścił jej oczko.-Podoba Ci się?-oplótł jej pas, tuląc się do jej pleców.

-Jest niesamowicie, ale boje się patrzeć w dół.-zachichotała.

Po jej ciele przebiegł dreszcz spowodowany jego bliskością, a właściwie ciepłym oddechem, który drażnił jej szyję. Kąciki jej ust wzbiły się na wyżyny, a ona przełamała strach i spojrzała na panoramę miasta. Z tej perspektywy prezentowała się ona naprawdę unikalne. Wiktorowicz musiała przyznać, że zapierała dech w piersiach. Blondyn korzystając z nieuwagi partnerki ustawił kamerę i wziął głęboki oddech. Czas zaczynać! 

-W powietrzu planowałem Cię pierwszy raz pocałować, dlatego to też musi się stać w przestworzach. Tamto marzenie się nie spełniło, ale z tym mam nadzieję będzie inaczej. Wszystko zależy od  Ciebie.-posłał jej subtelny uśmiech.

-Arczi, do czego Ty zmierzasz?-spojrzała na niego roześmiana.

-Katarzyno Wiktorowicz, wiem, że masz mnie czasami dość, że naprawdę często wzdychasz nad moją głupotą, że nie raz wypierdzieliłabyś mnie przez okno, przyładowała patelnią, utopiła w wannie, czy udusiła poduszką, ale wiem także, że nie wymieniłabyś mnie na nikogo innego, zasypiała w moich ramionach i budziła się w nich do końca świata, kochała się ze mną do rana czy całowała do utraty tchu dlatego też chce zadać Ci jedno najważniejsze pytanie w moim życiu. Czy zechcesz spędzić resztę życia przy boku takiego wariata i idioty jak ja i uczynić mnie szczęśliwym do końca życia?-przyklęknął przed nią i wysunął w jej kierunku bukiet czerwonych róż, na którym ułożone było białe pudełeczko z pierścionkiem. 

Nie dowierzała własnym oczom. Jej ciało opanowało niechciane przez nią drżenie, a w gardle wyrosła wielka gula, która uniemożliwiała jej wypowiedzenie jakiego kolwiek słowa. Ten jedyny mężczyzna padał przed nią na kolana i błagał o rękę, aby w przyszłości spędzić z nią każdy dzień swojego życia, przeżywać razem każdą złą czy dobrą chwilę, przechodzić przez wszystko razem i darzyć się wzajemną miłością. Znała go ponad 2 lata, a zakochała w nim na zabój. Poczuła jak kąciki jej oczów wypełnia słona ciecz. Nie była w stanie nad nią zapanować. Łzy spływały po jej policzkach, a z gardła wydobywał się cichy szloch. 

-Boże Artur...Tak.-wyszeptała drżącym głosem.

Na twarz siatkarza wstąpiła wielka ulga, a na ustach zagościł najcudowniejszy, najpiękniejszy uśmiech jaki dotychczas u niego widziała. Blondyn ekstremalnie szybko wsunął na jej palec kawałek metalu, odłożył róże na bok i pozwolił opleć swoją szyję jej ramionami. Jej łzy plamiły jego koszulę, ale jemu wcale to nie przeszkadzało. Był teraz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. 

                                   ~*~
Przepraszam za opóźnienia, ale nie wyrobiłam w ubiegłym tygodniu :/ Mam nadzieję jednak, że długością i jakością rozdziału wam to wynagrodziłam :)  Jak widzicie Artur nie marnuje czasu i zatrzymuje przy sobie Kaśkę póki może ^^ Wygląda na to, że Kaśka przejmie nazwisko po naszym wariacie :D Jak na tą wieść zareagują rodzice, przyjaciele i Antek? :) Dowiecie się już niebawem ;) Postaram się dodać kolejny rozdział w sobotę lub niedzielę ;3 Całuję i do napisania ;*