piątek, 30 października 2015

Czwarty: Nie oberwałaś czasami Mikasą od Wlazłego?!

Na jej ustach momentalnie zagościł uśmiech, kiedy blondyn po raz kolejny rzucił historią dotyczącą wyjazdu z reprezentacją do Japonii. Wprost niesamowite było to jak w prosty sposób umiał ją rozbawić, wywołać salwy śmiechu wydostające się z jej gardła roznoszące po wnętrzu jednej z knajp mieszczących się w Radomiu. Nie mogła uwierzyć, że w tym chłopaku kryło się aż tyle sympatyczności i wesołości. Po raz setny tego wieczora sięgnęła po szklankę wypełnioną po brzegi Sprite'm i zatopiła w niej swoje wargi, aby jak najszybciej pozwolić kęsowi zapiekanki opuścić jej przełyk. Nadal nie mogłam poradzić sobie z tak solidnymi atakami śmiechu i w większości dochodziło do właśnie takich sytuacji, kiedy zagrożone było jej życie. Szalpuk nie krył swojego rozbawienia, kiedy rudowłosa po raz kolejny zaczęła się ratować przed uduszeniem. Kilka razy uderzył ją mocną dłonią w plecy, ale tym tylko pogarszał sytuację, gdyż wychodziło to zdecydowanie za mocno niż powinno. Po kilkunastu sekundach ponownie odłożyła naczynie na blat stołu i zaprezentowała przyjmującemu  swoje śnieżnobiałe uzębienie.  Siatkarz pokręcił jedynie głową z subtelnym uśmiechem i podparł głowę na splecionych dłoniach, spoglądając wprost na twarz pięknowłosej dziewczyny. Ciemne tęczówki Kasi obdarowały go unikatowym blaskiem, jednocześnie śmiejąc się do niego radośnie. Artur ujął w dłoń szklankę i nie spuszczając oka z towarzyszki upił spory łyk Mirindy. Odsunął od siebie pusty talerzyk, gładząc się dłonią po wypełnionym po brzegi żołądku i wygodnie układając się na mini kanapie. Wiktorowicz parsknęła głośnym śmiechem :

-Pan pasibrzuch jutro się w drzwiach od sali nie zmieści. A mówiłam nie bierz tych dokładek. Debil z ciebie Szapluk! 

-Wypraszam sobie! Ja mam wyśmienitą linię i to raczej pani powinna wybrać się na bieżnie. Na minimum 4 godzinki i to jak najszybciej.-obdarza ją szerokim uśmiechem Szalpuk. 

-Czy ty mi sugerujesz, że jestem gruba? O nie kochany! Tak się bawić nie będziemy!- krzyżuje ręce na piersiach, spoglądając na siatkarza z ukosa. 

Blondyn, domyślając się co się szykuję momentalnie podrywa się z miejsca i rzuca na stół napiwek, a następnie bierze nogi za pas i nim zauważa Wiktorowicz wybiega z lokalu. Dziewczyna dziękuję kelnerce za obsługę i zarzuca na ramie torbę, ruszając w pościg za siatkarzem. Chwilę później odnajduje go w pobliskim parku, chowającego się za drzewem. Kąciki jej ust momentalnie wędrują w górę, gdy do jej głowy wpada znakomity pomysł. Dziewczyna rozpędza się maksymalnie i wskakuję chłopakowi na plecy. Przerażony Artur wydaje z siebie pisk niczym kobieta, która właśnie zobaczyła skarb każdego mężczyzny, a miedzianowłosa wybucha śmiechem. 

-Ty wieprzu! Sprośniaku! Nie będziesz mi tu po mojej sylwetce jeździł! O co to nie! Siatkarzynko od siedmiu boleści! -pierze go torebką po głowię, siedząc okrakiem na jego plecach. 

-Wiktorowicz! Pojebało cię?! Złaź ze mnie! Kaśka ogarnij downa bo ci widać!* -wydziera się przyjmujący.-Kaśka kuźwa! 

-Jak mi przyznasz rację, że mam odpowiednią wagę!- nachyla się nad nim i ukazuje mu język. 

-Masz idealną sylwetkę i jesteś naprawdę piękną kobietą, a tamto to żarty były. 

Zadowolona, a jednocześnie zadziwiona dziewczyna opuszcza plecy siatkarza i podpiera się na palcach, aby złożyć na jego policzku subtelny pocałunek. Blondyn unosi na nią pytające spojrzenie, ale ona odpowiada mu jedynie uroczym uśmiechem. Zaciekawiona sięga po telefon znajdujący się w kieszeni jej spodni i natychmiast zaczyna przeszukiwać zawartość swojej torebki. 

-Dziękuję ci za miły wieczór, ale muszę się już zbierać.-przerywa panująca pomiędzy nimi ciszę. 

-Nie oberwałaś czasami Mikasą od Wlazłego?! Jest jedenasta w nocy! Nigdzie cię nie puszczę o tej porze!-unosi się zawodnik Cerradu. 

-Artur, uspokój się. Wystarczająco czasu spędziłam w Radomiu i teraz czas wracać na stare śmieci. Dziękuję ci naprawdę za czas spędzony w twoim towarzystwie, ale muszę wracać.

-Nie ma mowy! - Szalpuk bez problemu przekłada sobie jej drobną sylwetkę przez ramię i rusza pędem w stronę samochodu.-Czy tego chcesz czy nie zostajesz u mnie na noc! Nie będziesz się teraz włóczyć po nocy! 

-Ale Szapluk do cholery! Ja muszę wrócić!

Po długiej rozmowie prowadzonej w Audi siatkarza podczas jazdy w końcu udaje mu się przekonać dziewczynę, aby zagościła ona w progach jego skromnego mieszkania tej nocy. Chwilę później Kaśka w asyście Szalpuka zagłębia się we wnętrzu mieszkania siatkarza, badając wzrokiem każde pomieszczenie. Z nikłym uśmieszkiem widniejącym na jej kuszących ustach przygląda się sporej ilości fotografii w czasie, gdy gospodarz lokalu przygotowuje dla nich coś na rozgrzanie. W końcu dostrzega także pamiątkowe zdjęcie z chrzcin Anny, na którym doskonale prezentuje się przy boku blondyna. Mimowolnie jej kąciki ust wznoszą się na wyżyny, a jej mózg wraca wspomnieniami do tego dnia. To zdenerwowanie Artura, prześmieszna sytuacja z przedstawieniem się, tańce, zabawa, doborowe towarzystwo... Jej rozmyślenia przerywa odgłos układanych na blacie stołu kubków wypełnionych malinową herbatą. Ruda natychmiast odwraca głowę w stronę właściciela mieszkania i posyła mu lekki uśmiech, odkładając ramkę z fotografią  na swoje miejsce. W ciszy pochłaniają zawartość porcelany, ale nie należy ona do rodzaju tych niezręcznych, niechcianych. Wprost przeciwnie napawają się nią jak tylko mogą, co jakiś czas zerkając na siebie kątem oka. Gdy naczynia świecą już pustkami Kaśka znika za drzwiami łazienki, a Artur tymczasem stara się nieco posprzątać pokój gościnny. Nim zauważa, a rudowłosa prezentuje mu się jedynie owinięta białym ręcznikiem. Jego ciało zalewa fala duszności, a jego serce momentalnie przyśpiesza swoją pracę, gdy dostrzega kaskady jej długich włosów opadających na nagie plecy. Jego wzrok mimowolnie pada na kobiece atuty. Zaklina w myślach na swój świdrujący ją wzrok, ale nie może powstrzymać się od pochłaniania tego widoku. 

-Artur bo ja nie mam w czym spać i czy mógłbyś...-ukrywa twarz pod burzą miedzianych kosmyków. 

-Jasne, już ci daję koszulkę.-obdarza ją nieśmiałym uśmiechem i zagłębia się w sypialni. 

Tymczasem ona opiera swoje rozgrzane do granic możliwości policzki do zimnej, pomalowanej na niebieski kolor ściany, starając się jakoś ochłonąć. To jak na nią parzył... Zwyczajnie pożerał ją wzrokiem i gdyby mógł rzucił by się na nią niczym wygłodniałe zwierzę. A najgorsze było to, że po jej plecach błądził dreszcz podniecenia, gdy jego czekoladowe tęczówki sunęły wzrokiem po jej sylwetce. Przecież znała go dopiero kilka dni... Dlaczego tak dziwnie reagowała na jego gesty, ruchy? Artur po kilku minutach wręczył jej w dłoń T-shirt z dawnego klubu. 

-Mam nadzieję, że będzie dobry.-puścił jej oczko. 

Pośpiesznie skryła się w łazience i zarzuciła na siebie ubranie. Rozczesała splątane kosmyki włosów, a następnie zameldowała się w salonie. Opadła na sofę w salonie, oczekując zezwolenia na wejście do pomieszczenia, w którym miała spędzić dzisiejszą noc, a w międzyczasie wystukała SMS'a do swojej rodzicielki. Gdy zamierzała już opuścić salon po wnętrzu mieszkania rozbrzmiał dzwonek. Zdziwiona uniosła ku górze brwi, informując Artura o tym, że to ona otworzy drzwi. Przekręciła kluczyk w drzwiach i zamaszystym ruchem pociągnęła za klamkę, a jej oczom ukazał się młody mężczyzna. 

-Przepraszam, że tak późną porą nawiedzam panią, ale zepsuło mi się światło w salonie i czy mógłbym pożyczyć od pani żarówkę? Bo o tej godzinie to każdy sklep pozamykany. -wypowiedział spokojnie, gromiąc wzrokiem dziewczynę. 

-Chwileczkę. Niech pan tu poczeka.-prosi kulturalnie Wiktorowicz i wędruje w stronę sypialni.-Artur masz może żarówkę, bo twojemu sąsiadowi się zepsuła? -zwraca się do siatkarza. 

Szalpuk pośpiesznie przeczesuje salon, aż w końcu znajduję daną rzecz i wręcza Kaczmarkowi, życząc miłej nocki. Niczego nieświadomi rozchodzą się do swoich pokoi, muskając ustami swoje policzki na dobranoc. 

*tekst zaczerpnięty od Izy :D 
                                                         ~*~
No i oto jest kolejny odcinek losów Kaśki i Artura :3 Mi się wydaję, że wyszedł w porządku, ale ocenę zostawiam wam :)  Zaparty Szapluk nie puścił Wiktorowicz na noc i zatroszczył się o dziewczynę ;) Czyżby pomiędzy tą dwójką rodziło się coś więcej niż zwykła znajomość? ^^ Już w piątce będzie się działo i powrócą Olek oraz Monika :3 Przepraszam, że rozdziały są tak rzadko, ale naprawdę nie wyrabiam :/ A do tego dojdą teraz wyjazdy na mecze, więc nie wiem czy dam radę, ale mam nadzieję, że podołam z nauką, blogiem i redakcją :) Proszę was bardzo Kochane trzymajcie za mnie kciuki (y) :*  Całuję i zapraszam za pewne za tydzień, a może nieco mniej ;) Kto wie ^^  
PS: Proszę was bardzo o komentarze :) Wiem, że szkoła tak jak mnie was wykończa, ale jak jest tak mały odzew to nie ciągnie do pisania :/ Motywujcie mnie Kochane :) 

niedziela, 25 października 2015

Trzeci: Jesteś jedną z nielicznych wariatek jakie znam.

Z subtelnym uśmiechem widniejącym na jej ustach rozgląda się po wnętrzu jednej z rzeszowskich pizzerii, napawając się panującą w lokalu atmosferą. Genialny wystrój utrzymany w ciemnych barwach bordo czy brązu doskonale pasuje do tego miejsca, a świetnie współgra z nim roznosząca się po budynku cicha muzyka. To doskonałe miejsce na rodzinne wypady, o których ona mogła tylko pomarzyć. Nigdy przecież nie miała męża czy narzeczonego, a jej rodzicielka miała powoli dość widywania jej jedynie z synem czy przyjaciółką kub wraz z gronem znajomych. Chyba jak każda matka pragnęła zobaczyć swoją córkę przy boku nieziemsko przystojnego mężczyzny, który troszczył by się o nią niczym o największy skarb. Wiedziała jednak, że rana rozdrapana w jej sercu przez byłego partnera tak szybko się nie zagoi. Minęło jednak okrągłe 5 lat, a ona wciąż jakoś nie potrafiła zaangażować się w coś więcej niż zwykłą znajomość, jeżeli chodziło o płeć męską. Miała jednak nadzieje, że w końcu znajdzie tego, dla którego będzie w stanie przełamać dzielący ją mur pomiędzy ostrożnymi relacjami z mężczyznami. Pokręciła dyskretnie głową, aby odgonić te myśli i wrócić do rzeczywistości. Momentalnie kąciki jej ust powędrowały ku górze, gdy dostrzegła ona umazane keczupem policzki chłopczyka. Zachichotała pod nosem, podając synowi chusteczkę. On jednak nieporadnie radził sobie z zabrudzeniem, dlatego Kasia nachyliła się nad jego drobną sylwetką i delikatnie wytarła czerwone ślady. Antoś z szerokim uśmiechem ucałował mamę w policzek, wtulając się w nią. Aleksander wraz z Moniką przyglądali się temu momentowi urzeczeni, popijając Coca Colę z wysokiej szklanki. Nikt nie chciał opuszczać tak doborowego towarzystwa, ale nieuchronnie zbliżała się godzina odstawienia Antka do babci. Rudowłosa właśnie wyciągnęła z zagłębienia kieszeni Samsunga i skrzywiła się nieco na widok widniejącej na wyświetlaczu godziny. Sięgnęła po ostatni kawałek pizzy i wzięła spory kęs, rozpływając się z rozkoszy. Uwielbiała takie jedzenie, ale stosunkowo rzadko miała czas na takie przyjemności. W większości spędzała go w klubie, zarabiając na swoją kruszynkę jaką był dla niej mały, rozkoszny blondynek. Gdy pozbyła się trzymanego w dłoni kawałka upiła ostatni łyk kofeinowego napoju i poderwała się z miejsca. Momentalnie znalazła się przy boku niebieskookiego i wsunęła na jego przedramiona kurtkę, zasunęła ją pod samą szyję i zarzuciła na jego jasne włosy czapkę.  

-Dobra, my będziemy już lecieć. Dzięki za miłe spotkanie. Cześć!-rzuciła w ich stronę Kaśka. 

-Cholera! Wiedziałam! Wybiera się na mecz Szapliego! A mówiłam Ci! -klasnęła w dłonie uradowana Monika. 

-Skąd taki pomysł?-udawała zaciekawioną Wiktorowicz.-To już nie mogę zawieź do babci Antka?

-Akurat teraz? Według moich obliczeń zajedziesz do Radomia 30 min przed czasem. Czyż to nie w sam raz by zakupić bilet?- uniosła pytająco brwi Dzika. 

-No dobra! Rozgryzłaś mnie! -splotła na piersiach ręce matka blondyna. 

-No leć już! Bo się spóźnisz! Ucałuj go od nas!-krzyczała za nią szatynka. 

-Nawet o tym nie myśl! -wystawiła jej język i opuściła lokal. 

Szybkim krokiem zmierzała w kierunku dzielnicy, na której znajdował się dom Anny. Antoś natomiast przez całą drogę próbował wyciągnąć od mamy, kim jest ów Szalpi. Kasia ciągle odpowiadała mu, że w swoim czasie go pozna. Nie była tego pewna, ale miała nadzieję, że Szalpuk nie spieprzy gdzie pieprz rośnie, a chętnie będzie chciał poznać jej synka. 

                                                                        ***
Ukazując swoje białe perełki przemierzał odległość boiska, rozgrzewając swoje mięśnie. Do debiutującego spotkania Plusligii dla radomian została równa godzina. Już nie mógł się doczekać, kiedy wybiegnie na parkiet i pokaże na co go stać. Wszystko roznosiło go od środka. Czuł niesamowite pragnienie gry, a z drugiej strony bijące z prędkością 120 uderzeń na minutę serce podkreślało jego zdenerwowanie. Był do tego jednak już przyzwyczajony i starał lekceważyć się nerwy. Po raz kolejny unosił najwyżej jak mógł kolana, aby w pełni przygotować się na trud tego spotkania. Jak na pierwszy mecz otrzymali naprawdę silnego i wymagającego przeciwnika, jakim był klub z Kędzierzyna. On jednak nie obawiał się tego meczu. Był pewien, że da z siebie 100% i zrobi co tylko się da by przyczynić się do zwycięstwa. Nieco zdyszany opada na ławkę i sięga po butelkę wody. Przysysa się do gwinta i pochłania nieco płynu, a następnie rzuca napój w kąt. Skupiony powraca do rozgrzewki, wymieniając subtelne uśmiechy z kolegami. Nim spostrzega a wraz z pozostałymi zawodnikami odkłada piłki i melduje się na ostatnich wskazówkach trenera. Z zainteresowaniem wsłuchuje się w słowa Lozano, a następnie wykonuje bojowy okrzyk wraz z zespołem. Prezentuje się z szerokim uśmiechem wymalowanym na ustach kibicom zebranym w hali, a następnie po raz kolejny pojawia się obok trenera. Przybija piątki z siatkarzami, którzy wskakują na boisko w wyjściowym składzie, by po chwili samemu wybiec szczęśliwym i stanąć pomiędzy nimi. W pełni zmotywowany ustawia się na swojej ukochanej pozycji i czeka na pierwszą piłkę spotkania. Mecz rozpoczyna Buszek od mocnego serwisu skierowanego w stronę blondyna. Artur w punkt przyjmuje trudną zagrywkę, dostarcza ją do Kampy i obserwuję jak Bołądź rewelacyjnie obija blok przeciwnika, zdobywając pierwszy punkt dla drużyny z Radomia. W kierunku pola serwisowego wędruje właśnie atakujący. Bartek niestety kieruje piłkę w minimalny aut. To samo także czyni z nią Deroo. Kilkanaście minut później to Cerrad jest minimalnie lepszy od Zaksy. Uradowany Artur zbiega na przerwę techniczną numer 2 i opada bezwładnie na krzesło, zaopatrując się w ręcznik i butelkę wody. Spragniony uzupełnia swoje płyny ustrojowe, a następnie przeciera mokrą od potu twarz oraz dłonie i melduje się na płycie boiska. Chwyta w swe dłonie skórzaną powierzchnię piłki i ze skupieniem wpatruje się w obraz przed sobą. Po kilkunastu sekundach w czyją stronę posłać Mikasę wykonuje rozbieg i z całej siły uderza dłonią w żółto-niebieską piłkę. Zamiera, kiedy zatrzymuje się ona na siatce i spada w sam środek boiska przeciwnika. Mile zaskoczony rzuca się na szyję stojącego niedaleko Plińskiego, o mało go nie dusząc i powraca do pola serwisowego. Po raz kolejny wzbija się w górę i posyła podkręconą Mikasę w stronę Sama Deroo. Przyjmujący nie jest w stanie utrzymać przyjęcia tak silnej zagrywki i polega w walce z piłką. Szalpuk wydaje z siebie okrzyk radości i z cwanym uśmieszkiem wykonuje po raz trzeci serwis. Tym razem Kędzierzynowi udaje się przyjąć zagrywkę i odpowiedzieć atakiem w wykonaniu Konarskiego. Ten oto zawodnik właśnie wędruje na zagrywkę. Grobelny wyciągnięty odbiera serwis, dostarczając piłkę do dłoni Lucasa, a ten rozgrywa do Artura, który idealnie kończy atak z pajpa. Spokojni radomianie rozluźniają się, spoglądając w stronę tablicy z wynikiem i grają cierpliwą siatkówkę. Takim oto sposobem szczęśliwi i zmotywowani schodzą z parkietu z wygraną pierwszą partią 25:20. Schodząc do szatni blondyn nagle czuje na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwraca głowę i kompletnie zamiera z wrażenia. Za jego plecami stoi taką jak ją Pan Bóg stworzył piękna dziewczyna o długich miedzianych włosach i urzekającym, niebiańskim uśmiechu. 

-Halo! Ziemia do Artura! Szapluk! Hello! Ja tu jestem! -macha mu przed oczami ręką dziewczyna. 

-O kurwa!-wyrzuca z siebie, zapatrzony w nią jak w obrazek. 

-Ej no! Wypraszam sobie ja nią nie jestem!-udaje obrażoną Kaśka. 

-Nie, nie!  Po prostu jestem zaskoczony!-siatkarz przeczesuje nerwowo swoje włosy. 

-Miło cię widzieć. -rudowłosa oplata jego szyję swoimi rękami.-Olek i Monia kazali mi cię ucałować, ale za wcześnie na takie gesty.-chichocze pod nosem. 

Zaskoczony oplata jej plecy swoimi ramionami i z głupim uśmieszkiem pod nosem tuli ją do siebie, napawając się zapachem jej szamponu. Czuje, że traci grunt pod nogami. Jej woń sprawia, że zaczyna mu się robić zadziwiająco duszno i pojawiają się u niego zawroty głowy. W końcu odrywa się od niego i posyła słodki uśmiech, wysyłając go do szatni. 

                                                          ***
Nie może uwierzyć, że to zrobiła! Tak po prostu rzuciła mu się na szyję po zaledwie kilku dniach znajomości! Wiktorowicz, ogarnij się! Wyszczerzona powraca na trybuny i zajmuje swoje miejsce, zaciskając kciuki za dwunastkę. Artur jak na zawołanie otwiera set pięknym atakiem po skosie, niesamowicie się ciesząc. Ze śmiechem kręci głową, nie mogąc uwierzyć w zawartość energii w tym człowieku. Uwielbia jak ktoś jest tak cholernie energiczny jak Szalpuk i szczerze cieszy się z powodzenia swojej drużyny. Atmosfera panująca w Radomiu była niesamowita. Kibice kołysali się do piosenek, tworzyli gigantyczne fale i zdzierali gardła dopingując Czarnych. Zdecydowanie najbardziej zadowoleni byli z Artiego, który dzisiaj grał jak z nud. Miał na swoim kącie blisko już 12 punktów, a właśnie w tym momencie zablokował na pojedynczym bloku Dawida. Nim zauważyła, a drużyny schodziły na pierwszą przerwę techniczną, na której stanowczo prowadził gospodarz. Kilka minut później to jednak Zaksa gromiła Radom, nie pozwalając przebić się im do pomarańczowego pola. Ostatecznie set zakończył się minimalną wygraną Kędzierzyna-Koźla. Widząc nieco zdenerwowanego na samego siebie blondyna Kaśka posłała mu szeroki uśmiech i ukazała zaciśnięte do granic możliwości kciuki. Na twarz przyjmującego momentalnie wpłynął uśmiech, z którym opuścił halę. Nawet nie dostrzegła, kiedy minęła jej trzecia partia, w której to zdecydowane zwycięstwo odnieśli radomianie. Czwarty set polegał mi więcej na szaleństwach Artura w ataku, genialnym przyjęciu radomian i naprawdę świetnej grze w obronie. Pliński niemal nie złamał nogi, gdy wybronił jedną z trudnych piłek za band. A piękny atak po skosie obok bloku w wykonaniu blondyna był tylko ukoronowaniem wspaniałego spotkania. Przeszczęśliwa opadła na krzesło, aby zaspokoić swoje pragnienie zimną Pepsi. Zdecydowanie za bardzo dała ponieść się emocjom. To wszystko co nagromadziło się w niej przez te lata przerwy od meczów dzisiaj dało upust. Dumna z postawy przyjmującego opuściła halę i postanowiła poczekać na siatkarza pod obiektem. Owinęła szczelnie szalik wokół płaszcza i siedziała na ławce znajdującej się niedaleko budynku sportowego. W końcu ujrzała wysoką sylwetkę przyjmującego i pędem pobiegła w jego stronę, nie zważając na fakt, że ma na sobie kozaki na dość sporej koturnie. Szapluk parsknął śmiechem na widok goniącej w jego stronę barmanki i oparł się nonszalancko o srebrne Audi, oczekując jej przybycia. Zdążył nawet nagrać jej maraton, w celu pokazania filmiku Aleksandrowi. 

-Jak mogłeś?! Stałeś sobie tutaj, a ja na tych butach musiałam do ciebie biec!- zaczęła okładać go torbą.-Skurwysyn z ciebie Szapluk!  

-Ej, przestań! Wiktorowicz wariatko przestań! Cholera! Ruda no! -prosił ją przez rechot. 

-Tak ci wesoło? W takim razie żegnam!-oburzona dziewczyna odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie.

-Ej no! Zaczekaj! Kaśka! - wydzierał się za nią i po chwili namysłu pobiegł za jej oddalająca się sylwetką. 

Chwycił ją za ramie i stanowczo odwrócił w swoją stronę. Jej ciemne oczy natrafiły na jego czekoladowe tęczówki wypełnione iskierkami szczęścia.  Czas jakby się zatrzymał. Wpatrywali się w siebie w zupełnej ciszy, podziwiając piękno swoich oczów. Jako pierwszy oprzytomniał siatkarz, którego wybudził z letargu klakson samochodu. Odsunął się nieco od dziewczyny i wplótł palce w swoje jasne kosmyki, przeczesując je delikatnie. 

-Co powiesz na wspólny wypad? Wiesz nie wiem jak ty, ale ja jestem mega głodny. Przepraszam za tamtą sytuację, ale wyglądała ona tak komicznie, że nie mogłem się powstrzymać. Jesteś jedną z nielicznych wariatek jakie znam. -przyznał z najszczerszym uśmiechem jakim tylko umiał .

I jak ona miała mu odmówić?! No jak?! Bądźmy szczerzy! Artur Szalpuk uznawany za naprawdę niezłe ciacho właśnie proponował jej swoje towarzystwo na ten sobotni wieczór. Cóż ona biedna mogła zrobić? Przecież nie wypadało odmówić jak tak ładnie się uśmiechał. Do tego wszystko przemawiało za tym, aby się zgodziła. Już tak bardzo dawno nie spędzała czasu z facetem sam na sam. No i przede wszystkim miała wolne od pracy.  

-Powiedzmy, że ci wybaczam, ale jak zabierzesz mnie na naprawdę dobre jedzenie.-puściła mu oczko. 

-Załatwione ruda!-chwycił ją pod rękę i powędrował w stronę samochodu. 


                                                                         ~*~ 
Witam, witam! ^^ W niedługim odstępie czasu leci do waszych rąk trójeczka z losami naszych szaleńców :D Artur ty wesołku! xD Jak to tak naśmiewać się z naszej Kasi ^^ Ona tu na ciebie czeka, a ty co... Oj Szalpuk wariacie! :3 Jak wam się podoba ten rozdział? :) Bo mi powiem szczerze, że naprawdę bardzo *.* Jak myślicie, gdzie porwie ją nasz blondyn? ^^ A może postanowi ją uprowadzić? :D Hahaha xD Spokojnie, nic takiego nie planuję ;) Byłam wczoraj w Rzeszowie na prezentacji Asseco i jestem mega wściekła na siatkarzy -,- Spieprzyli po prostu przed fanami a miały być zdjęcia :P Naprawdę genialne wyszły, nie powiem -,- Och! Ja rozumiem, że dużo ludu, ale no chwilkę postać  mogły! :d A ja tymczasem zamiast się uczyć poświęcam czas dla was :D I co można? Można! :P  Dzięki mojej przyjaciółce nie przyjechałam z pustymi rękami, bo z autografem Dymitra, ale w Biedrze prawdopodobnie mi on wyleciał i wróciłam do domu jednak z niczym :/ No, ale będę jeździć na mecze, więc zdobyć się coś chyba da ^^ Tym bardziej, że już 4 będzie mi dane podziwiać Resoviaków ^^ Okay, od mnie to tyle :) Spadam się uczyć, a wam życzę miłego wieczorku ^^ Całuję i do zobaczenia ( nie mam pojęcia kiedy :D) ;* 

PS: Informacja dla fanów mojego duetu z Nicollate :) Na blog o Wojtku i Matthew jest pomysł, ale nie ma kiedy go przelać na rozdział :( Postaramy się kiedyś go w końcu dodać :)  Czekajcie cierpliwie, bo nie zawieszamy broni ^^ 

wtorek, 20 października 2015

Drugi: W takim razie bawcie się dobrze amorki.

Nieco zaspany opuścił swoją sypialnie i zapakował kilka rzeczy do swojego podręcznego plecaka. Właśnie dziś postanowił odwiedzić swoją chrześnicę, która była jego oczkiem w głowie. Odłożył bagaż na kanapę w salonie i zaczął krzątać się po kuchni w celu przygotowania kawy, która miała go rozbudzić. Chwilę później z parującym kubkiem zasiadł na sofie w salonie, przeglądają kanały w telewizji. W końcu natrafił na coś sensownego, za co uważał pierwszy mecz Plusligi Lotosu Trefla Gdańsk z Politechniką Warszawską. Była to oczywiście powtórka.  Do tej właśnie rozrywki pochłaniał także kilka tostów przygotowanych w przerwach pomiędzy setami.  W końcu podniósł swoje cztery litery i zamknął się w łazience. Po odprężającym i odświeżającym prysznicu opuścił pomieszczenie z przywieszonym na biodrach białym ręcznikiem i powędrował w stronę szafy. Pocierając podbródek myślał co na siebie włożyć, by po chwili wybrać białą klasyczną bluzę z adidasa oraz czarne rurki. Przeczesał grzebykiem swoją blond czuprynę i uśmiechnął się pod nosem z efektu końcowego. Z szafki zgarnął jeszcze swój Samsung oraz kluczyki do Audi i zamknął za sobą mieszkanie, po czym zbiegł schodami na dół. Na tył samochodu zapakował plecak i opadł na fotel kierowcy, wyszukując w schowku jakieś fajnej płyty. W końcu po włożeniu w radio płyty wyruszył z pod bloku i obrał cel najbliższego sklepu z zabawkami. Pośród miliona zabawek najbardziej urzekł go mały piesek przyszyty do małego serduszka, na który wystarczyło nacisnąć i zaszczekał on słodko " I love you". Momentalnie złapał go w dłoń i pobiegł do kasy. Chwilę później mknął już autostradą prosto do Rzeszowa. Po nieco ponad trzech godzinach jazdy zaparkował srebrne Audi pod jednym z rzeszowskich bloków. Chwycił w dłoń ozdobną torbę i popędził w stronę drzwi wejściowych. Miał szczęście, że budynek opuszczała właśnie starsza kobieta, która nie przymknęła za sobą drzwi. Kilka minut później naciskał już dzwonek, szczerząc się sam do siebie. W końcu do jego uszu dotarł charakterystyczny dźwięk przekręcanego w zamku klucza, a chwilę później na widok jego promiennej twarzy na szyje rzuciła mu się piszcząca szatynka. Roześmiany siatkarz przytulił ją do siebie i musnął jej policzek ustami, próbując się jednocześnie pozbyć ciężaru ciała dziewczyny. 

-Boże! Co ty tutaj robisz?!-wypaliła zaskoczona. 

-Wystarczy Arti, piękna.-wyszczerzył się do Moniki. -Wpadłem odwiedzić moją chrześniaczkę. 

Dzika jak na zawołanie otworzyła szerzej drzwi, wcześniej usuwając się na bok. Szalpuk z gigantycznym uśmiechem goszczącym na jego ustach zagłębił się we wnętrzu mieszkania i powędrował za szczupłą sylwetką partnerki Śliwki do sypialni. Gdy przekroczył próg niemal rozpłynął się z rozkoszy na widok jaki ukazał się jego brązowym tęczówkom. W ramionach rudowłosej zasypiała dziewczynka, którą kobieta czule całowała w czoło. 

-Cześć Artuała!-zachichotała uroczo, odwracając się w jego stronę. 

-Witaj piękna damo!-zaprezentował jej swoje uzębienie.-Mogłabyś przestać drwić z mego przejęzyczenia? - zapytał skrzyżowawszy ręce na klatce piersiowej. 

-Możecie nie zachowywać się jak w średniowieczu? - zaśmiała się Monia.- Idę ją zanieść do pokoiku, a wy sobie dzieciaczki porozmawiajcie.- puściła oczko przyjaciołom i wyszła. 

Artur spojrzał niezrozumiale na swoją towarzyszkę, nie rozumiejąc kompletnie intencji przyjaciółki. Mimowolnie kąciki jego ust wspięły się na wyżyny, gdy Kaśka pociągnęła za gumkę, sprawiając że miedziane kosmyki opadły kaskadami na niebieską bluzę. W tym momencie tak bardzo zapragnął zatopić się w burzy jej włosów, wpleć w nie swoje smukłe palce i tylko dzięki sile woli powstrzymał się od podejścia do niej. Opadł bezwładnie na miękki materac łoża małżeńskiego i skrzyżował ręce za głową, spoglądając z nikłym uśmiechem na szczupłą Wiktorowicz.

-Poznajmy się bliżej.-wypalił nagle w stronę dziewczyny. 

Zamyślona oderwała wzrok od wspólnego zdjęcia Olka z Moniką i uniosła go na twarz blondyna. Opadła na miejsce obok niego, wciąż lustrując go wzrokiem. Kiedy natrafiła na jego ciepłe tęczówki po jej plecach przebiegł przyjemny dreszczyk. Jego oczy emanowały taką niesamowitą radością, chęcią do życia, szczęściem, że mogła wpatrywać się w nie do białego świtu. Moment ten jednak przerwała pojawiająca się w pomieszczeniu właścicielka mieszkania. 

-Zasnęła. Proszę was bądźcie cichutko.-posłała im delikatny uśmiech.- Ja mogę wam po towarzyszyć. 

-Monia nie wygłupiaj się. Idź się prześpij. Nie chce być nie miły, ale wyglądasz koszmarnie.-wyznał ze szczerym uśmiechem przyjmujący. 

-Dzięki wielkie! Usłyszeć takie coś od przyjaciela!-oburzyła się szatynka.

-Niestety, ale się z nim zgadzam.-poparła siatkarza rudowłosa. 

-Ty też przeciwko mnie!? W takim razie bawcie się dobrze amorki.-oznajmiła z uśmiechem, znikając jak najszybciej z oczów przyjaciela. 

Nim się obejrzał a Wiktorowicz przymknęła za sobą drzwi sypialni. Beznamiętnym wzrokiem lustrował znajdujący się nad nim śnieżnobiały sufit, szukając plamy. Widoczne było zainteresowanie tym lokum właścicieli, którzy doskonale dbali o swój kącik. Nim się zorientował, a Katarzyna wręczała mu kubek z widniejącą na nim piłką siatkową, za który podziękował skinieniem głowy. Zatopił swoje wargi w parującym napoju i przymknął powieki, rozkoszując się aromatem kofeinowego napoju.  Chwilę później postanowił przerwać ciążącą w pomieszczeniu ciszę i zaczął opowiadać Kasi o sobie. Dziewczyna niczym zaczarowana wsłuchiwała się w głos siatkarza, który pieścił jej narząd słuchowy. Co chwila przytakiwała głową, upijając kolejne łyki parującego napoju i dodając co nieco komentarzy od siebie, aż w końcu nadszedł czas na nią. Nieśmiało opowiadała o swoim życiu, pomijając pewien fakt, który mógł przestraszyć Szalpuka. Po opowieściach przyjmującego postanowiła po kilku latach przerwy pojawić się na meczu i poczuć ta niesamowitą atmosferę. 

                                                                ***
Z uśmiechem na ustach przemierzała rzeszowskie ulice, co jakiś czas klnąc cicho na błoto gromadzące się na podeszwach jej kozaków. Chwyciła za materiał niebieskiej czapki z pomponem i mocniej zaciągnęła ją na uszy, przyśpieszając kroku. Wreszcie zatrzymała się przed domem swojej rodzicielki i nacisnęła dzwonek, oczekując pojawienia się nieco niskiej brunetki. Przeskakiwała z nogi na nogę, pocierając czerwone od zimna dłonie, w których już spory czas temu straciła czucie. Zajęta tą czynnością nawet nie zauważyła, kiedy w progu domu stanęła Anna. Ciemnowłosa obdarzyła córkę ciepłym uśmiechem i gestem dłoni, zaprosiła ją do środka. Rudowłosa przywitała ją subtelnym całusem w policzek i zagłębiła się we wnętrzu mieszkania. Momentalnie przy jej nogach pojawia się mała istotka, tuląca się do jej łydek. Kasia chichocze cicho pod nosem i schyla się, aby wziąć na ręce rozkosznego blondyna. Muska ustami jego skroń, wpatrując się w jego błękitne tęczówki śmiejące się do niej radośnie. Antoś mocniej obejmuje rączkami jej szyję, przytulając się do niej szczelnie. Wiktorowicz układa podbródek na czubku jego głowy, uśmiechając się szeroko pod nosem. Mimo, że nie widziała swojego synka kilka godzin tak potwornie się za nim stęskniła. W końcu chłopczyk odrywa się od swojej rodzicielki i chwyta ją za dłoń, ciągnąc w kierunku salonu. 

-Mamo, patrz co narysowałem!-krzyczy radośnie.-To ty, ja i babcia z dziadkiem.-wskazuje palcem na poszczególne postacie przedstawione na rysunku. 

-Pięknie kochanie.-rudowłosa mierzy włosy małemu brzdącowi i układa go sobie na kolanach, opadając na jeden z foteli. 

Gospodyni domu tymczasem, dostrzegając czerwone ręce swojej córki proponuje jej kubek ciepłej malinowej herbaty i znika za drzwiami salonu, w celu zaparzenia napoju. Kaśka tymczasem tuli do siebie syna, wypytując go o pobyt u babci. Zawsze go tutaj odstawia i w spokoju może udać się do pracy na noc, mając poczucie bezpieczeństwa, gdy Antek przebywa u jej rodziców. Blondynek rozemocjonowany opowiada swojej matce o przegraniu z babcią w szachy i niesamowitych historiach dziadka. Miedzianowłosa kręci jedynie głową, odnotowując w głowie ochrzanienie Staszka. Już ona doskonale zna te historyjki ojca o zabiciu dzika, niedźwiedzia itd, które mijają się prawdopodobnie z prawdą. Dziewczyna prezentuje rząd swoich śnieżnobiałych perełek Annie, kiedy ta stawia przed nią parujący kubek. Oplata go dłońmi i delikatnie zatapia w ciemnej cieczy swoje usta, krzywiąc się nieznacznie, gdy podpiekają ją lekko. Wciągnięta w rozmowę z matką nawet nie zauważa, kiedy Antoś zasypia na jej kolanach. Spogląda kątem oka na zegarek i postanawia się zbierać, gdy wybija na nim siódma wieczorem. Z pomocą swojej rodzicielki zanosi do samochodu swój skarb i odjeżdża z pod rezydencji pani Wiktorowicz, machając jej na pożegnanie. 

Z małym na rękach przekracza próg swojego mieszkania, zamykając drzwi solidnym kopniakiem. Zwinnie pozbywa się płaszczu oraz kozaków i zmierza w kierunku salonu. Nie ma sumienia budzić Antosia tylko, aby zapytać o głód dlatego zanosi go do jego pokoju i układa na łóżeczku, przykrywając po ramiona kołdrą. Przysiada na rogu jego łóżka i z subtelnym uśmiechem przygląda się  jego spokojnej, pogrążonej we śnie twarzy. Składa na jego policzku delikatny pocałunek i na palcach opuszcza pomieszczenie. Z talerzem pełnym kanapek zasiada na sofie w salonie i pochłania posiłek, śledząc losy bohaterów M jak miłość. W pewnym momencie do jej uszu dociera dźwięk nowo otrzymanej wiadomości. Zaciekawiona sięga po telefon, odblokowuje wyświetlacz i kąciki jej ust momentalnie wędrują ku górze , gdy zauważa adresata SMS'a. 

Artur: Hejka :) Jak mija wieczorek? ^^ 
Kaśka: Cześć :D W zaciszu mieszkania, przed telewizorkiem :P Dotarłeś bezpiecznie na miejsce? :) 
Artur: Leniuszek z Ciebie :P Tak, jestem już w Radomiu ;) Nie będę przeszkadzać :D Dobrej nocki :* 
Kaśka: Znalazł się sportowiec od siedmiu boleści :P Cieszę się, że nic ci się nie stało :) Dobranoc :) PS: Nie przesadzaj z minkami :P 


                                                                        ~*~
Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam :/ Naprawdę nie tak miałam prowadzić tego bloga :( Miało być systematycznie... Jednak nauka mega mnie wykańcza i kiedy chce siąść o dziesiątej wieczorem pisać dla was rozdział nie mam sił i rezygnuję :( Postaram się dodać kolejny w piątek, gdyż w sobotę prawdopodobnie będę w Rzeszowie na prezentacji Asseco i wrócę późno :) W sumie ten rozdział jest trochę o niczym. Artur po raz kolejny wpadł na Kaśkę, a na jaw wyszła pewna rzecz, o której nie ma pojęcia Szapluk :D Wiktorowicz ma pięcioletniego, słodkiego Antosia :3 Jak myślicie jak na tą wiadomość zareaguje siatkarz? :) Dziękuję wam, że nadal tu jesteście i proszę o cierpliwość :) Postaram się jakoś zorganizować sobie czas by rozdziały pojawiały się choć raz czy dwa razy w tygodniu. Trzymajcie za mnie kciuki! :3 A propo trzymania kciuków... Dzięki trzymaniu kciuków dostałam akredytację na cały sezon i najprawdopodobniej co środę będę pojawiać się w Podpromiu na meczach :3 Jestem z siebie mega dumna! Moje marzenie się spełniło! <3 Zawsze chciałam zjawiać się na większości meczy, przeżywać to wszystko na żywo :) Pozostaje tylko czekać aż spełni się kolejne, największe ze wszystkich :) Towarzyszenie mojej kochanej Skrze na żywo w spotkaniu z Rzeszowem <3 A po za wyjazdami na mecz czekają mnie także wywiady z tymi mamutami :D Jak ja taka mała odnajdę się w świecie tych wielkoludów?! ^^ Całuję i do zobaczenia ( mam nadzieję, że w weekend) :* 
PS: Jak podoba wam się nowa nutka? :3 Ja ją uwielbiam i ona dała mi powera by dokończyć ten rozdział :) 




środa, 7 października 2015

Jedynka: Ciągle o nim myślę, ale to nic specjalnego.

Od ich pierwszego spotkania minął równo tydzień. Artur w pełni oddawał się przygotowaniom do pierwszego meczu polskiej ligi, starając się udowodnić trenerowi nowego klubu swoją wartość i umiejętności. Z szerokim uśmiechem na ustach po raz kolejny obiegał boisko, starając się jeszcze bardziej przyśpieszyć. Dumny ze swojego wyniku wypiął pierś, wysłuchując pochwał do Argentyńczyka i przybił piątki z kolegami. Uradowany w podskokach powędrował do kosza z żółto-czarnymi skarbami i wyposażył się w jeden z nich, odbijając piłkę sposobem dolnym. Z tego zajęcia wyrwał go podniosły głos Lozano, w którego kierunku momentalnie się udał. Kiwnął jedynie głową na uwagi, które zwrócił mu trener i zabrał się za rozciąganie. Napiął się na prostych nogach i starał się musnąć palcami u dłoni czubków butów.  Gdy udało mi się z powodzeniem zakończyć to ćwiczenie przeszedł na rozciągania stopy, a następnie pleców. Po 15 minutach w parze z Bartkiem przebijał przez siatkę, wypuszczając z palców skórzaną powierzchnię piłki. Z szerokim uśmiechem oddalił się nieco do linii końcowej boiska, aby potrenować przyjęcie. Po chwili w jego stronę poleciała solidna zagrywka Bołądzia, która odbiła się od jego przedramion i powędrowała w miejsce, w którym powinien stać rozgrywający. Kiwnął z uznaniem głową i napiął się do przyjęcia kolejnego serwisu. Tym razem Bartłomiej wyrzucił piłkę w aut. Szalpuk zaśmiał się cicho na widok jego miny i ustawił się w odpowiedniej pozycji. Wystawił ramiona w prawy bok, odbierając rewelacyjnie silną zagrywkę atakującego. Kąciki jego ust momentalnie powędrowały w górę, a jego ciało nabrało jeszcze większej ochoty na wyciskanie z siebie potu. Chwilę później zmęczony ocierał zewnętrzną częścią dłoni pot z czoła, opadając bezwładnie na ławkę. Sięgnął po butelkę wody mineralnej i przyssał się do jej gwintu, czerpiąc jak największą ilość wody z niego wypływającej. Chwilę później odrzucił na bok pusty plastik, uśmiechając się pod nosem. Był wykończony, a to dopiero 1,5 godziny treningu. Ociężale podniósł się z ławki i stawił ponownie na parkiecie. Tym razem pośród członków swojej drużyny na przeciw zespołu Bartłomieja.  Zaczerpnął powietrza i poklepał się po policzkach, wmawiając sobie, że da radę fizycznie. Chwilę później na klęcząco przyjmował zagrywkę kolegi, dostarczając wirującą w powietrzu Mikasę w dłonie Kampy, który rozegrał Zack'a.  Amerykanin bez najmniejszego problemu obił blok Plińskiego i Szczurka. Uradowany przytulił się do swoich kolegów, przesuwając się na środek. Udana zagrywka Amerykanina, kolejny as, atak wyprowadzony przez Bartka, skończony pajp przez Artura... Nim się orientuje a leniwie zwleka się z parkietu, podążając w kierunku szatni.  Z przewieszonym na szyi białym, puszystym ręcznikiem zatrzaskuje za sobą drzwi, ocierając mokrą twarz. Wskakuje pod prysznic i spłukuje z siebie strumieniem ciepłej wody trudy dzisiejszego treningu. Owinięty ręcznikiem wraca do części szatni pełnej zawodników i zmienia odzienie na codzienne. Żegna się ukazaniem swojego śnieżnego uzębienia z koleżkami z klubu i szybkim krokiem udaje się w stronę wejścia z budynku. 
Parkuje swoje srebrne Audi pod jednym z radomskich bloków i opuszcza go, zmierzając w kierunku wejścia do budynku. Kilka minut później przekręca kluczyk w zamku i przekracza próg swojego skromnego mieszkania. Przeczesuje palcami swoje jasne kosmyki włosów, uśmiechając się pod nosem na widok ukochanej kanapy, na której uwielbia spędzać czas po treningach. Pośpiesznie pozbywa się kurtki oraz butów i ładuje swój tyłek na wspomniany wyżej mebel. Wzrok jego błękitnych tęczówek umiejscowił się w zdjęciu z małą Anią na rękach oraz stojąca przy jego boku Kaśką. Przejechał palcem po szkle, a także po płaskim brzuchu Wiktorowicz, po czym uśmiechnął się pod nosem.  Przez kilka najbliższych dni po uroczystości jaka miała miejsce w domu Śliwki ciągle jego myśli zaprzątała piękna rudowłosa. Ciągle widział przed oczami jej promienny uśmiech i mieniące się blaskiem brązowe oczy. Tak bardzo chciał się z nią spotkać, ale nie miał na nią jakiegokolwiek namiaru.  Zafascynowała go jej skromna osoba. Kaśka wydawała się być bardziej zamkniętą w sobie, skrytą dziewczyną, która jednak potrafiła oczarować faceta swoim urokiem, a w szczególności uśmiechem. Przecież nigdy nie zwracał uwagi na tego typu dziewczyny, jednak ta zawróciła mu w głowie. Po 30 minutach bezczynnego rozmyślania poderwał się z miejsca i zabrał za przygotowywanie obiadu. 

                                                                        ***
Z szerokim uśmiechem na ustach wpatrywała się w swoją przyjaciółkę, wysłuchując jej opowiadań o małej kruszynce jaką była Ania. Była oczarowana jej niewinnością i szybkim rozumieniem świata. Skarb Moniki doskonale wyczuwał, kiedy zejść z oczu Aleksandrowi po nieudanym treningu, a kiedy wtulić się w niego bez zbędnych ogródek. Ten mały brzdąc miał jedynie kilka miesięcy, a już doskonale umiał podlizać się tatusiowi. Kaśka sięgnęła po swoją jeszcze gorącą filiżankę i upiła spory łyk ciemnego napoju, przymykając powieki. Momentalnie dopadły ją wspomnienia z przed tygodnia. Ta jasna czupryna, te błękitne oczy, lśniące niczym miliony gwiazd i nieśmiały uśmiech. Parsknęła głośnym śmiechem, na myśl o zapoznaniu się z jej z przystojnym siatkarzem. Cholera! O czym ona myślała?! Spotkała go raz i od razu przyznała mu miano przystojnego faceta! Wiktorowicz! Ale z ciebie łatwa laska! Szatynka spojrzała na nią z uniesioną brwią, nie rozumiejąc kompletnie jej zachowania. 

-Wiktorowicz! Czy ty masz wszystkie klepki na miejscu?- zapytała poważnie. 

-Oczywiście! Jak śmiesz w to wątpić!- ruda ukazała jej ząbek śnieżnobiałych perełek. 

-W takim razie co miało oznaczać to zachowanie? - drążyła temat wybranka Śliwki. 

-Przypomniała mi się pewna śmieszna sytuacja. To nic wielkiego. -puściła jej oczko i sięgnęła po naczynie, po raz kolejny zatapiając w zawartej w nim cieczy usta. 

-Wiem, że ciągle myślisz o Arturze.-wypaliła pewnie Monia. 

-Pff.Też mi coś. Ciekawe czemu.-skrzyżowała ręce na piersiach miedzianowłosa. 

-Przecież to widać. Wpadł ci w oko. Nie dziwić się jest naprawdę przystojny. A do tego ten jego seksowny tyłeczek, za którym cały dzień wodziłaś wzrokiem! 

-Widać to było?! 

-Ha! Mam cię! - klasnęła w dłonie uradowana Dzika. 

-No dobra! Ciągle o nim myślę, ale to nic specjalnego. Po prostu zauroczył mnie tym zatraceniem mowy przy przedstawianiu się.-przyznała Wiktorowicz. 

I tak w rozmowie dotyczącej blondyna minęło im piątkowe popołudnie. Tuż po wypadzie na miasto Kaśka wróciła do mieszkania i po pochłonięciu obiadu rzuciła się na łóżko w sypialni, gdzie po kilku sekundach zasnęła. Ze snu wyrwał ją dopiero budzik zwiastujący nadejście przygotowania się do drugiej zmiany w klubie. Pośpiesznie zerwała się na równe nogi i pobiegła w kierunku łazienki. Z szafki wyciągnęła cytrusowy żel pod prysznic, z którym to wskoczyła do kabiny i pogrążyła się w przyjemnym natrysku. Chwilę później tworzyła delikatne fale ze swoich miedzianych włosów, po czym nałożyła na siebie krótką, czarną spódnice i koszulkę z napisem. Wszystko to dopełniła delikatnym makijażem i narzuciła na siebie kurtkę, a na nogi wsunęła wygodne trampki.  W takiej odsłonie stawiła się w klubie " Pantera" i założyła firmowy fartuszek, stawiając się za ladą.  Jej nogi nieco podrygiwały do rozchodzących się po lokalu rytmach muzyki, a ręce pracowały przy obsługiwaniu pełnych nadziei skosztowania nieziemskich drinków klientów. Nieco zmęczona po 5 godzinach pracy opuściła budynek i wyszła się przewietrzyć. Jej oczom ukazała się czule całująca się para. Przywitała ich promiennych uśmiechem i zaprosiła do klubu. Olek z chęcią przystał na propozycję przyjaciółki swojej partnerki i wtargnął do budynku, od razu porywając Monikę na środek parkietu. Natomiast zmęczona Katarzyna skończyła zmianę godzinę później i padnięta zatrzasnęła za sobą drzwi sypialni. 

                                                                  ~*~ 
A oto i jedynka z przedstawieniem rutyny naszych bohaterów ;) Może zaciekawa to ona nie jest, ale wiadomo, że od razu akcja nie będzie kto wie jaka :D W dwójeczce przewiduję kolejne spotkanie naszych bohaterów, ale się jeszcze zobaczy ^^ Właśnie idę się za nią brać :D :P Przepraszam za zaległości na waszych blogach, ale nauka wysysa ze mnie wszystkie siły :/ Staram się czytać wasze rozdziały po drodze do szkoły, w autobusie, ale nie komentuję bo ledwo co wyrabiam z czytaniem :D Normalnie wtedy tak droga szybko leci, że cho ^^ Dlatego też czekajcie cierpliwie :) W weekend postaram się wszystko nadrobić ;) Całuję i do zobaczenia :* ( może w weekend ;) ) 
PS: Przepraszam za pomyłkę w barwie oczów Artura :) Miałam poprawić na brązowe, ale nie było kiedy ;/ Wybaczcie :) 

niedziela, 4 października 2015

Prolog-Dosyć niespotkane imię!

Z uśmiechem na twarzy przemierzał salon swojego przyjaciela, rozglądając się wokół. W końcu zakończył swoją wędrówkę i zatrzymał się przy progu drzwi tarasowych, gdzie Aleksander tulił do ramienia swoją piękną księżniczkę. Blondyn posłał Śliwce ciepły uśmiech, wzrokiem obdarzając twarz małej Ani. Delikatnie zbliżył się do przyjmującego, spoglądając na niego pytająco. Olek skinął z uśmiechem głową, przekazując swój skarb przyjacielowi. Szapluk subtelnie przejął dziecko od jego ojca i przytulił do lewej piersi, gładząc dłonią nieco łysą jeszcze główkę małej piękności. 

-Aleś ty słoneczko piękna. Za pewne po mamusi, bo tatuś to taki menel z pod sklepu.- zaśmiał się blondyn.

-Ty Szalpuk! Poszukaj się na dworze!-odburknął oburzony właściciel mieszkania. 

Arti parsknął cichym śmiechem, kręcąc rozbawiony głową. Nim się zorientował a przy jego boku zjawiła się drobna rudowłosa, z wymalowanym na krwisto czerwonych ustach ciepłym uśmiechem i niesamowicie mieniącymi się w promieniach słonecznych ciemnymi tęczówkami. Jego ciało zalała fala przyjemnego ciepła, a jego serce znacznie przyśpieszyło swoją pracę. Czuł jego obijanie się o płuca, lecz starał się to lekceważyć. Piękność odwróciła głowę w jego stronę, posyłając mu urzekający uśmiech i wyciągając ręce po małą. Oczarowany dziewczyną siatkarz przytaknął jedynie głową i oddał w ramiona ciemnookiej dziecko swojego przyjaciela. Niczym pod wpływem czaru wpatrywał się jak zahipnotyzowany w smukłą sylwetkę matki chrzestnej Anny przyodzianej jedynie w czarną, krótką kreację, uwydatniającą jej idealne wcięcie w tali, a także ponętny biust i zgrabne nogi. Jego ciało szalało. Rozpiął dyskretnie pierwszy guzik swojej błękitnej koszuli i wziął głęboki oddech. Przeprosił Śliwkę oraz jego towarzyszkę i przekroczył próg drzwi tarasowych, aby zaczerpnąć świeżego, jesiennego powietrza. Zimny wiatr przyjemnie owiał jego rozgrzane ciało, rozwiewając w różne strony także jego jasne kosmyki włosów. Oparł się o barierkę tarasu, wpatrując się beznamiętnym wzrokiem w lśniące na niebie słońce. Nagle poczuł na swoim ramieniu czyjąś smukłą dłoń. Momentalnie odwrócił głowę w stronę właściciela i uśmiechnął się delikatnie, na widok partnerki jego przyjaciela. Monika odwzajemniła jego gest, zajmując miejsce obok niego. 

-Czego nie jesteś w środku? Jest naprawdę zimno. Zmarzniesz.-jej ciepły głos otulił jego słuch. 

-Zrobiło mi się ciut za gorąco. Zaraz wracam. Uciekaj do środka, bo zmarzniesz, a Olek ukręci mi głowę jak się rozchorujesz przed pierwszym meczem.-zachichotał pod nosem. 

-Szalpi zapomniałeś, że ja umiem dostrzec takie rzeczy o jakich nikt nie ma pojęcia.-puściła mu oczko.- W takim razie mów, kto cię tak oczarował.-dźgnęła go delikatnie pod żebrem. 

-Dzika! Ty dzikusko! Nazwiska nie kłamią!- parsknął śmiechem przyjmujący. 

-Przymknij się siatkareczko, bo za chwilę to ty w siatce ogrodowej sąsiada wylądujesz.-wystawiła mu język dziewczyna. 

-Myślisz, że się ciebie boję?!- spojrzał na nią jak na największą idiotkę.-Myli się pani! Chodźmy do środka!-objął ją ramieniem i ruszył w stronę wejścia. 

-Nie, nie, nie! Ze mną nie ma tak łatwo! Gadaj! -zatrzymała się i wyswobodziła z uścisku siatkarza. 

Już miał otworzyć usta i uświadomić szatynkę o tym, że nie ma najmniejszej ochoty ze wszystkiego jej się spowiadać, gdy w ich towarzystwie zagościł Aleksander. Brunet zamknął w silnym uścisku swoją ukochaną i musnął ustami jej skroń, szepcząc jej dwa magiczne słowa. Artur podziękował w głębi duszy przyjacielowi i momentalnie zniknął we wnętrzu domu. Kąciki jego ust mimowolnie powędrowały ku górze, gdy jego oczom ukazała się rozpromieniona miedzianowłosa z Anią na rękach. Opadł bezwładnie na miękką sofę znajdującą się w salonie i obserwował ten obraz najdłużej jak tylko mógł, do momentu pojawienia się znikąd Bieńka. Niechętnie przywitał się z kolegą, po czym rozpoczął z nim rozmowę, nie spuszczając nawet oka z seksownej matki chrzestnej. 

                                                                               ***
Świetnie bawił się w towarzystwie Olka oraz pozostałych siatkarzy, zanosząc się falami śmiechu. Nie miał pojęcia, że jego poczynaniom przygląda się ciemna para oczów. Jej tęczówki śledziły każdy jego ruch, w myślach gardząc się za tak duże zainteresowanie jego osobą. Kaśka starała się oderwać od niego wzrok, lecz na nic poszły jej próby. Aby o nim zapomnieć sięgnęła po kieliszek spoczywający na stole i upiła spory łyk wina, przymykając powieki. Rozejrzała się wokół i poderwała się z miejsca, ruszając pędem na swoich wysokich szpilkach w stronę partnerki Mateusza. Przywitała się z kobietą całusem w policzek i opowiedziała jej o zaistniałej sytuacji. Ta popchnęła ją w stronę Olka, z którym właśnie rozmawiał Artur i posłała pokrzepiający uśmiech, ukazując Katarzynie także zaciśnięte kciuki. Ruda niepewnym krokiem przemierzyła odległość dzieląca salon od kuchni i stanęła obok siatkarzy, posyłając im subtelny uśmiech. 

-Tak w ogóle to wy się jeszcze nie znacie.-zauważył Śliwka. 

-Kaśka.-dziewczyna wyciągnęła dłoń w stronę blondyna, mrugając nerwowo rzęsami. 

-Artu...-jąkał się siatkarz.-..ała.-dokończył, po mocnym trzepnięciu go w tył pleców. 

-Haha! Dosyć niespotkane imię!-parsknęła śmiechem.

-Nie, no Artur jestem. To drobne przejęzyczenie.- w końcu zebrał się w sobie. 

Po przedstawieniu się i zaprezentowaniu swojego śnieżnobiałego uzębienia zaproponował dziewczynie taniec, na co ta z chęcią przystała.  Ujął jej drobną dłoń w swoją i pociągnął ją w stronę salonu. Do mocnej nuty okręcał ją wokół własnej osi, wdychając do nozdrzy jej migdałowe perfumy. Jej długie włosy opadały jej kaskadami na odkryte plecy, przyprawiając go o dreszczyk na plecach. Nigdy w życiu nie czuł czegoś podobnego w towarzystwie dziewczyny. Uśmiechnął się pod nosem i skupił się na tańcu. Musiał przyznać, że radził sobie całkiem nieźle, co też okazywała kolejna piosenka przetańczona z seksowna szatynką. 


                                                       ~*~
No nie mogłam wytrzymać! Musiałam wam ukazać dzisiaj ten wczoraj napisany prolog! ;3 Jestem nim mega zachwycona, podobnie jak jedynką *.*  A do tego napisałam go w ekstremalnym tempie, gdyż w jakieś 30 minut + 15 ( chyba) minut na tworzenie dizajnu bloga ^^ Jestem z siebie mega dumna, gdyż wygląd bloga  jest dla mnie po prostu bajeczny! <333 A wy jak go oceniacie? ;3 Dwójeczka już w połowie napisana :) Miałam zacząć jak będę mieć spory zapas w rozdziałach, ale jakoś na pewno bd :) Tak, więc startujemy  z Szalpim ^^ Jedynkę postaram się wrzucić w środę lub piątek, tak aby zdążyć napisać dla rezerwy dwójkę :) Miałam mieć tydzień wolnego, ale pierdzielić to! :D Po prostu nie będę tyle pisać co zawsze ( co pewnie bd niemożliwe) i mogę nieco leniwie wrzucać tu rozdziały, ale zrozumcie, że urlop mi się należy ^^ ;)  Całuję i zapraszam do wyrażania opinii w komentarzach ;* Ktoś w ogóle bd to czytał? :P 
PS: Proszę o zgłoszenie się do zakładki informowani, jeśli chcecie być na bieżąco :)