Chwilę później do mieszkania Wiktorowicz prosto z apteki wparowała szatynka. Rudowłosa poderwała się z sofy i odebrała od przyjaciółki kawałek plastiku. Momentalnie podreptała w stronę łazienki, a gdy już miała zagłębił się we wnętrzu pomieszczenia przy jej boku pojawiła się Monika. Dziewczyna ułożyła drobną dłoń na ramieniu właścicielki mieszkania w ramach wsparcia i zaproponowała nawet, że może nią wejść, ale Kaśka natychmiast pokręciła głową i zatrzasnęła za sobą drzwi. Rzuciła okiem na test trzymany w ręce i wzięła głęboki oddech. Postąpiła według instrukcji i pozostało jej jedynie czekanie na wyrok. Nerwowo przemierzała łazienkę co jakiś czas, zerkając na wyświetlacz telefonu. Najgorsze jej pięć minut życia. Dlaczego musiały one tak cholernie długo trwać? Zniecierpliwiona omiotła wzrokiem plastik spoczywający na umywalce, wypuszczając ze świstem powietrze. Odetchnęła z ulgą, kiedy ekran Samsunga ukazał wyczekiwaną przez nią godzinę i sięgnęła po test. Przysiadła na krawędzi wanny i przymknęła powieki. Poczuła jak jej puls znacznie przyśpiesza, pociągając za sobą pracę na większych obrotach w krwiobiegu. Uniosła jedną z powiek i kątem oka zerknęła na wynik testu. W kącikach jej oczu zgromadziła się słona ciecz, która nie wiedzieć kiedy znalazła ujście i zdobiła obecnie jej policzki. Z jej gardła wydobywał się cichy szloch, który delikatnie wstrząsał jej ciałem. Dwie czerwone kreski. Przejechała opuszkiem po plastikowym opakowaniu, po czym odłożyła je na wannę i opuściła pomieszczenie. Tuż przy drzwiach łazienki czekała Dzika. Na widok zrozpaczonej kumpeli serce jej się krajało. Monika bez słowa podeszła do przyjaciółki i otuliła ją swoimi ramionami. Sama kiedyś była na jej miejscu. Nie planowała zajścia w ciążę z Aleksandrem przed ślubem. Jednak teraz była najszczęśliwszą kobietą na świecie. Miała przy swoim boku najcudowniejszego mężczyznę na świecie, mały skarb w postaci córeczki oraz ślub w niedalekiej przyszłości. Nie pytała, nie odzywała się. Wiedziała, że rudowłosej potrzebne jest teraz całkowite wyciszenie, aby wszystko sobie poukładać, wszystko przemyśleć. Delikatnie objęła ramieniem właścicielkę i zaprowadziła ją do salonu. Kaśka opadła na kanapę i zamglonym wzrokiem wodziła po kuchni, gdzie krzątała się Monia w przygotowaniu herbaty. Chwilę później pojawiła się w pomieszczeniu z parującymi kubkami, wręczając jeden z nich w dłonie Rudej. Dziewczyna skinęła jedynie głową w geście podziękowania i wpatrywała się w twarz przyjaciółki tymi błękitnymi, pozbawionymi iskierek tęczówkami.
-Czekolada?-przerwała panującą pomiędzy nimi ciszę Monika.
-Milka Oreo. -kącik ust Wiktorowicz drgnął subtelnie.
Partnerka Olka zaśmiała się pod nosem i powróciła na moment do kuchni. Po chwili opadła na mebel z wielkim opakowaniem słodkości w dłoniach. Rozpakowała czekoladę i wyciągnęła ją w kierunku Kaśki. Ta urwała od razu cały pasek kostek i przymknęła powieki, rozkoszując się smakiem alpejskiej czekolady. Dzika znała ją doskonale. Zawsze, gdy łapała doła pożerała czekoladę kilogramami i to ona czasami działała cuda.
-Co teraz będzie?-narzeczona blondyna podniosła wzrok na szatynkę.
-Na razie nigdzie nie pracujesz, więc masz ułatwioną sytuację. Będziesz po prostu o siebie dbać, zdrowo się odżywiać, nie przemęczać, unikać stresu. Na pewno znajdziesz oparcie w Arturze. Przecież on będzie wniebowzięty jak mu powiesz. -odpowiedziała spokojnie towarzyszka miedzianowłosej.
-Skąd mogę być pewna, że on chce teraz dziecka? Może to nieodpowiedni moment dla niego? Sama widzisz jak doskonale się teraz rozwija. Znowu znalazł się w kadrze Antigi. To najlepszy czas dla niego.
-Boże, kobieto! Przecież nie rodzisz w lipcu, aby przeszkodzić mu w Lidze Światowej! Olek też był zaskoczony, też nie planował ze mną dziecka, a widzisz jak teraz doskonale sprawuje się w roli ojca. Spokojnie. Najpierw powiedz o tym Antosiowi.
-Masz rację. Za bardzo się zapędzam. -zgodziła się z nią Kaśka.-Pójdę po Antka.
-Poczekaj, ja go tu przyprowadzę. Ty zastanów się jak mu to powiedzieć.-szatynka posłała przyjaciółce delikatny uśmiech.
Ruda przystała na propozycję Moniki i została w salonie. Pochłaniając czekoladę oraz pijąc herbatę układała sobie w głowie wszystko co powie synowi. Po chwili jej oczom ukazała się znajoma roześmiana twarz. Mimowolnie kąciki jej ust powędrowały ku górze, a z jej ciała uszło pewne napięcie. Chłopczyk wskoczył na jej kolana i obdarzył ją szerokim uśmiechem, eksponując przy tym swoje śnieżnobiałe perełki.
-Skarbie, chciałam Ci coś powiedzieć. Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi i Arturowi tego za złe. Wiedz, że oboje kochamy Cię najbardziej na świecie.-musnęła ustami jego policzek.
-Nie bardziej niż siebie nawzajem.-zaśmiał się blondyn.
-Antoś, otóż będziesz miał rodzeństwo.-kobieta zmierzyła jego jasną czuprynę.
-Boże! Kocham Cię mamusiu!- mały wtulił się w jej ciało.
-Ja Ciebie też skarbie. -pozostawiła mokry ślad na jego skroni.-Nie wiem jeszcze czy to braciszek czy siostrzyczka.-zachichotała.
***
Z szerokim uśmiechem przekroczyła próg gabinetu, witając się uściskiem dłoni z starszą blondynką. Ginekolog niemal natychmiast skierowała ją na kozetkę, a ta posłusznie zajęła tam miejsce. Ułożyła się wygodnie i wodziła wzrokiem za każdym ruchem lekarki. Krzewińska nasmarowała jej brzuch śliską substancją, po czym przyłożyła sprzęt do ciała pacjentki i badała rozwój jej ciąży. Wiktorowicz niczym zaczarowana wpatrywała się w monitor USG, czując jak z każdą chwilą kąciki jej ust unoszą się coraz wyżej. Ta mała istotka żyła w jej ciele i była owocem jej miłości z blondynem. Pani doktor także nikle się uśmiechnęła, opowiadając dziewczynie o rozwoju płodu. Kasia przymknęła powieki i wyobraziła sobie wypełnionego euforią Szalpuka, kiedy z jej ust pada, że zostanie ojcem. Zaśmiała się pod nosem i obdarzyła spojrzeniem panią Ewę. Kobieta poddała miedzianowłosej papierowy ręcznik, aby ta oczyściła brzuch z pozostałości żelu i wskazała dłonią na fotel przy biurku na przeciw swojego. Wiktorowicz otarła skórę i zameldowała się na wskazanym przez ginekolog miejscu. Blondynka z uśmiechem wpisywała w rubryki różnorakie informacje, a gdy skończyła spojrzała na swoją pacjentkę i udzieliła jej kilku rad, wyznaczając termin kolejnej wizyty. Kaśka pożegnała się z panią doktor uściskiem dłoni i opuściła pomieszczenie. Przed siedzibą Krzewińskiej czekała na nią pełna niepokoju, że wizyta tak długo trwa Monika. Jednak, gry ujrzała sylwetkę przyjaciółki wszystkie obawy zniknęły a na jej usta wstąpił promienny uśmiech.
-I jak z maluszkiem?-odezwała się Monika, przerywając panująca pomiędzy nimi ciszę.
-Wszystko dobrze.-obdarzyła ją subtelnym uśmiechem Ruda.-Już nie mogę doczekać się, aż powiem o tym Arcziemu.
-No widzisz, a tak się bałaś.-zaśmiała się szatynka.
-Zbędnie. Wiesz, nie minął nawet tydzień, a ja już kocham ten skarb.-mimowolnie Kaska pogładziła się po płaskim brzuchu.-Antoś będzie najszczęśliwszym bratem na świecie. Mam nadzieję, że się nie pozabijają.-zachichotała Wiktorowicz.
-Spokojnie, Antoś to aniołek i bezproblemowe dziecko.
Kaśka zaśmiała się pod nosem i pociągnęła przyjaciółkę w kierunku niedaleko znajdującego się sklepu. Monika uniosła pytająco brwi, a jej kumpela posłała jej tylko szeroki uśmiech. Przekroczyły próg budynku i przywitały się z sprzedawczynią znajdująca się za ladą, po czym zaczęły wędrówkę po lokalu. Po chwili rudowłosa odnalazła to, czego potrzebowała. Odsunęła drzwi od zamrażalki i sięgnęła dłonią po swój ukochany deser. Lody. Dzika splotła ramiona na piersiach i spojrzała na nią, a raczej zgromiła wzrokiem. Kilka dni temu dopiero zrobiła jej wykład o zdrowym odżywianiu, ale nic nie mogła poradzić na to, że jej mózg pragnął teraz ochłodzenia i to w najsmakowitszy dla niej sposób. Z pudełkiem Izy miała już udać się w kierunku kasy, gdy drogę zagrodziła jej Monika.
-Co to ma być?-wskazała oburzona na opakowanie deseru znajdujące się w dłoniach Kaski.-Co ja Ci mówiłam kilka dni temu? Zdrowe odżywianie tak? Ciąża to nie przelewki. Trzeba o siebie dbać.
-Ale Monia no... To tylko jedyny raz..-przekonywała ją niczym Antoś ją do kupna biletu na mecz.-Nie moja wina, że mam na nie smak. To przez ciążę właśnie.
-Dobra, niech Ci będzie, ale to jedyny raz.-pogroziła jej placem szatynka i osunęła się na bok.
Chwilę później w doskonałych nastrojach przemierzały centrum miasta, rozkoszując się cudowną pogodą. Promienie słońca padały na ich twarz, dodając im uroku, a wiatr delikatnie targał kosmykami ich włosów. Były pewne, że nic już nie może popsuć im tego dnia, kiedy z za jednego z budynków wyłonił się znajomy jednej z nich mężczyzna.
-Adrian?!-pisnęła zdziwiona Wiktorowicz, mierząc wzrokiem wysoką sylwetkę chłopaka.
~*~
Witam, witam ^^
Z okazji trwających już Świąt Wielkanocnych pragnę złożyć wam życzenia od mojej skromnej osoby :D Życzę Wesołych i Zdrowych Świąt Wielkanocnych, spędzonych w rodzinnym gronie oraz mokrego Dyngusa ;* Niech wiosenna aura udzieli się nam wszystkim i motywuje do działania ^^ Miał być to ostatni rozdział, jednak się chyba ciut nie wyrobiłam dla tego nie będę znowu obiecać, że zostało tyle i tyle do końca :P Powiem tylko jedynie, że naprawdę już niewiele do końca tej historii ;) Mam także dobrą wiadomość ;) Bracia Prevc idą mi jak burza i oni są winni ukazania rozdziału tak późno na pozostałych blogach ( tutaj i na Adnim, gdzie jeszcze nic w tym tyg. nie wrzuciłam) :D Mam nadzieję, że wybaczycie ;) Oby już niebawem byli pośród blogowego świata ^^ Pozdrawiam i do następnego :*
-Czekolada?-przerwała panującą pomiędzy nimi ciszę Monika.
-Milka Oreo. -kącik ust Wiktorowicz drgnął subtelnie.
Partnerka Olka zaśmiała się pod nosem i powróciła na moment do kuchni. Po chwili opadła na mebel z wielkim opakowaniem słodkości w dłoniach. Rozpakowała czekoladę i wyciągnęła ją w kierunku Kaśki. Ta urwała od razu cały pasek kostek i przymknęła powieki, rozkoszując się smakiem alpejskiej czekolady. Dzika znała ją doskonale. Zawsze, gdy łapała doła pożerała czekoladę kilogramami i to ona czasami działała cuda.
-Co teraz będzie?-narzeczona blondyna podniosła wzrok na szatynkę.
-Na razie nigdzie nie pracujesz, więc masz ułatwioną sytuację. Będziesz po prostu o siebie dbać, zdrowo się odżywiać, nie przemęczać, unikać stresu. Na pewno znajdziesz oparcie w Arturze. Przecież on będzie wniebowzięty jak mu powiesz. -odpowiedziała spokojnie towarzyszka miedzianowłosej.
-Skąd mogę być pewna, że on chce teraz dziecka? Może to nieodpowiedni moment dla niego? Sama widzisz jak doskonale się teraz rozwija. Znowu znalazł się w kadrze Antigi. To najlepszy czas dla niego.
-Boże, kobieto! Przecież nie rodzisz w lipcu, aby przeszkodzić mu w Lidze Światowej! Olek też był zaskoczony, też nie planował ze mną dziecka, a widzisz jak teraz doskonale sprawuje się w roli ojca. Spokojnie. Najpierw powiedz o tym Antosiowi.
-Masz rację. Za bardzo się zapędzam. -zgodziła się z nią Kaśka.-Pójdę po Antka.
-Poczekaj, ja go tu przyprowadzę. Ty zastanów się jak mu to powiedzieć.-szatynka posłała przyjaciółce delikatny uśmiech.
Ruda przystała na propozycję Moniki i została w salonie. Pochłaniając czekoladę oraz pijąc herbatę układała sobie w głowie wszystko co powie synowi. Po chwili jej oczom ukazała się znajoma roześmiana twarz. Mimowolnie kąciki jej ust powędrowały ku górze, a z jej ciała uszło pewne napięcie. Chłopczyk wskoczył na jej kolana i obdarzył ją szerokim uśmiechem, eksponując przy tym swoje śnieżnobiałe perełki.
-Skarbie, chciałam Ci coś powiedzieć. Mam nadzieję, że nie będziesz miał mi i Arturowi tego za złe. Wiedz, że oboje kochamy Cię najbardziej na świecie.-musnęła ustami jego policzek.
-Nie bardziej niż siebie nawzajem.-zaśmiał się blondyn.
-Antoś, otóż będziesz miał rodzeństwo.-kobieta zmierzyła jego jasną czuprynę.
-Boże! Kocham Cię mamusiu!- mały wtulił się w jej ciało.
-Ja Ciebie też skarbie. -pozostawiła mokry ślad na jego skroni.-Nie wiem jeszcze czy to braciszek czy siostrzyczka.-zachichotała.
***
Z szerokim uśmiechem przekroczyła próg gabinetu, witając się uściskiem dłoni z starszą blondynką. Ginekolog niemal natychmiast skierowała ją na kozetkę, a ta posłusznie zajęła tam miejsce. Ułożyła się wygodnie i wodziła wzrokiem za każdym ruchem lekarki. Krzewińska nasmarowała jej brzuch śliską substancją, po czym przyłożyła sprzęt do ciała pacjentki i badała rozwój jej ciąży. Wiktorowicz niczym zaczarowana wpatrywała się w monitor USG, czując jak z każdą chwilą kąciki jej ust unoszą się coraz wyżej. Ta mała istotka żyła w jej ciele i była owocem jej miłości z blondynem. Pani doktor także nikle się uśmiechnęła, opowiadając dziewczynie o rozwoju płodu. Kasia przymknęła powieki i wyobraziła sobie wypełnionego euforią Szalpuka, kiedy z jej ust pada, że zostanie ojcem. Zaśmiała się pod nosem i obdarzyła spojrzeniem panią Ewę. Kobieta poddała miedzianowłosej papierowy ręcznik, aby ta oczyściła brzuch z pozostałości żelu i wskazała dłonią na fotel przy biurku na przeciw swojego. Wiktorowicz otarła skórę i zameldowała się na wskazanym przez ginekolog miejscu. Blondynka z uśmiechem wpisywała w rubryki różnorakie informacje, a gdy skończyła spojrzała na swoją pacjentkę i udzieliła jej kilku rad, wyznaczając termin kolejnej wizyty. Kaśka pożegnała się z panią doktor uściskiem dłoni i opuściła pomieszczenie. Przed siedzibą Krzewińskiej czekała na nią pełna niepokoju, że wizyta tak długo trwa Monika. Jednak, gry ujrzała sylwetkę przyjaciółki wszystkie obawy zniknęły a na jej usta wstąpił promienny uśmiech.
-I jak z maluszkiem?-odezwała się Monika, przerywając panująca pomiędzy nimi ciszę.
-Wszystko dobrze.-obdarzyła ją subtelnym uśmiechem Ruda.-Już nie mogę doczekać się, aż powiem o tym Arcziemu.
-No widzisz, a tak się bałaś.-zaśmiała się szatynka.
-Zbędnie. Wiesz, nie minął nawet tydzień, a ja już kocham ten skarb.-mimowolnie Kaska pogładziła się po płaskim brzuchu.-Antoś będzie najszczęśliwszym bratem na świecie. Mam nadzieję, że się nie pozabijają.-zachichotała Wiktorowicz.
-Spokojnie, Antoś to aniołek i bezproblemowe dziecko.
Kaśka zaśmiała się pod nosem i pociągnęła przyjaciółkę w kierunku niedaleko znajdującego się sklepu. Monika uniosła pytająco brwi, a jej kumpela posłała jej tylko szeroki uśmiech. Przekroczyły próg budynku i przywitały się z sprzedawczynią znajdująca się za ladą, po czym zaczęły wędrówkę po lokalu. Po chwili rudowłosa odnalazła to, czego potrzebowała. Odsunęła drzwi od zamrażalki i sięgnęła dłonią po swój ukochany deser. Lody. Dzika splotła ramiona na piersiach i spojrzała na nią, a raczej zgromiła wzrokiem. Kilka dni temu dopiero zrobiła jej wykład o zdrowym odżywianiu, ale nic nie mogła poradzić na to, że jej mózg pragnął teraz ochłodzenia i to w najsmakowitszy dla niej sposób. Z pudełkiem Izy miała już udać się w kierunku kasy, gdy drogę zagrodziła jej Monika.
-Co to ma być?-wskazała oburzona na opakowanie deseru znajdujące się w dłoniach Kaski.-Co ja Ci mówiłam kilka dni temu? Zdrowe odżywianie tak? Ciąża to nie przelewki. Trzeba o siebie dbać.
-Ale Monia no... To tylko jedyny raz..-przekonywała ją niczym Antoś ją do kupna biletu na mecz.-Nie moja wina, że mam na nie smak. To przez ciążę właśnie.
-Dobra, niech Ci będzie, ale to jedyny raz.-pogroziła jej placem szatynka i osunęła się na bok.
Chwilę później w doskonałych nastrojach przemierzały centrum miasta, rozkoszując się cudowną pogodą. Promienie słońca padały na ich twarz, dodając im uroku, a wiatr delikatnie targał kosmykami ich włosów. Były pewne, że nic już nie może popsuć im tego dnia, kiedy z za jednego z budynków wyłonił się znajomy jednej z nich mężczyzna.
-Adrian?!-pisnęła zdziwiona Wiktorowicz, mierząc wzrokiem wysoką sylwetkę chłopaka.
~*~
Witam, witam ^^
Z okazji trwających już Świąt Wielkanocnych pragnę złożyć wam życzenia od mojej skromnej osoby :D Życzę Wesołych i Zdrowych Świąt Wielkanocnych, spędzonych w rodzinnym gronie oraz mokrego Dyngusa ;* Niech wiosenna aura udzieli się nam wszystkim i motywuje do działania ^^ Miał być to ostatni rozdział, jednak się chyba ciut nie wyrobiłam dla tego nie będę znowu obiecać, że zostało tyle i tyle do końca :P Powiem tylko jedynie, że naprawdę już niewiele do końca tej historii ;) Mam także dobrą wiadomość ;) Bracia Prevc idą mi jak burza i oni są winni ukazania rozdziału tak późno na pozostałych blogach ( tutaj i na Adnim, gdzie jeszcze nic w tym tyg. nie wrzuciłam) :D Mam nadzieję, że wybaczycie ;) Oby już niebawem byli pośród blogowego świata ^^ Pozdrawiam i do następnego :*
No może być wesoło. Ma nadzieję, że ten cały Adrian nie narozrabia.
OdpowiedzUsuńCo ten Adrian tutaj robi? :O
OdpowiedzUsuńA miało się ułożyć, a czuję, że jego pojawienie wszystko zepsuje :(
Nie rób tego, proszę.
Weny ;*
Zapraszam do siebie i czekam na szczere opinie :)
Pozdrawiam.
No, a już myślałam, ze wszystko się ułoży, a jednak na horyzoncie musiał pojawić się Adrian..oby tylko niczego nie popsuł :) :D Super rozdział, czytanie go było zwyczajną przyjemnością :* :) Czekam na kolejny rozdział no i oczywiście reakcje Arcziego, swoją drogą ciekawe czy się ucieszy :D Pozdrawiam i również życzę Wesołych Świąt i oczywiście udanego Lanego Poniedziałku ;* ;)
OdpowiedzUsuńDocieram dopiero dzisiaj a wszystko przez Pana Obrażalskiego. Rozdział jest fenomenalny, zresztą jak zawsze. Miałam cichą nadzieję,że teraz już wszystko się ułoży ale pojawia się tajemniczy Adrian. Czekam na następny i reakcję Artura :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy;)
Świetny rozdział tak miło i przyjemnie się czytało :D Czekam na rekacje Artura chociaż jestem pewna ze się ucieszy :) Tylko ten Adrian pewnie coś im namiesza
OdpowiedzUsuńFlavka
Niech im się wszystko ułoży. Chociaż ostatnie zdanie wskazuje coś innego. Oby tylko nie chciał niczego zepsuć. Kasia i Artur są tak wspaniałą parą, że muszą być razem i koniec :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :)