czwartek, 31 grudnia 2015

Czternasty: Będziesz się miała z czego tłumaczyć na przyszłej wizycie.

Nadszedł drugi dzień świąt. Kasia nadal przebywała w górach wraz z Antkiem, ale dziś jednak miała w planach opuścić Zakopane i udać się do Spały, aby odwiedzić swojego partnera. Z nikłym uśmiechem na ustach rozciągnęła się leniwie i przystanęła przy oknie, po czym wdrapała się na jego parapet i obserwowała mieniący się pod promykami słońca biały puch. Uwielbiała zimę. Kochała wieczorne spacery z synem podczas, których podziwiała urok tej pięknej pory roku. A jeszcze bardziej ubóstwiała poranne czy wieczorne bieganie ze słuchawkami w uszach. Wtedy mogła się w stu procentach odprężyć a i jednocześnie przeanalizować swoje życie. Jej przemyślenia przerwał dźwięk oznajmiający nową wiadomość. Zeskoczyła z parapetu i zeskakując ze schodów odblokowała Samsunga, odczytując treść SMS'a. 

Od: Artur
Usycham tutaj Czekoladko :( 

Zaśmiała się pod nosem na jego zwrot do jej osoby. Zdziwiona omiotła wzrokiem kuchnię, nie dostrzegając żywej duszy w jej wnętrzu. Dopiero po chwili zauważyła, że zegar wskazuje dopiero siódmą rano. Pokręciła ze śmiechem głową i otworzyła drzwi lodówki. Z wielkiej miski nabrała sobie na talerzyk dość sporą porcję sałatki oraz posmarowała kromkę margaryną i nałożyła na nią własnoręcznie wędzoną szynkę przez gospodynię. Ze smakiem zajadała się posiłkiem, po czym pozmywała po sobie i buszując po szafkach wreszcie odnalazła kubek oraz kawę, której kilka łyżeczek wsypała do naczynia. Po chwili zalała proszek wrzącą wodą i z parującą porcelaną w dłoniach opadła na sofę w salonie. Zatopiła swoje usta w gorącej cieczy, czując nieprzyjemne uczucie na języku. Pośpiesznie odłożyła kubek na stolik i zabrała się za wystukiwanie wiadomości do blondyna. Po kilkunastu SMS'ach oraz opróżnieniu naczynia zabarykadowała się w łazience, gdzie pobudziła swoje ciało ciepłym prysznicem i przygotowała go na trudy dzisiejszego dnia. Umalowana i ubrana zawitała do pokoju Antosia, przysiadła na rogu łóżka i przyglądała się chłopcowi pogrążonemu we śnie. Nie miała sumienia go budzić, ale przecież nie wybaczył by jej, gdyby sama udała się do Artura.

-Niuniek wstajemy.-zmierzyła jego jasną czuprynę. 

-Cooo? Ale dlaczegoo?-wypowiedział zaspany.

-Jedziemy odwiedzić Arcziego, bo tam usycha.-zaśmiała się.

Mały pędem poderwał się z łóżka i powędrował do kuchni. Wiktorowicz zachichotała pod nosem i podreptała za nim. Postawiła przed nim talerz z sałatką i zniknęła we wnętrzu pokoju. Zaścieliła swoje posłanie i poukładała ubrania w walizce, po czym ją dosunęła i powróciła do syna. Jej skarb stał już koło drzwi, ukazując jej rządek śnieżnobiałych perełek. Zadziwiał ją jeśli chodziło o prędkość zbierania się, kiedy oznajmiała mu wizytę Szalpuka u nich w domu lub jego odwiedziny. Cmoknęła malca w policzek i narzuciła na siebie kurtkę po czym wsunęła na nogi kozaki oraz wyposażyła głowę w ciepłą czapkę z pomponem, a ręce w rękawiczki. Miała już ułożyć dłoń na klamce, kiedy do salonu wparowała babcia Krysia:

-Dziecino kochana! Gdzie to Ty się wybierasz? Przecież święta są!

-Mi też Ciebie miło widzieć babciu.-rzuciła ze śmiechem.-Chciałam złożyć wizytę Arturowi. Nie chce by sam siedział w te święta.-tłumaczyła się, chcąc uniknąć poruszenia tematu siatkarza.

-Artur to chłopak mamy. Siedzi teraz w Spale i trenuje wraz z reprezentacją, ale mama mówiła, że za nami tęskni i...-opowiadał chłopiec jak zaczarowany.

-Ty już się kochany przymknij.-przerwała mu rodzicielka.

-No no kochana. Będziesz się miała z czego tłumaczyć na przyszłej wizycie. -puściła jej oczko starsza kobieta.-To z nim rozmawiałaś wczoraj przez telefon i tak cudownie się uśmiechałaś? 

-Owszem, babciu. 

-No już zmykaj, ale nie myśl, że Ci się to upiecze.-pogroziła jej palcem staruszka. 

Kobieta uściskała gospodynię chatki górskiej i posłała jej wdzięczny uśmiech, po czym chwyciła za walizkę i opuściła rezydencję dziadków. Nucąc pod nosem świąteczne piosenki zapakowała walizkę do bagażnika, zapięła syna w foteliku i zameldowała się na fotelu kierowcy. Odpaliła silnik i obrała cel pod nazwą Spała. 

                                                      ***
Z szerokim uśmiechem na ustach przywitała się z Fabianem, który przechodził akurat korytarzem. Rzeszowianin niemal nie zszedł za zawał, kiedy ujrzał ją w progu ośrodka. Przecież na mecze Asseco chodziła rzadko, więc co ona mogła tu robić? Minął ją bez słowa i udał się w dalszą część budynku. Zdziwiona zachowaniem dziewczyna natychmiast powędrowała tuż za nim. Rozgrywający spojrzał na nią z obojętnością i prychnął. Gdy po raz kolejny chciał ją ominąć, stanęła na przeciw niego i wbiła palec w jego klatkę piersiową, rzucając w jego stronę pytanie : " o co Ci chodzi?". Drzyzga westchnął głośno i przeczesał nerwowo swoje ciemne włosy, po czym wybuchł do niej z pretensjami, że nagle go zauważyła. A gdy w rzeszowskiej twierdzy odbywał się mecz ani nie raczyła się pofatygować ruszyć tam swojego zgrabnego tyłka. Kaśka kompletnie nie miała pojęcia, że chłopakowi aż tak brakuje jej obecności. Poznała Fabio za sprawą Ignaczaka i od samego początku zyskała ona u niego sympatię. Zawsze się świetnie dogadywali, znajdowali wspólny język, aż tu nagle coś takiego. Poczuła się podle. Zawsze gdy tylko zawitała do Podpromia wymieniali ze sobą choćby kilka zdań, a czasami analizowali razem błędy po przegranym meczu, a teraz ona kompletnie zerwała z nim kontakt, nie mając pojęcia, że on naprawdę lubił gdy wpadała na ich mecze. Dziewczyna spuściła głowę i zerwała się z miejsca, ale brunet w porę chwycił ją za ramiona i zatrzymał na poprzednim miejscu. 

-Przepraszam, zbyt mocno wybuchłem, ale cholera mogłaś choć raz zadzwonić, napisać. Naprawdę cię mała polubiłem, a Ty kompletnie żadnego odzewu. A teraz jakby z nieba zjawiasz się tutaj.-wypowiedział dość spokojnie. 

-To ja przepraszam. Masz rację. Mogłam się odezwać. Po prostu codzienność mnie tak pochłonęła, że nie miałam kiedy wpadać do was na mecze czy treningi. -przyznała mu rację.-Nie miałam jednak pojęcia, że aż tak mnie polubiłeś.-posłała mu nikły uśmiech.

Zrobiło jej się tak cholernie głupio. Siatkarz przygarnął ją do siebie i zamknął w uścisku, szepcząc że wszystko już jest w porządku. Rudowłosa uniosła głowę i skinęła głową. 

-Zrobisz coś dla mnie?-zapytała niepewnie.

-Zależy co.-zaprezentował jej swoje uzębienie. 

-Wiesz może gdzie znajdę Artura? 

-Za przeproszeniem... Co kurwa?! Że niby Szalpuka?!-zdziwiony wtopił w nią swój wzrok. 

Dziewczyna zaśmiała się cicho i pokiwała twierdząco głową. Fabian nie mógł wyjść z szoku, że taka dziewczyna jak Kaśka poszukuje tutaj tego szalonego blondyna. O co tu chodziło? Barmanka posłała mu jedynie tajemniczy uśmiech i poprosiła by streszczał się z odpowiedzią. Brunet lekko jeszcze zdezorientowany wskazał jej ręką kierunek, w którym powinna się udać, aby odnaleźć jego zacisze. Wiktorowicz musnęła ustami jego policzek i szybkim krokiem powędrowała w podaną przez zawodnika Resovii stronę. Zapukała delikatnie w dębowe drzwi z widniejącymi na nich numerkiem 126, a kiedy usłyszała ciche "proszę" zamaszystym ruchem pociągnęła klamkę i wpadła do środka. Blondyn akurat uzupełniał płyny po niedawno skończonym treningu, dlatego też, gdy w progu ujrzał swoją w pełnej okazałości miedzianowłosą partnerkę zawartość butelki mineralnej wylądowała na jego dresach. Zaklął pod nosem cicho i momentalnie poderwał się do pozycji stojącej, próbując strzepać z części garderoby niechciany płyn. 

-Kaśka! Cholera jak ja tęskniłem!-wydarł się na całe gardło przyjmujący. 

Ruda zaśmiała się głośno i utonęła w ramionach radomskiego zawodnika. Przymknęła powieki, oparła głowę o jego klatkę piersiową i wsłuchiwała się w przyśpieszone tempo bicia serca ukochanego. Zaciągała się także jego intensywnymi perfumami, którymi pachniał dokładnie dwa dni temu. W końcu podniosła głowę i ich spojrzenia się spotkały. Jego czekoladowe tęczówki iskrzyły niczym śnieg w pomykach słońca. Kochała je takie. Nim spostrzegła a jego wargi wylądowały na jej ustach. Spragniony jej bliskości chwycił ją za pośladki i zaczął kierować się w stronę łóżka. Usiadł na materacu i posadził sobie dziewczynę na kolanach. Rudowłosa niczym pijawka wpiła się w jego aksamitne wargi, przeczesując palcami jego jasną czuprynę. Jego dłoń natomiast wędrowała po plecach dziewczyny, na co tak jedynie pomrukiwała cicho. Po kilku minutach oderwali się czego przyczyną był zwyczajny brak powietrza. Kasia spojrzała na chłopaka z urzekającym uśmiechem, po czym pogładziła go po policzku zewnętrzną częścią dłoni i musnęła jego policzek swoimi ustami.

-Tak bardzo mi Ciebie brakowało.-wyszeptała, wtulając się w jego klatkę piersiową. 

-Nie masz pojęcia jak mi Ciebie.-odpowiedział, całując jej czoło. 

-Kiedy masz kolejny trening?-uniosła na niego wzrok.

-O 18.-odparł szybko.-A gdzie Antoś? 

-Zaprowadziłam go do pokoju Śliwki.

-Skubana.- zaśmiał się.-Stefan Cię nie widział?-zapytał z obawą.

-Pewnie, że widział i kazał nic nie nabroić.

-Oszalałaś?! Teraz będę miał przejebane!-uniósł się.

-Żartuje głuptasie.

Kilkanaście minut później, gdy para leżała w siebie wtulona na łóżku siatkarza do pomieszczenia wpadł uradowany blondyn, a tuż z za jego pleców wyłonił się Aleksander. Wiktorowicz poderwała się z posłania i zamknęła przyjmującego w dość silnym uścisku. Brunet zachichotał cicho, także przytulając się do Kasi. Antoś zajęty Szalpukiem siedział wraz z nim na łóżku, a miedzianowłosa przysiadła na jednym z foteli w kącie pokoju wraz ze swoim przyjacielem.

-Ten Twój to codziennie jakąś panienkę tutaj pyka. Co noc z za ścian słyszę ich dyszenie. Nawet Antiga obdarował go w zamian 20 dodatkowymi kółkami. Ja tam bym na Twoim miejscu zrobił z tym nie wybrykańcem porządek.-puścił jej oczko roześmiany Olek. 

-Szalpuk! Ty zdradziecka jaszczurko!-obdarzyła go morderczym spojrzeniem.-Ja wiedziałam, że z tą Jolą to żarty nie są! 

-Przestań! Wierzysz tej zakłamanej żmii czy swojego blondasowi?-wyszczerzył się Artur.

-Zdecydowanie wężowi.-stwierdziła pewnie. 

-Radzę Ci złotko wiać. -zaśmiał się Śliwka, a Szalpuk niczym strzała wypadł z pokoju. 

                                                               ~*~

Uch! Wyrobiłam się! ^^ Brawo ja! :D Tym razem w wasze ręce leci luźny, z humorem odcinek losów K&A ;) Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu ;3 Kolejny planuje tak dodać trzeciego stycznia jak wszystko pójdzie zgodnie z planem :P Miałam już wczoraj usiąść i pisać, ale popsułam komputer :/ Na szczęście tata się ulitował i go naprawił ^^ Dzięki Ci tatuś! :D :* A teraz przejdźmy do nieco innej rzeczy... A mianowicie założyłam nareszcie bloga, na którym będziecie mogły śledzić losy Jochena i Adrianny *.* Na razie jednak skupiam się na tej historii i dopiero po jej zakończeniu ruszę pełną parą na J&A ;) Obecnie możecie zajrzeć do zakładki bohaterów, obejrzeć zwiastun i przeczytać wprowadzenie, zwane prologiem, a także kilka słów od mnie ^^ Zapraszam serdecznie! :) Całuję i widzimy się mam nadzieję w niedzielę ;* 
PS: Jeszcze raz Szczęśliwego Nowego Roku! :*
Jak Wenus i Mars. Jesteśmy z innych gwiazd.




niedziela, 27 grudnia 2015

Trzynasty: Jesteś urocza, kiedy się wstydzisz.


Chcę Cię po prostu dla siebie 
bardziej niż możesz sobie wyobrazić
Spełnij moje marzenie, 
Wszystkim czego chcę na święta jesteś Ty.


Wypoczęta pozwoliła się unieść swoim powiekom, aby po chwili tego pożałować. Zaklęła cicho, gdy jej ciemne tęczówki zaatakował jeden z promyków słońca przedostających się przez okno, które to nie było całkowicie przysłonięte żaluzją. Pośpiesznie zakryła oczy dłońmi, chroniąc je tym samym przed nieproszonym gościem, który wtargnął do jej sypialni. Chwilę później przyzwyczaiła się już do jasności panującej w czterech ścianach i przeniosła ciężar ciała na łokcie, po czym rozejrzała się po wnętrzu sypialni. Gdy jej wzrok zatrzymał się na pogrążonej we śnie twarzy przyjmującego kąciki jej ust momentalnie wzbiły się na wyżyny. Przewróciła się na prawy bok i oparła głowę na łokciu, wpatrując się niczym zaczarowana w blondyna. Nie mogła się powstrzymać i pogładziła zewnętrzną częścią dłoni jego policzek, a gdy czekoladowe tęczówki wbiły w nią swój wzrok poczuła przyjemny dreszczyk przebiegający jej ciało. Powitała swojego partnera ciepłym uśmiechem i kontynuowała pieszczotę. Artur jednak chwycił jej nadgarstek i przekręcił się, zawieszając nad jej twarzą. Jego ciepły oddech muskał jej policzki, a usta zdobił łobuzerski uśmiech. Wszystko to dopełniało wpatrywanie się głęboko w jej oczy. Wbiła zęby w dolną wargę, powstrzymując się przed rzuceniem na niego. Cholera! Ten nieziemsko przystojny blondyn właśnie doprowadzał ją do szaleństwa! Nim zauważyła a jego aksamitne wargi miażdżyły jej usta. Przymknęła powieki i spragniona odwzajemniała każdy pocałunek, oddając mu całą siebie. Po dłuższej chwili oderwał się od niej, posyłając jej łagodny uśmiech. Ona natomiast przysiadła na brzegu łóżka i zdyszana wzięła głęboki oddech. Jej uszy pieścił cichy śmiech, wydobywający się z jego gardła. Odwróciła głowę i spojrzała na niego zdezorientowana. 

-Widzę, że Twój były był totalnym leszczem. Skoro to Cię zmęczyło, to nie chce myśleć co będzie po upojnych nocach.-wyszczerzył się siatkarz. 

-Szalpuk! Czy Ty aby nie zapędzasz się za daleko?!-rudowłosa uniosła brew.

-Nie, ależ skąd kotku.-szepnął do jej ucha.-Kocham Cię.-objął ją w pasie i przyssał się do jej szyi.

-Hola! Hola! Nie przesadzaj!-otrzeźwiała momentalnie.

Wygnała blondyna z sypialni, uprzednio skradając całusa z jego miękkich warg i zabrała się za poszukiwanie odpowiedniego stroju na dzisiejszy dzień. Przesuwając wieszaki wreszcie odnalazła idealną na uroczystość Bożego Narodzenia czarną kreację z białymi elementami oraz długimi rękawami, która doskonale przylegała do jej smukłej sylwetki (klik). Z subtelnym uśmiechem na ustach zniknęła za drzwiami łazienki i przyodziała się w sukienkę, dobierając do niej tej samej barwy szpilki. Blondyn zagwizdał głośno na widok przepięknie wyglądającej miedzianowłosej i odsunął przed nią krzesło, a następnie ułożył na stole talerz ze smakowicie wyglądającą jajecznicą, muskając subtelnie policzek dziewczyny. Kasia obdarzyła go delikatnym uśmiechem i zabrała się za konsumowanie śniadania. Przyjmujący tymczasem zawitał w progi lokum Antosia, przykucnął przy jego łóżku i poczochrał go po jasnej czuprynie, tym samym wyrywając ze snu. Chłopczyk powitał go ukazaniem swojego uzębienia i rzucił mu się na szyję. Mężczyzna zachichotał pod nosem, po czym objął brzdąca i przytulił go do siebie, a następnie ruszył z nim na rękach ku kuchni. Wiktorowicz oparta o kuchenny blat i wpatrzona w rozciągający się za oknem krajobraz miasta w swoich dłoniach trzymała kubek ozdobiony twarzą mikołaja, upijając z niego spore łyki gorącego, pobudzającego jej napoju. Przymknęła powieki i zaciągnęła się aromatycznym zapachem ciemnej cieczy, po czym przyłożyła naczynie do swoich ust i po chwili rozkoszowała się jego smakiem. Pochłonięta tym detalem nie zauważyła pojawienia się w kuchni dwóch najważniejszych w jej życiu mężczyzn. Dopiero gdy poczuła jak jej nogi ktoś obejmuje powędrowała wzrokiem na dół, a kąciki jej ust momentalnie powędrowały na górę. Odłożyła naczynie na kuchenny blat i schyliła się, aby wziąć na ręce swoją małą kopię. Antoś zadowolony wtulił się w swoją rodzicielkę, pstrykając palcem w jej nos. Kasia zachichotała cicho i ucałowała syna w czoło, spoglądając na swojego partnera. Dopiero teraz spostrzegła, że jej chłopak od rana paraduje po mieszkaniu w samych bokserkach. Nieco dłużej niż powinna zawiesiła swój wzrok na jego nagim torsie. Nie posiadał zbyt dużej muskulatury, ale był w końcu w początkującej fazie kariery. A po za tym miał tylko 20 lat. Mimo swojego młodego wieku dawał jej tyle radości i szczęścia choćby jedynie swą obecnością. Jednak jak to wyglądało. Ona 25-letnia dojrzała kobieta z synem przy boku, a on delikatnie mówiąc, "główniarz", który rozpoczynał swoją przygodę ze sportem. Jak tylko podłapią to gazety to zrobią mu z życia piekło. 

-Ziemia do Wiktorowicz! Hej! Jesteś tam!-blondyn machał dłonią tuż przed jej oczami.

-Co? Przepraszam, zamyśliłam się.-zarumieniła się, jednocześnie spuszczając wzrok z kuszącej części ciała siatkarza.

-Jesteś urocza, kiedy się wstydzisz.-szepnął do jej ucha, przegryzając delikatnie jego płatek.

Kaśka mruknęła zadowolona, odchylając głowę. Gdyby nie przypomnienie Antosia o jego osobie obecnej w kuchni za pewne doszłoby do większych czułości. Rodzicielka blondyna odskoczyła momentalnie od zawodnika Cerradu i zaproponowała przygotowanie posiłku dla swojej pociechy.  

                                                                         ***
Niechętnie opuściła swoje cztery kąty. Jednak w końcu musiał nadjeść czas pożegnania. Wiedziała jedno. Ten wyjątkowy, wigilijny wieczór zapamięta na bardzo długo. Powolnym krokiem przy boku blondyna podążała w kierunku jego srebrnego Audi. Mocniej opatuliła się zimową kurtką, gdyż siły natury dawały o sobie znać po przez silny wiatr. Kosmyki jej włosów bezwładnie unosiły się w powietrzu, padając na jej twarz. Zaklęła cicho, próbując je od niej odciągnąć. Wtedy blondyn nagle się zatrzymał i odwrócił na pięcie w jej stronę. Delikatnie chwycił za jeden z niesfornych kosmyków i zaplótł go za ucho, co po chwili także uczynił z resztą. Kasia uśmiechnęła się z wdzięcznością i rozejrzała wokół. Okazało się, że znajdują się obok samochodu przyjmującego. Pomiędzy nimi zapanowała niezręczna cisza. Blondyn wykorzystał okazję i ujął twarz rudowłosej w swoje dłonie. Pogładził kciukiem jej policzek, po czym musnął ustami jej miękkie, czerwono krwiste wargi. Dziewczyna spragniona czułości z jego strony rozchyliła wargi i pozwoliła siatkarzowi wślizgnąć język do swojego gardła. Mruknęła zadowolona, kiedy gładził on jej podniebienie. Czuła, że powoli odpływa w stronę nieba. Przy jego boku czuła się niczym księżniczka. Mimo iż byli razem tak krótki czas ona już widziała jak Artur się o nią troszczy po przez małe gesty, jakim jest czułym i delikatnym facetem. Kochała go właśnie za te cechy. A do tego zestawu dorzucić można było urzekający uśmiech, na którego widok miękły jej kolana, czy też umiejętność nieziemskiego całowania. Wplotła palce w jego jasne kosmyki, pociągając je delikatnie. Siatkarz zadowolony przegryzł delikatnie jej wargę, na co ona jęknęła cicho. Posadził ją na masce samochodu i przeniósł swoje dłonie na jej biodra. Było jej tak dobrze. Nie chciała tego przerywać, ale doszła do wniosku, że zbyt daleko się zapędzili.

-Artur.-wysapała zdyszana.

-Przepraszam, poniosło mnie, ale po prostu nic na to nie poradzę, że wariuję. Masz tak kuszące ciało.-wyszeptał czule tuż do jej ucha.

-Przestań.-na jej policzki wstąpił rumieniec.

Pośpiesznie spuściła głowę, aby siatkarz tego nie zauważył. On jednak spostrzegł to i zaśmiał się pod nosem. Zewnętrzną częścią dłoni pogładził jej policzek i uśmiechnął się w ten jakże urzekający i cudowny sposób, ukazując swoje błyszczące perełki. Kochała ten uśmiech. Był tak szczery i piękny. Wyrażał więcej niż tysiąc słów. 

-Jesteś taka słodka. Jesteś moją małą czekoladką, której nigdy nie pożrę i będę trzymał w pudełeczku, a dokładniej w moich ramionach do końca życia.-spojrzał głęboko w jej oczy.

-Kocham cię.-wyszeptała wprost w jego wargi. 

-Ja ciebie bardziej, skarbie.-musnął ustami jej policzek. 

Nim zniknął za drzwiami samochodu dostrzegła w jego ciemnych tęczówkach niesamowicie mieniące się iskierki.  Kąciki jej ust wzbiły się na wyżyny. Ten facet był cudowny. Z rozmyśleń wyrwał ją klakson wydobywający się z jego cacka. Niczym oparzona zeskoczyła z samochodu, parskając śmiechem. Otwarła drzwi samochodu i siłą wyciągnęła z fotelu siatkarza, po czym wtuliła się w niego. Tonęła w jego ramionach dobrą chwilę, wdychając zapach jego intensywnych perfum i napawając się ostatnimi chwilami jego bliskości. Chwilę później wydając ryk klaksona odjeżdżał z pod jej bloku, machając jej na pożegnanie. Posłała mu lotnego całusa i śmiejąc się głośno powędrowała z powrotem do mieszkania. Szczęśliwa podśpiewywała pod nosem jakaś miłosną piosenkę, przeskakując ze stopnia na stopień. W swoim lokum została gotowego do wyjazdu syna oraz małą walizkę. Potargała jasną czuprynę Antka i narzuciła na siebie komin, którym opatuliła się szczelnie oraz założyła na głowę czapkę, a na nogi ubrała swoje ulubione botki. 

                                                                                 ***
Z szerokim uśmiechem rzuciła się na szyję babci i dała ucałować jej swojej policzki. Pociągnęła za sobą walizkę i dała znak Antosiowi, aby także wszedł do środka. Babcia Krystyna przywitała go czule po czym zaprosiła do kuchni na gorącą czekoladę. Już niedługo na miejsce mieli także dotrzeć rodzice Kaśki. Wiktorowicz zmęczona nieco podróżą opadła na sofę w salonie i zatrzymała swój wzrok na jednym z świątecznych filmów nadawanych przez Polsat. Po dłuższej chwili jednak podreptała do okna i westchnęła głośno na krajobraz rozciągających się nieco ośnieżonych gór. Uwielbiała je. Od dziecka kochała się wspinać i często wyjeżdżała z rodzicami w Tatry czy Bieszczady. Uśmiechnęła się subtelnie na to wspomnienie i udała do kuchni. Babcia Krysia w najlepsze opowiadała małemu o przebiegu wczorajszej wigilii i o niezdarności dziadka Janka, który to prawie przewrócił choinkę, gdyż potknął się o Puszka i prawie na niej wylądował. Antoś zanosił się głośnym śmiechem, wysłuchując opowieści babci. Niedługo później w pomieszczeniu pojawił się także gospodarz górskiej chatki. Dziadek uściskał swojego wnuka na wszystkie strony i posadził na swoim kolanie, po czym zabrał się za opowiadanie historii. Kasia uśmiechnęła się pod nosem i przeprosiła zebranych, po czym udała się na spacer po okolicy. Przyodziana w ciepłą kurtkę oraz czapkę wraz z kominem i rękawiczkami przemierzała otulone ciemnością i oświetlone latarniami ulice, wdychając do swych płuc górskie, świeże powietrze. Po dłuższej chwili wyciągnęła z kieszeni swojego niezawodnego Samsunga i wybrała z kontaktów zdjęcie Szalpuka. Przyłożyła telefon do ucha i grzebiąc czubkiem buta w chodniku oczekiwała podniesienia słuchawki przez blondyna. 

-Czekaj Jola! Zaraz dokończymy tylko odbiorę ten cholerny telefon!-wykrzykiwał Artur.

-Szalpuś! Chcesz po pysku jak się tylko spotkamy? Ja ci nie dam robić ze mnie idiotki.-odparła poważnie rudowłosa.

-Przestań, to tylko takie żarty byś była o mnie zazdrosna.-zapewne teraz szczerzył się jak głupi do sera.-A tak na poważnie szaleje tu bez Ciebie. Zaraz zwariuję jeśli Cię nie zobaczę. Czy my musimy być od siebie oddaleni tyle kilometrów?-jęczał do słuchawki.

-Powiem Ci coś. Zachowujemy się jak zakochane nastolatki.-parsknęła śmiechem.-Dzwonimy do siebie, nie możemy doczekać się kolejnego spotkania... Boże! Artur! Coś Ty ze mną zrobił!? 

-Rozkochałem w sobie.

-Aż mnie kusi by ci przyładować, ale masz szczęście bo do Radomia cegłówką nie dorzucę. 

-Mam pomysł. Ucieknijmy razem. Zostaw Antka u dziadków i zwiej do mnie.

-Ciebie już całkiem pochrzaniło blondasie! 

-No widzisz co ty ze mną robisz! A tak poważnie to opowiadaj co tam u Ciebie? 

Uśmiechnięta od ucha do ucha przemierzała drogę powrotną do domu. Non stop nawijała coś do telefonu, a przechodni wywracali tylko oczami, gdy z jej gardła wydobywał się głośny śmiech. Ale co ona mogła poradzić. Była po prostu zakochana. Niczego nieświadoma stała pod chatką dziadków, próbując pożegnać się ze swoim chłopakiem. Tymczasem Krystyna pod czujnym okiem przyglądała się poczynaniom swojej wnuczki. I na jej ustach zagościł uśmiech, gdy dostrzegła jak ta w podskokach podąża w kierunku drzwi i podśpiewuje pod nosem. Co ta miłość z ludźmi robi? 

                                      ~*~
Wróciłam! Przepraszam, że musiałyście tyle czekać na ten rozdział, ale całkowicie pochłonęła mnie nauka i porządki świąteczne :/ Zaczęłam pisać ten rozdział w piątek, ale potem nie miałam kiedy usiąść, aby go skończyć :P Tym razem mam nadzieję, że nie będzie tak długiej przerwy :) Nie złożyłam wam niestety życzeń świątecznych, ale noworoczne mogę już złożyć ^^ 
W nowym roku życzę Wam przede wszystkim wytrwałości w swoich postanowieniach, samych radosnych i udanych dni, pozytywnej energii, spełnienia marzeń oraz wielu siatkarskich emocji i wytrwania ze mną kolejnych kilku miesięcy :*  A i przede wszystkim zdrowia i znalezienia swojej połówki, a tym, które ją już posiadają szczęścia przy jej boku ;*
Pozdrawiam i do zobaczenia ( mam nadzieję już niebawem ^^) ;* 

sobota, 12 grudnia 2015

Dwunasty: Nie wybaczyłbym sobie, gdybym Cię zranił.

Polecam załączyć dla świątecznego nastroju/klimatu ^^
Rozdział z dedykacją dla Patyyk, która niedawno powróciła do czytania mojego bloga oraz Magdy, która obchodzi dzisiaj swoje urodziny :* <3 Wszystkiego najlepszego Koffana :D ;*

Z kubkiem parującego napoju spoczywa na kanapie w salonie wtulona w silne ramiona Olka. Po jej policzkach spływa słona ciecz, która pociąga za sobą czarne strugi tuszu. To co stało się kilkanaście minut temu jeszcze wciąż do niej nie dociera. Przecież Penchev zawsze był dla niej takim młodszym, przyrodnim bratem, z którym uwielbiała spędzać czas, śmiać się do utraty tchu... Nigdy w życiu nie pomyślałaby, że pewnego dnia złączy się z nim w pocałunku. Okay, tam była jemioła... Ale co z tego, skoro Nikolay pogłębił pieszczotę, a ona ją odwzajemniła? Przecież mogła go odepchnąć. Po prostu nie mogła pojąć swojego zachowania. Może była spragniona bliskości? W końcu już od kilku lat trwała w samotności, nie ufała płci przeciwnej i nie pozwalała na nim więcej jak na zwykłą znajomość. Być może to alkohol tak wpłynął na jej zachowanie, a nie ukrywała tego choćby w sposobie poruszania, że sporo procentów zaległo w jej żyłach. W końcu do mieszkania Wiktorowicz zawitała Monika. Rudowłosa poderwała się z miejsca i rzuciła się na szyję przyjaciółki, niemal natychmiast wybuchając płaczem. Szatynka westchnęła tylko i mocniej przytuliła do siebie barmankę, gładząc dłonią jej plecy. Jakimś cudem Dzikiej udało się zaprowadzić do sofy dziewczynę, która momentalnie ułożyła głowę na jej ramieniu i łkała cicho, podciągając nosem. Monia bez zastanowienia objęła ramieniem Wiktorowicz i szeptała cicho, że wszystko będzie dobrze, starając się ją uspokoić. W końcu po kilkunastu minutach Ruda sięgnęła po naczynie zawierające malinową herbatę i przyłożyła je do ust, przymykając powieki. Odchyliła delikatnie głowę do tyłu i odetchnęła głęboko. Uniosła swoje ciemne tęczówki na osobę przyjaciółki i posłała jej blady uśmiech.

-Powiesz mi wreszcie co takiego się wydarzyło?-Dzika chwyciła ją delikatnie za dłoń, aby dodać jej otuchy.-Olek! Dawaj tu czekoladę!-krzyknęła w stronę partnera znajdującego się w kuchni. 

Śliwka momentalnie pojawił się w pomieszczeniu, w którym przebywały dziewczyny i ułożył opakowanie Milki Oreo na szklanym stole. Kaśka zaśmiała się cicho na widok przerażenia wymalowanego na jego twarzy, a siatkarz ułożył dłonie na ramionach przyjaciółki i posłał jej ciepły uśmiech. Opadł na miejsce obok, wcześniej upewniając się czy aby na pewno może zostać i oczekiwał opowieści barmanki.

-No bo wiesz... Pamiętasz jak wspominałam Ci o tym, że chłopaki zapraszają mnie na lampkę wina?-Kaśka spojrzała pytająco na szatynkę, a gdy ta przytaknęła głowa kontynuowała.-Dzisiaj się do nich wybrałam. Naprawdę świetnie się bawiłam. Pośmiałam się, potańczyłam z Iwoną. Gdy poszłam się napić do kuchni wparował Niko. Staliśmy pod jemiołą, więc ten popatrzył na mnie znacząco, ale ja tylko stałam rozbawiona tą sytuacją i kręciłam głową. A ten z nienacka musnął moje usta, a potem pogłębił pocałunek, a co najgorsze mi się to cholernie podobało i ani myślałam go odpychać. Gdyby nie Ignaczak pewnie doszłoby do czegoś więcej. A najgorsze jest to, że czuję się jakbym zdradziła Artura.-wbiła wzrok w podłogę. 

-Chwila, chwila... Czy ja się przesłyszałam?! Czujesz się jakbyś zdradziła Artura?! Kaśka! Ty go kochasz! Wiedziałam to od samego początku! Nareszcie przejrzałaś na oczy! -wrzasnęła uradowana Monika.- Nie przejmuj się tym. Byliście pijani. Wiesz dobrze, że takie sytuacje się zdarzają. Przecież Niko ma dziewczynę, a  wy traktujecie się jak rodzeństwo. Wszystko będzie dobrze. -odniosła się do sytuacji. 

Wiktorowicz otarła zewnętrzną częścią dłoni policzki i uśmiechnęła się delikatnie w stronę przyjaciół. Chwilę później była już miażdżona w ramionach szatynki, która niebywale cieszyła się z ostatniego zdania Kaśki wypowiedzianego w jej monologu. Ruda jakby się ocknęła i sięgnęła po słodkość spoczywającą na jej stoliku. Z szerokim uśmiechem na ustach urwała pasek czekolady i wpakowała go na raz do buzi, śmiejąc się z samej siebie. Śliwka pokręcił roześmiany głową i musnął czekoladą policzki dziewczyny, które udało mu się zabrudzić. Kaśka obdarzyła go spojrzeniem pełnym mordu i chwilę później jednak z poduszek znajdujących się na kanapie zagościła na czuprynie przyjmującego. 

                                                                  ***
Energicznie opuściła łóżko i powędrowała do pokoju Antka. Gilgocząc jego brzuch wybudziła go ze snu, ukazując swoje śnieżnobiałe uzębienie zakomunikowała mu, że dzisiaj wigilia. Blondyn momentalnie poderwał się na równe nogi i oplótł rączkami szyję rodzicielki, tuląc się do niej. Kasia uśmiechnęła się pod nosem i przytuliła swoją pociechę, muskając ustami jego czoło. Chłopczyk oderwał się od mamy i pobiegł do kuchni, a tuż za nim podążała roześmiana kobieta. Miedzianowłosa w doskonałym humorze smażyła jajecznicę, a także przygotowywała gorącą czekoladę. Po żwawym śniadaniu w towarzystwie syna wyruszyła na poranne zakupy do najbliższego supermarketu. Tym razem spokojnie przemierzała Lidl, nie wpadając na żadnych zawodników Resovii.  Po krótkich zakupach ponownie zawitała w progi swojego mieszkania z torbami pełnymi wyposażenia do ostatnich przygotowań. Ułożyła reklamówki na stole i zabrała się za układanie produktów na odpowiednie miejsca, aż przerwał jej dzwonek do drzwi. Zdziwiona, gdyż nikogo się o tej porze nie spodziewała porzuciła wcześniejszą czynność i powędrowała w kierunku drzwi. Przekręciła kluczyk w zamku i pociągnęła za klamkę, a w tym samym momencie do środka mieszkania wtargnął siatkarz. Jej ciemne tęczówki wpatrywały się uparcie w jego oczy, próbując wyczytać z nich jakiekolwiek emocje. Iskierki emanujące w jego oczach o czekoladowej barwie niemal skakały ze szczęścia. Chyba naprawdę się za nią stęsknił. Dopiero po dłuższej chwili zrobiła kilka kroków do tyłu i pozwoliła zagłębić się przyjmującemu we wnętrzu mieszkania. Z grzeczności zaproponowała mu coś do picia, starając zachowywać się neutralnie. On jednak odmówił i zatrzymał się na przeciw niej, schylając nieco niżej głowę. Kaśka spuściła głowę, starając się unikać tych cholernie pięknych oczu, które były jego bronią numer jeden. 

-Kaśka ja już dłużej tak nie potrafię! Zwariuję jak ci teraz tego nie powiem! Przepraszam Cię za tamtą sytuację, ale ja po prostu tracę kontrolę, gdy jesteś obok. Pragnę codziennie budzić się u Twojego boku, całować Cię na dzień dobry i dobranoc, troszczyć się o Ciebie, robić Ci śniadania do łóżka, trzymać w swoich ramionach i już nigdy nie wypuszczać...Kocham Cię! Jesteś najcudowniejszą osobą jaką na swojej drodze spotkałem. -wziął głęboki oddech i uniósł delikatnie kąciki ust. 

Wiktorowicz milczała, starając się przyswoić słowa padające z ust siatkarza kilka sekund temu. Ich sens chyba jeszcze do niej nie docierał. Szalpuk ujął jej podbródek w swoją dłoń i delikatnie uniósł go ku górze, zmuszając tym samym do spojrzenia w jego oczy. Rudowłosa w końcu uległa i poddała się sile siatkarza. Im dłużej się w nie wpatrywała tym bardziej zaczęła zaprzeczać, że to co przed chwilą powiedział blondyn było jej wytworem wyobraźni. To nie był najcudowniejszy sen. To była stu procentowa realność. Nagle jej ciało oblał strach. A co jeśli ona się mu znudzi? A co jeśli chce ją tylko wykorzystać i porzucić jak Adrian? Nie, Artur taki nie był. Walczyła z samą sobą. W końcu jej wargi drgnęły, aby wypowiedzieć kilka słów, ale w ostatniej chwili zrezygnowana. Była zszokowana zaistniałą sytuacją. 

-Artur to co powiedziałeś było takie piękne...-na jej policzkach zaczęły pojawiać się łzy, a ciało zaatakował dreszcz.-Jesteś naprawdę cudownym facetem, ale zasługujesz na lepszą niż ja. Nie chce abyś się ze mną męczył. Ja jestem po przejściach. Musisz się skupić teraz na karierze, a nie rozważać jak mi pomóc.  A teraz proszę zostaw mnie samą.-wypowiedziała łamiącym się głosem.

-Nigdzie się nie wybieram. Kaśka przestań się do cholery bać! Ja wiem, że swoje przeszłaś, ale do cholery przecież mnie znasz! Wiesz, że Cię nie skrzywdzę! Jesteś tak subtelna i krucha. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym Cię zranił. To by jesteś najlepsza i najważniejsza.-gładził ją zewnętrzną częścią dłoni po policzku, jednocześnie ścierając jej łzy.-Proszę Cię! Zaufaj mi! Kocham Cię. -szepnął czule. 

Barmanka nie odpowiedziała, a jedynie utonęła w jego silnych ramionach, łkając cicho. Nie był to jednak płacz bólu, a szczęścia i ulgi. Doskonale wiedziała, że czuła coś do niego od samego początku, ale grała, starała się to ukrywać, mając nadzieję, że się tego pozbędzie. Nic z tego. Miłości nie da się pozbyć. Artur chwycił ją pod udami i przeniósł na kanapę, gdzie ułożył sobie na kolanach, po czym zaczął głaskać jej włosy. Nagle do salonu wpadł Antoś. Na widok blondyna wskoczył na kanapę i był gotów udusić Artura, gdyby nie interwencja Kasi. Miedzianowłosa zostawiła chłopaków samych, powracając do rozpakowywania. Co jakiś czas zerkała do salonu, obserwując jak najważniejsi mężczyźni w jej życiu pochłonięci są rozmową. Po rozpakowywaniu zakupów wysłała do pokoju Antka, a sama opadła na kanapę w salonie i oparła głowę na ramieniu swojego partnera. Kąciki jej ust momentalnie powędrowały ku górze, co też nie uszło uwadze blondyna. Musnął wargami jej czoło, szepcząc czule " nie pozwolę Cię skrzywdzić, moja malutka". W kącikach oczu dziewczyny ponownie zaszkliły się łzy. Tak bardzo brakowało jej tej czułości, troski, bliskości...
                                    
                                                               ***
Artur, Antek, Kasia i Anna śmigali po mieszkaniu niczym wyścigówki, starając się aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Blondyn wraz z Rudą ustali, że wigilię spędzi on w towarzystwie swojej nowej dziewczyny, a na pierwszy dzień świąt powróci do Radomia. Chciał także namówić na ten wyjazd barmankę, ale ona pozostawała nieugięta. Kasia z fartuchem przewieszonym w pasie paradowała po salonie, rozkładając naczynia. Siatkarz natomiast kręcił przygotowania swoją kamerą, dodając co jakiś czas jakieś zacne komentarze. Kilka razy zarobił już ścierką, ale to go nie zniechęciło. Przygotowania dążyły ku końcowi. Kasia porzuciła swoje wdzianko do roboty na krzesło i pognała do sypialni, zamykając za sobą drzwi na klucz. Przyjmujący tymczasem wraz synkiem Wiktorowicz obijali się na kanapie, rozmawiając na temat przyszłych kolejek PlusLigii. Artur podziwiał małego, że po mimo tak niewielkiego wieku on tak świetnie ogarnia formułę ligi, punkty czy też zawodników. Rudowłosa w ekstremalnym tempie zrzuciła z siebie ubrania, po czym delikatnie zagłębiła się w wannie wypełnionej sporą ilością wody zmieszaną wraz z arbuzowym płynem do kąpieli. Przymknęła powieki i mruknęła pod nosem zadowolona, wciągając do swoich nozdrzy tę cudowną woń. Pół godziny później odstrojona na bóstwo opuszczała łazienkę. Wraz z trzaskiem drzwi wzrok Szalpuka powędrował w stronę rudowłosej. Jego usta natychmiast rozchyliły się znacznie, a zawartość szklanki, którą trzymał w lewej ręce wylądowała na czarnych rurkach. Kaśka parsknęła głośnym śmiechem, co momentalnie przywróciło siatkarza do trzeźwego myślenia.

-Siet!*-wstał z kanapy blondyn.

-Ale z Ciebie ofiara.-zachichotała dziewczyna.-Daj zapiorę.

-Nie ma mowy! I tak już spadam właściwie przebierać się na wigilię.-popędził w stronę łazienki. -Tak w ogóle to ślicznie wyglądasz, a Twój dekolt to już całkiem...-rozmarzył się, szczerząc się szeroko. 

Wiktorowicz pokręciła jedynie głową i wycelowała poduszką w głowę siatkarza. Ten jednak w odpowiedniej chwili zatrzasnął drzwi pomieszczenia i nie oberwał pierzyną. Kasia opadła obok swojego skarbu i musnęła ustami jego policzek, posyłając mu ciepły uśmiech. Podczas, gdy Szalpuk doprowadzał się do lepszego stanu próg mieszkania przekroczyła rodzicielka barmanki. Anna powitała córkę całusem w policzek i jak to zawsze matka zaproponowała pomoc. Takim oto cudem w mieszkaniu zawisło kilka gałązek jemioły. Chwilę później do kobiet oraz chłopczyka dołączył blondyn. Musnął ustami policzek partnerki, po czym oplótł ją w pasie i posłał cudowny uśmiech w stronę rodzicielki Kasi. Szatynka była zachwycona wiadomością o zwianie w stanie cywilnym córki i uściskała parę, życząc im szczęścia. 
Wszyscy zebrani po odnalezieniu na niebie pierwszej gwiazdki uklękli do modlitwy, po czym z opłatkami w dłoniach składami sobie życzenia, tuląc się. Przeszczęśliwa rudowłosa w podskokach powędrowała do swojego partnera, by po chwili pozostawić na jego policzkach ślady po jasnoróżowej pomadce. Zajęta blondynem nawet nie zauważyła, że nad ich głowami zawisa jemioła. Dopiero pani Ania uświadomiła w tym parę, która nieco skrępowana czujnym wzrokiem starszej Wiktorowicz wstydziła się pocałować. Babcia Antka wraz z nim pod pretekstem przyniesienia soków zawitała do kuchni, a zakochani zostali sami. 

-To będą najcudowniejsze święta w moim życiu, bo otrzymałem prezent jakiego nikt inny mieć nie może.-blondyn splótł ich palce ze sobą.

Pochylił się nad twarzą dziewczyny tak, że czuła na niej miętową woń jego oddechu, co tylko coraz bardziej pobudzało jej zmysły. Jej oddech drastycznie przyśpieszył, a serce obijało się o płuca niczym szalone. Artur odgarnął niesforny kosmyk jej włosów za ucho, po czym przybliżył twarz do jej i musnął delikatnie jej usta. Było dokładnie tak jak sobie wyobrażała. Jego wargi były tak aksamitne i delikatne... Szalpuk wykorzystał nieco rozchylone wargi ukochanej i pogłębił pocałunek, wpijając się w jej usta niczym spragniona krwi pijawka. Po ciele dziewczyny przebiegł dreszcz, a jej brzuch wypełniło stado motyli. Chwilę później zdyszani, ale spełnieni i zadowoleni  z pierwszego wspólnego pocałunku zasiedli do stołu i zabrali się za spożywanie uroczystej kolacji. 
Z szerokimi uśmiechami wymalowanymi na ustach odśpiewywali tradycyjne polskie kolędy, kołysząc się delikatnie. W końcu zmęczeni prezentowaniem umiejętności wokalnych opadli na kanapę i załączyli Polsat, oczekując na świąteczny film, który zapisany był w ich rodzinie od kilku lat jako tradycja, czyli "Kevin sam w domu". Kasia wtulona w bok siatkarza pochłaniała kolejne wypieki przygotowane przez jej matkę, co chwila zanosząc się śmiechem z fabuły filmu. Nim zauważyła, a głowa Antosia opadała na jej kolano, a sam jej właściciel spał od dobrej godziny. Kiedy miała już wstać i zanieść syna do sypialni  uczyniła to babcia, która także postanowiła się już kłaść. Nagle Kasia zerwała się na równe nogi i powędrowała w kierunku choinki. Z za pleców wyciągnęła średniej wielkości ozdobnie opakowane pudełko, które wręczyła w ręce siatkarza. 

-Dziękuję, ale nie musiałaś wydawać na mnie pieniędzy.-cmoknął ją w policzek.-Najlepszym prezentem świątecznym jesteś Ty.-potarł swój nos o jej. 

-Ty także nie musiałeś tracić na mnie kasy.-wystawiła mu język, po czym wyjęła zawartość ozdobnej torebki.-O mój boże! Ona jest prześliczna!-tak zareagowała na widok, pięknej lśniącej w świetle błękitnej sukienki z koronkowymi plecami. -Ale nie mogę jej przyjąć.-uniosła wzrok na blondyna.

-W takim razie ja tego zegarka także.-puścił jej oczko.

-Artur!

-Okay, pod jednym warunkiem. Założysz tą kieckę na Sylwestra.-poruszył znacząco brwiami.

-Niech Ci będzie.-szybko przystała na jego warunek. 


                                    ~*~
Na prośbę jednej z Was opisałam wigilię ;) Mam nadzieję, że także podoba się Wam ten rozdział tak jak mi :3 Chyba jeden z lepszych na tym blogu ^^ Artur i Kasia są wreszcie parą, na co naprawdę niecierpliwie czekałyście :D Być może nowy rozdział pojawi się także w niedzielę wieczorem, gdyż w poniedziałek mam wyjazd do kina i brak nauki ;3 Jednak musicie mi pokazać, że jesteście ;) Pod ostatnim rozdziałem nie jest za fajnie z komentarzami :/ Całuję i do zobaczenia ;* 
PS: Jeśli lubicie poczytać sobie czasami cytaty miłosne zapraszam na swojego Tumbler'a ;3 (klik) Niektóre  z nich są pisane przez mnie ^^ ( te z dopiskiem Ruda) :D Uprzedzając Wasze pytania, tak mam na drugie imię Basia xD Mam nadzieję, że zajrzycie i się Wam spodoba :*




środa, 9 grudnia 2015

Jedenasty: W takim razie masz tylko jedno wyjście..

Przewracała w swoich dłoniach telefon, zastanawiając się nad ewentualną próbą podjęcia z nim kontaktu. Jednak za każdym razem, gdy naciskała zieloną słuchawkę po kilku sekundach gwałtownie kończyła połączenie. Podkurczyła kolana pod brodę i przymknęła powieki, wzdychając głęboko. Brakowało jej tej pozytywnej aury, którą wnosił do jej życia. Tęskniła także za tym szczerym, promiennym uśmiechem czy też głośnym śmiechem rozbrzmiewającym po wnętrzu jej mieszkania. Z każdym dniem coraz częściej łapała się na myślach krążących wokół osoby przyjmującego. Martwiło ją też ciągłe podpytywanie Antosia o powód nieobecności siatkarza w ich domu czy też wyjazdach na jego mecze. Wtedy zazwyczaj wykręcała się, że Szalpuk zajęty jest przygotowaniami do świąt nie ma czasu dla niej i jej szkraba. Na dłuższą metę to jednak nie była dobra wymówka. Pokręciła przecząco głową, aby odgonić śmigające w jej głowie myśli i zeskoczyła z kanapy, udając się w kierunku drzwi, za którymi za pewne kryła się jej rodzicielka wraz z jej skarbem. Przekręciła kluczyk w zamku i zamaszystym ruchem pociągnęła za klamkę, a kąciki jej ust momentalnie powędrowały ku górze, gdy jej oczom ukazała się promienna twarz chłopca. Przywitała się całusem w policzek z Anną i zaprosiła ją do kuchni, a swojemu młodszemu klonowi nakazała popędzić do łazienki i umyć ręce. Blondyn posłusznie wykonał polecenie i już po chwili zniknął jej z zasięgu wzroku. 

-Czego się napijesz, mamo?-przerwała panującą w mieszkaniu ciszę barmanka. 

-Poproszę Primę.-odpowiedziała z ciepłym uśmiechem starsza Wiktorowicz.-Słonko co się dzieję?

-Nic. Wszystko w porządku.-właścicielka mieszkania przybrała na twarz sztuczny uśmiech. 

-Widzę, że coś cię trapi. Chodzi o Artura?-szatynka strzeliła w samą dziesiątkę. 

Rudowłosa udając pochłoniętą przygotowaniem napoju, zignorowała pytanie rodzicielki i chwilę później postawiła przed kobietą parujące naczynie. W tym samym momencie na jednym z krzeseł widniejących przy stole usadowił się Antoś. Kasia potargała delikatnie czuprynę syna i pożyczyła mu smacznego, serwując tuż przed jego nos talerz z kanapkami. Sama natomiast zabrała się wyciąganie potrzebnych produktów do przygotowania kolejnych potraf wigilijnych, w których miała jej pomóc babcia blondyna. Sięgała właśnie po mąkę, gdy po wnętrzu jej lokum rozdzwonił się Samsung. Pośpiesznie pobiegła do salonu, gdzie na stole spoczywała komórka. Na wyświetlaczu telefonu ukazało się zdjęcie Artura, a jego właścicielka przesunęła delikatnie placem po ekranie, odrzucając setne już połączenie od siatkarza.

                                                                  ***
Przyjmujący zaklął cicho pod nosem, chowając telefon do wnętrza kurtki. Zaciągnął się lodowatym powietrzem, by po chwili wypuścić go ze świstem. Powolnym krokiem przemierzał właśnie ulice miasta, podziwiając połyskujący w blasku latarń ulicznych śnieg. Potarł lekko zziębnięte, smukłe dłonie i wsunął je w kieszenie dżinsów, umiejscawiając swój wzrok w jednym z punktów znajdujących się przed nim. Gdyby tylko wiedział, że przez tą cholerną chęć zasmakowania jej ust tak wiele straci nie ryzykowałby. Jednak co on mógł zrobić. Już od samego początku urzekła go swoich urokiem osobistym. Jej ciemnym tęczówkom mieniącym się niesamowitym blaskiem nie dało się ulec, a ten jej subtelny, szczery uśmiech zdobiący jej ciemnoczerwone wargi... Znowu to robił. Po raz kolejny pogrążył się w myślach dotyczących tej pięknej, rudowłosej dziewczyny. Nie umiał pozbyć się jej ze swojej głowy. Zakochał się. A wręcz dał omotać się jej wokół palca. Brakowało mu uroczego chichotu, który pieścił jego ucho. Tych słodkich perfum, które otulały jego nozdrza, gdy zamykał ją w swoich ramionach. Przy niej tracił rozsądek. W końcu musiało dojść do tej sytuacji z przed blisko miesiąca. Pragnął poczuć jej subtelne usta na swoich. To nie było już zwykłe zauroczenie. Kochał ją. Sam próbował na początku zaprzeczyć temu stwierdzeniu, ale przecież ze Śliwką czy Bołądziem nie miał szans wygrać. Z letargu wyrwała go znajoma piosenka. Pośpiesznie sięgnął po i'Phone, na którego wyświetlaczu ukazała się fotografia rzeszowskiego przyjmującego. Kąciki jego ust mimowolnie wzbiły się ku górze. Ten to zawsze wiedział, kiedy zadzwonić. 

-Ty to masz wyczucie czasu.-zaśmiał się na powitanie blondyn.

-Widzę, że humor cię nie opuszcza blondasku.-odwzajemnił jego gest Śliwka.-Jak tam? 

-Bez zmian. Nadal odrzuca od mnie połączenie, nie odpisuje na SMS'y i e-maile.

-Musiałeś ją chyba porządnie wystraszyć.

-Stary! Ja tylko chciałem ją pocałować! Staram się kontrolować, ale gdy ona jest tak blisko nie da się ciągle racjonalnie myśleć. Kocham ją, a ona wciąż boi się, że zostanie skrzywdzona.

-W takim razie masz tylko jedno wyjście...

-Masz rację.-westchnął Szalpuk.-Muszę do niej pojechać.-przeczesał palcami swoją blond czuprynę. 

-I to jak najszybciej.-dodał Olek. 

                                                                   ***
Tymczasem po kuchni w mieszkaniu Wiktorowicz roznosiły się fale śmiechu całej rodziny. Antoś niczym szalony dekorował mąką swoją matkę jak i babcię, a te w zamian także zdobiły jego nos białym proszkiem. Na szczęście prace nad pierogami zostały ukończone i teraz klan Wiktorowiczów mógł sobie pozwolić na nutkę szaleństwa. Zdyszana Kaśka opadła na kanapę w salonie i pozbyła się fartuszka, który wylądował na szklanym stoliku. Ze śmiechem obserwowała dalszą walkę pomiędzy rodzicielką a swoją pociechą. Chwilę później także i babci opadły siły. A dowodem na to było opadnięcie jej obok swojej córki. Kobieta posłała rudowłosej ciepłym uśmiech i zaproponowała zamówienie pizzy, na co Antoś i Kaśka chętnie przystali. W oczekiwaniu na kolację domownicy oraz ich gość zabrali się za ogarnięcie pomieszczenia, w którym doszło do trzeciej wojny światowej z wykorzystaniem amunicji w postaci mąki. Pół godziny później wszyscy zajadali się smacznie wyglądającą pepperoni, podziwiając zmagania radomian i bełchatowian na parkiecie siatkarskim. Kaśka mimowolnie zaciskała kciuki za blondyna, który prezentował się całkiem dobrze. Ostatecznie jednak drużyna Szalpuka musiała uznać wyższość brązowego medalisty PlusLigii i pogodzić się z porażką 1:3.  Tuż po meczu zebrani w mieszkaniu postanowili przystroić świąteczne drzewko. Kasia postawiła przed choinką drabinkę i na sam czubek wsunęła złotą, błyszczącą gwiazdę. Babcia Ania oplotła drzewko lśniącymi na różnorakie kolory lampkami, a później towarzystwo wieszało na gałązkach różnego rodzaju bombki i dekoracje choinkowe, a na sam koniec opatuliło sosnę kolorowymi łańcuchami. Kasia z szerokim uśmiechem podziwiała dzieło swoje, syna jak i rodzicielki, a następnie chwyciła za aparat i upamiętniła pięknie ustrojone drzewo na wnętrzu karty pamięci Nikona. Zadowolona z efektu przybiła piątkę z pozostałymi członkami rodziny i zarządziła udanie się do łóżek. Sama natomiast zatrzasnęła za sobą drzwi łazienki i po pracowitym dniu zdecydowała wynagrodzić to sobie nieco dłuższym, odprężającym prysznicem. Przyodziana w błękitną koszulę nocną zamknęła za sobą drzwi sypialni i opadła na miękki materac, a następnie narzuciła na siebie kołdrę i przymknęła powieki, odpływając do krainy Morfeusza. 

                                                                        ***
Z szerokim uśmiechem na ustach przyglądała się skupionym twarzom siatkarzy, którzy właśnie mierzyli się w walce na wiedzę jaką była gra w państwa, miasta. Zaśmiała się cicho, gdy Ignaczak podrapał się nerwowo po głowie, nie mając pojęcia co wpisać w jedną z rubryk. Libero posłał jej groźne spojrzenie, po czym pogroził palcem i uzupełnił tabelę, a następnie zaczął odliczać. Penchev zaklął cicho, jednocześnie próbując uzyskać od rudowłosej jaką kolwiek podpowiedź. Kaśka jednak była zawzięta i wyeksponowała ku przyjmującemu swój język, chwytając za kieliszek. Przyłożyła naczynie do ust i mruknęła cicho, gdy szkarłatny płyn zetknął się z jej wargami. Iwona posłała koleżance ciepły uśmiech po czym stuknęła o kieliszek dziewczyny i pożyczyła jej zdrowia, opróżniając do dna swoje naczynie. Wiktorowicz parsknęła śmiechem, kiedy żona Krzysztofa opuściła sofę w salonie i tanecznym krokiem ruszyła w kierunku wieży. Chwilę później po wnętrzu mieszkania roznosiła się nieco podrasowana wersja duetu Michel Jackson z Jackson Five "Santa Claus is coming to town" (klik) Barmanka roześmiana przyglądała się wymachującej w różnorakie strony biodrami szatynce. Nim się obejrzała Iwona pociągnęła ją w swoją stronę i takim oto sposobem dwie upite kobiety szalały w salonie Ignaczaków. 

-Kuźwa! Igła! Nagraj to! -wrzeszczał Penchev, przyglądając się popisom dziewczyn. 

-Ach te kobiety... Jeno się opiją i od razu mózg się skurcza, a resztę sam widzisz...-westchnął teatralnie właściciel domu.

-Krzysiek! Chcesz wisieć za oknem?!-warknęła w jego stronę zirytowana jego słowami żona.

-Ależ nie kochanie! Przecież wiesz, że kocham twoje dzikie danse.

Nikolay pokręcił jedynie z politowaniem głową i podniósł swój tyłek z jednego z foteli. Z szerokim uśmiechem wymalowanym na ustach podreptał do miedzianowłosej, która doskonale bawiła się w samotności do świątecznej playlisty. Iwa już dawno opadła z sił i wtulona w męża przyglądała się wygłupom młodej barmanki. Bułgar spojrzał na nią swoimi, pięknymi ciemnymi tęczówkami, a ona ze śmiechem, lekko pijana zgodziła się na taniec. Nie sądziła, że aż tak miło spędzi ten wieczór w towarzystwie siatkarzy oraz właścicielki mieszkania. Zwinnie okręcana w ramionach Pencheva doskonale się bawiła. Po dłuższej chwili powędrowała do kuchni, aby ugasić swoje wołające o pomoc gardło. Z szklanką zimnej Pepsi opierała się o kuchenny aneks, wpatrując się w otulony mrokiem krajobraz miasta. Jej rozmyślenia przerwał pojawiający się w pomieszczeniu przyjmujący. Brunet wzniósł na wyżyny kąciki ust, wskazując palcem ku sufitowi. Zdezorientowana dziewczyna uniosła swój wzrok na wskazywane przez siatkarza miejsce i parsknęła śmiechem. Tuż nad ich głowami, a właściwie nad większą częścią sylwetki Bułgara wisiała tak jak przystało na tradycję gałązka jemioły. Wiktorowicz ruchem głowy zaprzeczyła, dając tym samym znak brunetowi, że nie ma najmniejszej ochoty na wpijanie się w jego wargi. Nim zauważyła a siatkarz pochylił nad nią swoją twarz i musnął subtelnie jej wargi, na samym końcu przegryzając ich dolną część. Kiedy rudowłosa myślała, że to już koniec drobnej pieszczoty Penchev przyciągnął ją nieco bliżej i pogłębił pocałunek, wsuwając język w rozwarte usta dziewczyny. Rudowłosa stanęła na palcach i wplotła palce w jego ciemne włosy, ciągnąc go w swoją stronę. Nikolay mruknął zadowolony i nie przerywał delektowania się wargami barmanki. Gdyby nie wtargniecie do kuchni samego właściciela domu za pewne ten pocałunek trwałby jeszcze dłużej. Speszeni odskoczyli od siebie, starając się unikać wzroku gospodarza domu. Kaśka wyślizgnęła się z pomieszczenia pośpiesznie, narzuciła na swoje drobne ciało płaszcz i wybiegła z budynku. 

-Penchev! Co żeś ty kurwa zrobił?!-wydarł się Ignaczak.



                                    ***

Przepraszam, przepraszam, przepraszam... Wiem, że nawaliłam, ale w weekend tyle było do zrobienia, że nie znalazłam czasu by dokończyć ten rozdział i go Wam wrzucić :/ Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i wybaczycie :) Postarałam się Wam jego brak wynagrodzić końcówką ^^ Jak myślicie czy Niko coś czuję do Kaśki, a ona do niego? ;3 Wszystko już niebawem się okaże ;)  Na kolejny zapraszam w weekend, w ten chyba już dam radę :D Całuję i do zobaczenia ;*