Z subtelnym uśmiechem widniejącym na jej ustach rozgląda się po wnętrzu jednej z rzeszowskich pizzerii, napawając się panującą w lokalu atmosferą. Genialny wystrój utrzymany w ciemnych barwach bordo czy brązu doskonale pasuje do tego miejsca, a świetnie współgra z nim roznosząca się po budynku cicha muzyka. To doskonałe miejsce na rodzinne wypady, o których ona mogła tylko pomarzyć. Nigdy przecież nie miała męża czy narzeczonego, a jej rodzicielka miała powoli dość widywania jej jedynie z synem czy przyjaciółką kub wraz z gronem znajomych. Chyba jak każda matka pragnęła zobaczyć swoją córkę przy boku nieziemsko przystojnego mężczyzny, który troszczył by się o nią niczym o największy skarb. Wiedziała jednak, że rana rozdrapana w jej sercu przez byłego partnera tak szybko się nie zagoi. Minęło jednak okrągłe 5 lat, a ona wciąż jakoś nie potrafiła zaangażować się w coś więcej niż zwykłą znajomość, jeżeli chodziło o płeć męską. Miała jednak nadzieje, że w końcu znajdzie tego, dla którego będzie w stanie przełamać dzielący ją mur pomiędzy ostrożnymi relacjami z mężczyznami. Pokręciła dyskretnie głową, aby odgonić te myśli i wrócić do rzeczywistości. Momentalnie kąciki jej ust powędrowały ku górze, gdy dostrzegła ona umazane keczupem policzki chłopczyka. Zachichotała pod nosem, podając synowi chusteczkę. On jednak nieporadnie radził sobie z zabrudzeniem, dlatego Kasia nachyliła się nad jego drobną sylwetką i delikatnie wytarła czerwone ślady. Antoś z szerokim uśmiechem ucałował mamę w policzek, wtulając się w nią. Aleksander wraz z Moniką przyglądali się temu momentowi urzeczeni, popijając Coca Colę z wysokiej szklanki. Nikt nie chciał opuszczać tak doborowego towarzystwa, ale nieuchronnie zbliżała się godzina odstawienia Antka do babci. Rudowłosa właśnie wyciągnęła z zagłębienia kieszeni Samsunga i skrzywiła się nieco na widok widniejącej na wyświetlaczu godziny. Sięgnęła po ostatni kawałek pizzy i wzięła spory kęs, rozpływając się z rozkoszy. Uwielbiała takie jedzenie, ale stosunkowo rzadko miała czas na takie przyjemności. W większości spędzała go w klubie, zarabiając na swoją kruszynkę jaką był dla niej mały, rozkoszny blondynek. Gdy pozbyła się trzymanego w dłoni kawałka upiła ostatni łyk kofeinowego napoju i poderwała się z miejsca. Momentalnie znalazła się przy boku niebieskookiego i wsunęła na jego przedramiona kurtkę, zasunęła ją pod samą szyję i zarzuciła na jego jasne włosy czapkę.
-Dobra, my będziemy już lecieć. Dzięki za miłe spotkanie. Cześć!-rzuciła w ich stronę Kaśka.
-Cholera! Wiedziałam! Wybiera się na mecz Szapliego! A mówiłam Ci! -klasnęła w dłonie uradowana Monika.
-Skąd taki pomysł?-udawała zaciekawioną Wiktorowicz.-To już nie mogę zawieź do babci Antka?
-Akurat teraz? Według moich obliczeń zajedziesz do Radomia 30 min przed czasem. Czyż to nie w sam raz by zakupić bilet?- uniosła pytająco brwi Dzika.
-No dobra! Rozgryzłaś mnie! -splotła na piersiach ręce matka blondyna.
-No leć już! Bo się spóźnisz! Ucałuj go od nas!-krzyczała za nią szatynka.
-Nawet o tym nie myśl! -wystawiła jej język i opuściła lokal.
Szybkim krokiem zmierzała w kierunku dzielnicy, na której znajdował się dom Anny. Antoś natomiast przez całą drogę próbował wyciągnąć od mamy, kim jest ów Szalpi. Kasia ciągle odpowiadała mu, że w swoim czasie go pozna. Nie była tego pewna, ale miała nadzieję, że Szalpuk nie spieprzy gdzie pieprz rośnie, a chętnie będzie chciał poznać jej synka.
***
Ukazując swoje białe perełki przemierzał odległość boiska, rozgrzewając swoje mięśnie. Do debiutującego spotkania Plusligii dla radomian została równa godzina. Już nie mógł się doczekać, kiedy wybiegnie na parkiet i pokaże na co go stać. Wszystko roznosiło go od środka. Czuł niesamowite pragnienie gry, a z drugiej strony bijące z prędkością 120 uderzeń na minutę serce podkreślało jego zdenerwowanie. Był do tego jednak już przyzwyczajony i starał lekceważyć się nerwy. Po raz kolejny unosił najwyżej jak mógł kolana, aby w pełni przygotować się na trud tego spotkania. Jak na pierwszy mecz otrzymali naprawdę silnego i wymagającego przeciwnika, jakim był klub z Kędzierzyna. On jednak nie obawiał się tego meczu. Był pewien, że da z siebie 100% i zrobi co tylko się da by przyczynić się do zwycięstwa. Nieco zdyszany opada na ławkę i sięga po butelkę wody. Przysysa się do gwinta i pochłania nieco płynu, a następnie rzuca napój w kąt. Skupiony powraca do rozgrzewki, wymieniając subtelne uśmiechy z kolegami. Nim spostrzega a wraz z pozostałymi zawodnikami odkłada piłki i melduje się na ostatnich wskazówkach trenera. Z zainteresowaniem wsłuchuje się w słowa Lozano, a następnie wykonuje bojowy okrzyk wraz z zespołem. Prezentuje się z szerokim uśmiechem wymalowanym na ustach kibicom zebranym w hali, a następnie po raz kolejny pojawia się obok trenera. Przybija piątki z siatkarzami, którzy wskakują na boisko w wyjściowym składzie, by po chwili samemu wybiec szczęśliwym i stanąć pomiędzy nimi. W pełni zmotywowany ustawia się na swojej ukochanej pozycji i czeka na pierwszą piłkę spotkania. Mecz rozpoczyna Buszek od mocnego serwisu skierowanego w stronę blondyna. Artur w punkt przyjmuje trudną zagrywkę, dostarcza ją do Kampy i obserwuję jak Bołądź rewelacyjnie obija blok przeciwnika, zdobywając pierwszy punkt dla drużyny z Radomia. W kierunku pola serwisowego wędruje właśnie atakujący. Bartek niestety kieruje piłkę w minimalny aut. To samo także czyni z nią Deroo. Kilkanaście minut później to Cerrad jest minimalnie lepszy od Zaksy. Uradowany Artur zbiega na przerwę techniczną numer 2 i opada bezwładnie na krzesło, zaopatrując się w ręcznik i butelkę wody. Spragniony uzupełnia swoje płyny ustrojowe, a następnie przeciera mokrą od potu twarz oraz dłonie i melduje się na płycie boiska. Chwyta w swe dłonie skórzaną powierzchnię piłki i ze skupieniem wpatruje się w obraz przed sobą. Po kilkunastu sekundach w czyją stronę posłać Mikasę wykonuje rozbieg i z całej siły uderza dłonią w żółto-niebieską piłkę. Zamiera, kiedy zatrzymuje się ona na siatce i spada w sam środek boiska przeciwnika. Mile zaskoczony rzuca się na szyję stojącego niedaleko Plińskiego, o mało go nie dusząc i powraca do pola serwisowego. Po raz kolejny wzbija się w górę i posyła podkręconą Mikasę w stronę Sama Deroo. Przyjmujący nie jest w stanie utrzymać przyjęcia tak silnej zagrywki i polega w walce z piłką. Szalpuk wydaje z siebie okrzyk radości i z cwanym uśmieszkiem wykonuje po raz trzeci serwis. Tym razem Kędzierzynowi udaje się przyjąć zagrywkę i odpowiedzieć atakiem w wykonaniu Konarskiego. Ten oto zawodnik właśnie wędruje na zagrywkę. Grobelny wyciągnięty odbiera serwis, dostarczając piłkę do dłoni Lucasa, a ten rozgrywa do Artura, który idealnie kończy atak z pajpa. Spokojni radomianie rozluźniają się, spoglądając w stronę tablicy z wynikiem i grają cierpliwą siatkówkę. Takim oto sposobem szczęśliwi i zmotywowani schodzą z parkietu z wygraną pierwszą partią 25:20. Schodząc do szatni blondyn nagle czuje na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwraca głowę i kompletnie zamiera z wrażenia. Za jego plecami stoi taką jak ją Pan Bóg stworzył piękna dziewczyna o długich miedzianych włosach i urzekającym, niebiańskim uśmiechu.
-Halo! Ziemia do Artura! Szapluk! Hello! Ja tu jestem! -macha mu przed oczami ręką dziewczyna.
-O kurwa!-wyrzuca z siebie, zapatrzony w nią jak w obrazek.
-Ej no! Wypraszam sobie ja nią nie jestem!-udaje obrażoną Kaśka.
-Nie, nie! Po prostu jestem zaskoczony!-siatkarz przeczesuje nerwowo swoje włosy.
-Miło cię widzieć. -rudowłosa oplata jego szyję swoimi rękami.-Olek i Monia kazali mi cię ucałować, ale za wcześnie na takie gesty.-chichocze pod nosem.
Zaskoczony oplata jej plecy swoimi ramionami i z głupim uśmieszkiem pod nosem tuli ją do siebie, napawając się zapachem jej szamponu. Czuje, że traci grunt pod nogami. Jej woń sprawia, że zaczyna mu się robić zadziwiająco duszno i pojawiają się u niego zawroty głowy. W końcu odrywa się od niego i posyła słodki uśmiech, wysyłając go do szatni.
***
Nie może uwierzyć, że to zrobiła! Tak po prostu rzuciła mu się na szyję po zaledwie kilku dniach znajomości! Wiktorowicz, ogarnij się! Wyszczerzona powraca na trybuny i zajmuje swoje miejsce, zaciskając kciuki za dwunastkę. Artur jak na zawołanie otwiera set pięknym atakiem po skosie, niesamowicie się ciesząc. Ze śmiechem kręci głową, nie mogąc uwierzyć w zawartość energii w tym człowieku. Uwielbia jak ktoś jest tak cholernie energiczny jak Szalpuk i szczerze cieszy się z powodzenia swojej drużyny. Atmosfera panująca w Radomiu była niesamowita. Kibice kołysali się do piosenek, tworzyli gigantyczne fale i zdzierali gardła dopingując Czarnych. Zdecydowanie najbardziej zadowoleni byli z Artiego, który dzisiaj grał jak z nud. Miał na swoim kącie blisko już 12 punktów, a właśnie w tym momencie zablokował na pojedynczym bloku Dawida. Nim zauważyła, a drużyny schodziły na pierwszą przerwę techniczną, na której stanowczo prowadził gospodarz. Kilka minut później to jednak Zaksa gromiła Radom, nie pozwalając przebić się im do pomarańczowego pola. Ostatecznie set zakończył się minimalną wygraną Kędzierzyna-Koźla. Widząc nieco zdenerwowanego na samego siebie blondyna Kaśka posłała mu szeroki uśmiech i ukazała zaciśnięte do granic możliwości kciuki. Na twarz przyjmującego momentalnie wpłynął uśmiech, z którym opuścił halę. Nawet nie dostrzegła, kiedy minęła jej trzecia partia, w której to zdecydowane zwycięstwo odnieśli radomianie. Czwarty set polegał mi więcej na szaleństwach Artura w ataku, genialnym przyjęciu radomian i naprawdę świetnej grze w obronie. Pliński niemal nie złamał nogi, gdy wybronił jedną z trudnych piłek za band. A piękny atak po skosie obok bloku w wykonaniu blondyna był tylko ukoronowaniem wspaniałego spotkania. Przeszczęśliwa opadła na krzesło, aby zaspokoić swoje pragnienie zimną Pepsi. Zdecydowanie za bardzo dała ponieść się emocjom. To wszystko co nagromadziło się w niej przez te lata przerwy od meczów dzisiaj dało upust. Dumna z postawy przyjmującego opuściła halę i postanowiła poczekać na siatkarza pod obiektem. Owinęła szczelnie szalik wokół płaszcza i siedziała na ławce znajdującej się niedaleko budynku sportowego. W końcu ujrzała wysoką sylwetkę przyjmującego i pędem pobiegła w jego stronę, nie zważając na fakt, że ma na sobie kozaki na dość sporej koturnie. Szapluk parsknął śmiechem na widok goniącej w jego stronę barmanki i oparł się nonszalancko o srebrne Audi, oczekując jej przybycia. Zdążył nawet nagrać jej maraton, w celu pokazania filmiku Aleksandrowi.
-Jak mogłeś?! Stałeś sobie tutaj, a ja na tych butach musiałam do ciebie biec!- zaczęła okładać go torbą.-Skurwysyn z ciebie Szapluk!
-Ej, przestań! Wiktorowicz wariatko przestań! Cholera! Ruda no! -prosił ją przez rechot.
-Tak ci wesoło? W takim razie żegnam!-oburzona dziewczyna odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie.
-Ej no! Zaczekaj! Kaśka! - wydzierał się za nią i po chwili namysłu pobiegł za jej oddalająca się sylwetką.
Chwycił ją za ramie i stanowczo odwrócił w swoją stronę. Jej ciemne oczy natrafiły na jego czekoladowe tęczówki wypełnione iskierkami szczęścia. Czas jakby się zatrzymał. Wpatrywali się w siebie w zupełnej ciszy, podziwiając piękno swoich oczów. Jako pierwszy oprzytomniał siatkarz, którego wybudził z letargu klakson samochodu. Odsunął się nieco od dziewczyny i wplótł palce w swoje jasne kosmyki, przeczesując je delikatnie.
-Co powiesz na wspólny wypad? Wiesz nie wiem jak ty, ale ja jestem mega głodny. Przepraszam za tamtą sytuację, ale wyglądała ona tak komicznie, że nie mogłem się powstrzymać. Jesteś jedną z nielicznych wariatek jakie znam. -przyznał z najszczerszym uśmiechem jakim tylko umiał .
I jak ona miała mu odmówić?! No jak?! Bądźmy szczerzy! Artur Szalpuk uznawany za naprawdę niezłe ciacho właśnie proponował jej swoje towarzystwo na ten sobotni wieczór. Cóż ona biedna mogła zrobić? Przecież nie wypadało odmówić jak tak ładnie się uśmiechał. Do tego wszystko przemawiało za tym, aby się zgodziła. Już tak bardzo dawno nie spędzała czasu z facetem sam na sam. No i przede wszystkim miała wolne od pracy.
-Powiedzmy, że ci wybaczam, ale jak zabierzesz mnie na naprawdę dobre jedzenie.-puściła mu oczko.
-Załatwione ruda!-chwycił ją pod rękę i powędrował w stronę samochodu.
~*~
Witam, witam! ^^ W niedługim odstępie czasu leci do waszych rąk trójeczka z losami naszych szaleńców :D Artur ty wesołku! xD Jak to tak naśmiewać się z naszej Kasi ^^ Ona tu na ciebie czeka, a ty co... Oj Szalpuk wariacie! :3 Jak wam się podoba ten rozdział? :) Bo mi powiem szczerze, że naprawdę bardzo *.* Jak myślicie, gdzie porwie ją nasz blondyn? ^^ A może postanowi ją uprowadzić? :D Hahaha xD Spokojnie, nic takiego nie planuję ;) Byłam wczoraj w Rzeszowie na prezentacji Asseco i jestem mega wściekła na siatkarzy -,- Spieprzyli po prostu przed fanami a miały być zdjęcia :P Naprawdę genialne wyszły, nie powiem -,- Och! Ja rozumiem, że dużo ludu, ale no chwilkę postać mogły! :d A ja tymczasem zamiast się uczyć poświęcam czas dla was :D I co można? Można! :P Dzięki mojej przyjaciółce nie przyjechałam z pustymi rękami, bo z autografem Dymitra, ale w Biedrze prawdopodobnie mi on wyleciał i wróciłam do domu jednak z niczym :/ No, ale będę jeździć na mecze, więc zdobyć się coś chyba da ^^ Tym bardziej, że już 4 będzie mi dane podziwiać Resoviaków ^^ Okay, od mnie to tyle :) Spadam się uczyć, a wam życzę miłego wieczorku ^^ Całuję i do zobaczenia ( nie mam pojęcia kiedy :D) ;*
PS: Informacja dla fanów mojego duetu z Nicollate :) Na blog o Wojtku i Matthew jest pomysł, ale nie ma kiedy go przelać na rozdział :( Postaramy się kiedyś go w końcu dodać :) Czekajcie cierpliwie, bo nie zawieszamy broni ^^
no to nie źle Artur na nią zareagował :) Miło razem spędzają czas.
OdpowiedzUsuńSzalpuk to Szalpuk ^^
UsuńZ tym się akurat zgodzę :)
Dziękuję i pozdrawiam :*
Końcówka najlepsza! :D Śmiać mi się chciało :V
OdpowiedzUsuńCiekawe gdzie pójdą :P
Wariaty z nich co nie? ^^
UsuńDziękuję i pozdrawiam :*
Padlam i nie wstaje xd dobrze ze do 22 jeszcze troche czasu to moze sie podniose xd
OdpowiedzUsuńGenialny rozdzial ❤