sobota, 13 lutego 2016

Dwudziesty pierwszy : Walcz Artur, walcz.

Kilka minut później na miejsce wypadku przybyła karetka. Zdruzgotana miedzianowłosa została odciągnięta od blondyna przez ratowników i stała teraz obok kierowcy samochodu, łkając cicho oraz przyglądając się poczynaniom lekarzy. Chwilę później wparowała do pojazdu, usiadła obok chłopaka i splotła jego palce ze swoimi, kciukiem ocierając zewnętrzną część smukłej dłoni chłopaka. Uśmiechnęła się blado pod nosem i wyszeptała czule:

-Walcz Artur, walcz. Wierzę w Ciebie kochanie.

Obecny z tyłu doktor uśmiechnął się pod nosem na te słowa i ułożył rękę na ramieniu Wiktorowicz, wypowiadając z nikłym uśmiechem:

-Będzie dobrze. Proszę się nie martwić. To silny chłopak.

Dziewczyna skinęła jedynie głową i umiejscowiła swój wzrok na twarzy przyjmującego. Gdyby nie to zdarzenie, którego była świadkiem stwierdziłaby, że Artur po prostu pogrążony jest we śnie. Przymknięte powieki, unoszący się delikatnie mostek... Przejechała palcem po jego łagodnych rysach twarzy, czując jak w jej oczach ponownie szklą się łzy. Kilkanaście minut temu zwyczajnie się na nią wydzierał, uważał, że wskoczyła swojemu przyjacielowi do łóżka, a teraz tak zwyczajnie leżał w karetce bezczynnie podłączony do różnorakich urządzeń. I pomyśleć, że w tamtej chwili go nienawidziła. Teraz pragnęła jedynie ponownie ujrzeć te czekoladowe tęczówki śmiejące się do niej i poczuć ciepło jego warg. Starła kciukiem słoną ciecz zdobiącą jej policzki i omiotła wzrokiem wnętrze samochodu. Na sam widok tych wszystkich przyrządów, leków, maszyn...ogarniał ją strach. Pokręciła stanowczo głową, aby pozbyć się tych okropnych myśli i ponownie wbiła wzrok w twarz blondyna. 

Chwilę później lekarze wyskoczyli z karetki i ostrożnie wyciągnęli z niej łóżko. Kaśka wciąż trzymała w swojej drobnej dłoni smukłą rękę siatkarza, podążając za ratownikami. Niestety nie dane było jej towarzyszyć im do końca, gdyż zatrzasnęli jej oni drzwi od pracowni rentgenowskiej tuż przed nosem. Zrezygnowana opadła na krzesło na przeciw pomieszczenia i omiotła obojętnym wzrokiem otoczenie. Po chwili zdecydowała się zadzwonić do rodziców chłopaka, którzy zagwarantowali pojawienie się w szpitalu jak najszybciej. Ukryła twarz w dłoniach i dała upust swoim emocjom, pozwalając sobie na cichy szloch. Nagle dał o sobie znać jej telefon. Pośpiesznie sięgnęła po Samsunga umiejscowionego w kieszeni dżinsów i przetarła oczy, gdyż utrudniały jej one rozpoznanie zdjęcia kontaktu. Po chwili jednak rozpoznała ona na nim uśmiechniętego od ucha do ucha Bułgara. Wzięła głęboki oddech i przejechała palcem po ekranie, akceptując połączenie.

-Cholera Kaśka! Co takiego wydarzyło się pod waszym domem?! Skąd było tam tyle ludzi?! Halo?! Jesteś tam?! -w słuchawce rozbrzmiewał wrzask Pencheva.

-Artur... Artur...on...-wypowiadała drżącym głosem.

-Co się stało z Arturem?! Powiedz to wreszcie, Kaśka!-ponaglał ją przyjmujący.

-...on...miał...wypadek.-wybuchła głośnym płaczem.

-Cholera! W jakim jesteś szpitalu? Zaraz tam będę!

-Chopina.-wyszeptała i rozłączyła się. 

Tak jak obiecał kilkanaście minut później przekraczał próg szpitala. Zaniepokojony widokiem roztrzęsionej przyjaciółki podbiegł do niej o mało, nie taranując pielęgniarki z wózkiem. Posłał kobiecie przepraszające spojrzenie i momentalnie zamknął w uścisku rudowłosą. Dziewczyna spojrzała na niego szklącymi się oczami i już miała otwierać usta, gdy ten przyłożył do nich palec i wypowiedział pieszczącym jej ucho łagodnym głosem:

-Cii.... Nic nie mów. 

Dziewczyna skinęła subtelnie głową i ułożyła ją na jego torsie. 

                                                                  ***
Maj 2017

Niewyspana po raz kolejny opuściła łóżko, pukając w drzwi pokoju Antosia. Blondyn z szerokim uśmiechem zawitał na jej ręce, muskając ustami jej policzek. Na jej ustach na krótki czas zagościł subtelny uśmiech. Oboje zameldowali się w kuchni, aby spożyć śniadanie. Tym razem Kasia zdecydowała się na tosty. Ze smakiem pochłaniali posiłek, wymieniając ze sobą kilka zdań. Gdy maluch popędził do swojego pokoju, aby się ubrać Kaśka zaparzyła sobie świeżej kawy, która utrzymywała ją przy życiu. Od czasu wypadku Artura nie zmrużyła ona oka ani na chwilę, co trafnie podkreślały zdobiące jej twarz sińce pod oczami. Skutecznie udawało jej się jednak ukrywać je przed światem pod sporą warstwą korektora. Chwyciła parujące naczynie w dłonie i powędrowała do sypialni. Opadła na łóżko, zatapiając usta w ciemnej cieczy i przymykając powieki. Tak bardzo chciała, aby wysoki blondyn krzątał się po jej mieszkaniu tak jak za dawnych czasów. Tak bardzo jej go brakowało. Pokręciła stanowczo głową, starając się odgonić te dręczące ją myśli. Nie mogła pozwolić sobie na chwilę smutku. Przecież mały wszystko widział. Był już dużym, inteligentnym chłopcem. Podniosła się z miejsca i podeszła do szafy. Po chwili zastanowienia zdecydowała się na ubranie czarnej sukienki z motywem białych serduszek wykonanej z przewiewnego materiału. Pośpiesznie skoczyła do łazienki, gdzie ukryła ślady po nieprzespanej nocy oraz doprowadziła się do ładu. Gdy wróciła do salonu czekał tam na nią już blondyn. Poczochrała dłonią jego jasną czuprynę i chwyciła za plecach swojej pociechy. Z delikatnym uśmiechem na ustach przekroczyła próg budynku. Jasne promyki słońca zdobiły jej twarz, a lekki wiatr targał subtelnie jej ciemne kosmyki. Otworzyła samochód i wpakowała na tyle siedzenie tornister chłopaka, po czym zapięła go pasem i sama zajęła miejsce kierowcy. Opuściła z piskiem opon parking z pod bloku i wyruszyła w kierunku szkoły blondyna. Chwilę później odstawiała go pod budynek i żegnała czułym całusem w policzek. Gdy tylko mały zniknął za drzwiami lokalu włączyła się do ruchu drogowego i obrała kierunek obecnego miejsca pobytu Artura. 
Skupiona przemierzała szpitalny korytarz, mierząc wzrokiem drzwi sal. Przystanęła, gdy na dębowym materialne odnalazła szyk cyfr układających się w numer 12. Nałożyła na siebie specjalne ubranie i ułożyła dłoń na klamce, po czym nacisnęła ją mocno i przekroczyła próg sali. Jej wzrok momentalnie padł na bezwładną sylwetkę siatkarza otuloną śnieżnobiałą pościelą, a w jej oczach pojawiły się łzy. Przysiadła na taborecie znajdującym się obok łóżka przyjmującego i chwyciła jego dłoń w swoje ręce. Skupiła swój wzrok na jego twarzy, która od ponad 2 miesięcy nie zmieniła wyrazu. Od tych dwóch cholernych miesięcy była ku kresu wytrzymałości. Gdyby nie Antek... Zwyczajnie bała się myśleć co by się stało, gdyby nie obecność Antka. Obrażenia Szalpuka odniesione w wypadku były zbyt rozległe, dlatego trwał on w śpiące farmakologicznej. Obdarzyła obojętnym wzrokiem na  maszynę podtrzymującą czynności życiowe blondyna i wybuchła głośnym płaczem. 

-Nie masz pojęcia jak cholernie mi Cię brakuje...Tak bardzo chciałabym cofnąć czas...-mówiła drżącym głosem.-Błagam Cię Arczi wróć. Wiem, że to głupie, ale jak pierwszy raz Cię spotkałam to poczułam takie dziwne ciepło rozchodzące się po ciele. To Twoje plątanie przy przedstawianiu się było tak uroczo słodkie, a do tego ten urzekający uśmiech. Boże! Wiedziałeś jak mnie zbajerować! A później nasz taniec... To jak się o mnie starałeś, a ja Cię odrzucałam. Jeszcze nikt tak o mnie nie zabiegał i pomyśleć, że zgodziłam się na związek z takim wariatem. Nie przypuszczałam, że będę z Tobą taka szczęśliwa, że tyle przetrwały, że Antoś powie kiedyś do Ciebie tato...-uśmiechnęła się subtelnie. 


                                                                             ~*~
Przepraszam, że w ostatnim tygodniu nie pojawił się post, ale musiałam jechać do internatu i się nie wyrobiłam :( Jednak teraz mam ferie, więc bądźcie spokojne o częstotliwość dodawania rozdziałów :) Będę starała się to robić co 2-3 dni :3 Jak widzicie nie uśmierciłam Artura (jeszcze), ale jego sytuacja zdrowotna nie jest najlepsza :/ Muszę was uświadomić, że za niedługo rozstaniemy się z historią Artura i Kaśki ;) A pełną parą wystartują losy Jochena i Ady ^^ Jak na razie jednak trochę przed nami ;) Dziękuję za opinię pod ostatnim rozdziałem i zachęcam do dalszego wyrażania opinii w komentarzu ;* Zaległości na blogach postaram się nadrobić przez te dwa tygodnie ;3 Całuję i do zobaczenia już niebawem ;* 

14 komentarzy:

  1. Zazdroszczę ferii :( A co do rozdziału to jest jak zawsze fenomenalny. Mam cichą nadzieję,ze jednak go nie uśmiercisz,chociaż znając ciebie to wszystko możliwe. Czekam na nastepny;) Pozdrawiam goraco:) P.s. Mój towarzyszy też Cię pozdrawia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, jestem zdolna do wszystkiego ^^
      Dziękuję i także pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. świetny rozdział ani mi się waż uśmiercać Artura sorki że nie komentuje ale nie mam na to czasu ostatni miesiąc był masakryczny ale czytałam każdy rozdział dziękuje ci że mimo to mnie mnie informujesz
    mam pytanie popełniłaś błąd w tekście czy w napisałaś zły rok bo patrząc na datę to wychodzi rok i dwa miesiące w śpiączce w tekście dalszym masz napisane dwa miesiące

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. pozdrawiam i weny życzę
      czekam na kolejny

      Usuń
    2. Dwa rozdziały wcześniej bodajże pisałam wiosna 2017 i miałam tam na myśli marzec, początek marca, a tutaj mamy maj 2017, więc 2 miesiące wychodzi :)
      Dziękuję, że czytasz i od czasu do czasu komentujesz :*
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Mam nadzieję, że Artur z tego wyjdzie i będą razem szczęśliwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego dowiecie się już niebawem ;)
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. Kurcze dlaczego ty mu to zrobiłaś?!
    Ryczę normalnie :(
    Mam nadzieję, że wszystko odkręcisz :*
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział uu Andersona <3

    http://love-spectrum.blogspot.com/2016/02/trzydziesci-pogrzao-cie.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda wylewać łez na zwykłym opowiadaniem ;)
      Wszystko okaże się niebawem :)
      Postaram się nadrobić już niedługo i zawitam z komentarzem ^^
      Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. Jak zwykle, człowiek żałuje swych czynów już po fakcie...widać, że Kaśka obwinia się za swoją porywczość...Dziewczyna zaznała u Pencheva przyjacielskie wsparcie, a to dla Niej bardzo ważne ;) Antek jest dla Niej wielkim motywatorem do wstania z łóżka i zaczęcia kolejnego dnia. Wyznanie Kaśki w końcówce rozdziału mnie wzruszyło, Ona chce to naprawić, tylko Artur musi walczyć... Proszę bez żadnego uśmiercania tego blondasa!!!!!!! Oni muszą być szczęśliwi!!!

    Zapraszam do siebie na pobyt Wojtka w Radomiu ;)
    http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/2016/02/rozdzia-69-niepewnosc-jest-jak-may-god.html
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niko służy pomocą jak najbardziej :) Masz rację, Szalpuk musi walczyć :3
      Wszystko zależy do mnie ;) Zobaczymy na co się zdecyduję ^^
      Dziękuję i pozdrawiam :*
      Nadrobię, wszystko nadrobię obiecuję :)

      Usuń
  6. Wkoncu nadrobilam wszgstko i powiem ze warto było. Piszesz świetnie.Mam nadzieje ze skonczy sie szczesliwie mimo wszystko. Czekam na wiecej i zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  7. Wkoncu nadrobilam wszgstko i powiem ze warto było. Piszesz świetnie.Mam nadzieje ze skonczy sie szczesliwie mimo wszystko. Czekam na wiecej i zapraszam do mnie

    OdpowiedzUsuń
  8. Ej no Kaśka Artur musi żyć i być z Kaśką :) Mam nadzieję że szybko wyzdrowieje i znowu będą razem :D
    Flavka

    OdpowiedzUsuń