Kąciki jego ust wzbiły się na wyżyny, gdy tylko dostrzegł znajomą sylwetkę. Miedzianowłosa odwróciła się w jego stronę i posłała mu ciepły uśmiech. Jej łagodna twarz oświetlona przez słoneczne płomyki prezentowała się naprawdę niesamowicie. Natomiast ciemne kosmyki kołysały się na wietrze. Momentalnie poderwał się z miejsca i wyruszył biegiem w jej kierunku. Po chwili tulił ją w swoich silnych ramionach, wdychając jej słodką woń. Otworzył oczy i napotkał na swojej drodze czekoladowe tęczówki mieniące się niczym najpiękniejszy diament. Zaplótł niesforny kosmyk za jej ucho i złożył na jej policzku subtelny pocałunek, aby po chwili zjechać nosem na jej szyję. Musnął wargami jej skórę, a na jej ustach momentalnie zagościł cudowny uśmiech. Wzdłuż jej ciała przebiegł przyjemny dreszczyk. Jego ciepły oddech drażnił jej skórę, powodując przyśpieszenie bicia jej serca. Jak ten blondyn na nią działał. Chwyciła jego ręce w swoje subtelne dłonie i pociągnęła go na dół, aby opadł na pełną zieleni oraz rozmaitych kwiatów łąkę. Artur roześmiany spełnił jej żądanie i po chwili poczuł jak układa głowę na jego barku. Przymknęła powieki, odchylając głowę do tyłu, aby w pełni rozkoszować się wiosennym słońcem. On tymczasem pochylił się nad jej twarzą, zmniejszając odległość dzielącą ich usta.
-Artur no!-jęknęła.-Daj, że człowieku pozachwycać się tą piękną pogodą!
Zaśmiał się pod nosem na jej słowa i złączył ich usta w pocałunku. Dziewczyna mruknęła cicho, delektując się językiem, który pieścił jej podniebienie. Z każdą chwilą pochłaniała jego aksamitne wargi, pragnąć więcej. Chwilę później opadła na trawę, a blondyn oparł dłonie po obu stronach jej głowy i nadal miażdżył jej subtelne usta swoimi nienasyconymi wargami. Nim zauważyła a zaczął rozpinać jej koszulę, przenosząc tam także swój język. Obsypywał jej dekolt milionem pocałunków, wysłuchując z uśmiechem jej pomruków zadowolenia. Aż nagle wszystko zniknęło. Zniknęła nieziemsko piękna rudowłosa, pełna różnorakich kolorów łąka... Otoczyła go ciemność oraz głos, który pochodził z nieznanego mu źródła:
-Kocham Cię jak tatę. Proszę otwórz oczy.
Doskonale go znał. Wiedział, że należy on do małego, przesłodkiego blondyna, który posiadał oczy takiej samej barwy jak jego ukochana.
-Antoś. Już pora iść. Musisz odrobić lekcje. Pożegnaj się z Arturem.-jej łagodny głos...
Dlaczego nie mógł ich zobaczyć?! Dlaczego nie mógł objąć jej swoimi silnymi ramionami i skraść całusa z jej cholernie kuszących warg? Gdzie on był? Dlaczego jego oczom ukazywała się ciemność zamiast otoczony kolorami świat? Nie znał odpowiedzi na te pytania. Wiedział tylko, że przebywa w dziwnym miejscu.
***
Skupiona okupywała salonowy parapet, podziwiając otulone ciemnością miasto. Sięgnęła po kubek wypełniony po brzegi gorącą cieczą i przyłożyła go do ust, upijając spory łyk. Po jej ciele rozniosło się przyjemne ciepło. Przymknęła powieki i wciągnęła do nozdrzy woń malinowego roztworu. Ponownie przeniosła wzrok na panoramę Rzeszowa i westchnęła głośno. Na zegarze widniała 4 nad ranem, a ona zamiast odpoczywać przed kolejnym dniem pełnym wrażeń użerała się ze swoimi myślami. Nagle dał o sobie znać jej telefon. Po wnętrzu mieszkania rozniósł się dźwięk powiadamiający o nowej wiadomości. Niechętnie zeskoczyła z parapetu i powędrowała w kierunku kuchennego stołu. Pokręciła głową, biorąc w dłoń Samsunga i odczytując treść SMS'a. Nie mogła uwierzyć w słowa przyjaciółki, jednak posłusznie udała się w kierunku drzwi, a gdy przekręciła kluczyk w zamku jej oczom ukazała się sylwetka szatynki. Monika bez słowa przekroczyła próg mieszkania i przygarnęła do siebie właścicielkę lokalu, zamykając ją w swoich ramionach.
-Dziękuję.-wyszeptała wprost do ucha Dzikiej Kasia.
-Daruj sobie.-odpowiedziała z uśmiechem partnerka Śliwki.-Serio myślisz, żebym Cię zostawiła samą w takiej sytuacji?-uniosła wzrok na Wiktorowicz.
-Jesteś kochana.-rudowłosa musnęła ustami policzek przyjaciółki.
Monia momentalnie zawędrowała do kuchni, gdzie przyrządziła sobie oraz kumpeli nowy napój, a następnie zaciągnęła rudowłosą na sofę w salonie. Popijając herbatę wpatrywała się w Kaśkę ze skupieniem, wysłuchując każdego jej słowa.
-A i jutro zostajesz w domu, kochana. Ja zajmę się Antkiem, a Ty masz wreszcie porządnie się przespać. -oświadczyła jej z szerokim uśmiechem Monika.
-Ale...-próbowała coś powiedzieć Kaśka, ale nie dane jej było dokończyć.
-Żadnego ale. Widziałaś swoje odbicie w lustrze? Wyglądasz jak zjawa z najgorszego horroru. Spokojnie, Olek o wszystkim wie, nie ma nic przeciwko i może do nas nawet zajrzy.-puściła jej oczko szatynka.
Reszta nocy, a właściwie poranka zleciała dziewczynom na rozmowach o błahostkach. Wiktorowicz doskonale zadawała sobie sprawę jak bardzo potrzebny był jej ten czas spędzony z przyjaciółką czy także odrobina śmiechu jaką wywołała u niej Dzika. Po jakimś czasie jednak poddała się zmęczeniu i zasnęła na ramieniu Moniki. O dziwo kraina Morfeusza okazała się dla niej gościnna i pozwoliła spędzić w niej dość sporo czasu, czego dowodem była 12 widniejąca na zegarze. Niczym oparzona poderwała się z łóżka, sprawdzając czy Antoś obecny jest w swoim pokoju. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że przecież Monika obiecała zaopiekować się małym. Odetchnęła z ulgą i przekroczyła próg kuchni. Jej wzrok momentalnie padł na opartą biodrami o kuchenny blat szatynkę, która właśnie kończyła pić kawę. Dzika posłała jej ciepły uśmiech i obserwując jak zmierza w kierunku lodówki, odłożyła filiżankę na szafkę i zatrzymała ja, odsyłając do kuchennego stołu. Kaśka spojrzała na nią z niezrozumieniem, ale opadła posłusznie na jedno z krzeseł i wpatrywała się uporczywie w sylwetki przyjaciółki. Chwilę później Monika położyła przed jej nosem talerz pełen jajecznicy oraz błękitną filiżankę wypełnioną po brzegi ciemną cieczą, puszczając jej oczko.
-Smacznego!-zawołała wesoło i opadła na przeciw rudowłosej.
-Nie musiałaś...-Kaśka chwyciła w dłoń widelec i zabrała się za spożywanie posiłku.
-Kaśka, proszę zamilcz! Masz dziś porządnie odpocząć!
Wiktorowicz wedle życzenia szatynki nie odzywała się już i w ciszy konsumowała jedzenie, spoglądając co jakiś czas na pogrążoną w SMS-owaniu z Olkiem Monikę. Mimowolnie kąciki jej ust powędrowały ku górze. Związek jej przyjaciółki naprawdę rozkwitał z każdym dniem.
***
Przy boku Aleksandra i Moniki przekroczyła próg jednego z rzeszowskich szpitali. Szybkim krokiem podążała w kierunku sali blondyna. Nie chciała zabierać ze sobą przyjaciół, ale kiedy Śliwka zagwarantował, że podwiezienie jej pod budynek to nie problem zgodziła się. Para zatrzymała się na korytarzu, gwarantując, że poczeka tu ile będzie trzeba. Rudowłosa posłała im wdzięczny uśmiech i zagłębiła się we wnętrzu pomieszczenia. Jak miała to w zwyczaju opadła na taboret obok łóżka blondyna i chwyciła go za dłoń. Spuściła wzrok na jego rękę, po czym zaczęła bawić się jego palcami.
-Artur, kocham Cię.-wyszeptała czule.-Nie raz wyobrażam sobie jak świetnym ojcem byłbyś dla Antosia. Wiem, że za bardzo się zapędzam, ale tak bym chciała, abyśmy byli taką prawdziwą rodziną. Chciałabym codziennie budzić się koło Ciebie, zasypiać czule, całując Cię w usta, gotować dla Ciebie obiady, kibicować Ci w Twojej koszulce na każdym meczu w Radomiu a nawet na większości wyjazdowych, kochać się z Tobą do białego rama, mieć z Tobą dziecko... Mam dla nas tyle planów, ale tylko od Ciebie zależy czy staną się one rzeczywistością czy też zostaną moimi niespełnionymi marzeniami. - po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, która opadła na jego smukłą dłoń.
Stało się coś, czego ona kompletnie się nie spodziewała. Jego dłoń poruszyła się. Poczuła to na swoich palcach, które delikatnie musnął. Oszołomiona uniosła głowę, a wzrok utkwiła w twarzy przyjmującego. Jego powieki uniosły się, odsłaniając te błękitne tęczówki, które momentalnie zatrzymały się na jej twarzy. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że on się obudził! Poczuła się niczym wyrwana z najgorszego koszmaru. Nie zdała sobie nawet sprawy, kiedy jej policzki były mokre od słonej cieczy. Nie były to jednak łzy smutku, a łzy szczęścia.
-Artur!-pisnęła głośno, rzucając się na siatkarza.-Boże! Ty żyjesz!
-A czego miałbym nie żyć?-zaśmiał się cicho.-Co się stało? Dlaczego Ty płaczesz?-gładził zewnętrzną częścią dłoni jej policzek, spoglądając na nią z troską.
-To długa historia, ale jak dobrze, że już jesteś przytomny.-uśmiechnęła się przez łzy.-Zaraz wracam.
-Nie zostawiaj mnie.-szepnął.
-To tylko chwilka.
Niczym szalona pognała po lekarza, ignorując za sobą nawoływania Olka i Moniki. Jej ciało wypełniała istna euforia. Po kilkunastu tygodniach dane jej było usłyszeć jego melodyjny, ciepły głos. Już nie mogła się doczekać, kiedy będzie mogła zatopić się w jego aksamitnych wargach, których tak cholernie jej brakowało.
~*~
Jest i happy end, ale spokojnie do końca tej historii jeszcze trochę ^^ Artur jak na razie nie za bardzo pamięta co się wydarzyło, więc Kasię czeka trudne zadanie. Jak zareaguje ponownie na wiadomość, że Wiktorowicz widziała się z Penchevem? Kto wie! ;) Proszę was bardzo o komentarze czy to tutaj czy na blogu o Amandzie i Andim czy Jochenie i Adzie, gdyż wyświetleń rozdziału jest naprawdę sporo a komentarzy naprawdę mało w porównaniu do liczby wejść :/ A to naprawdę motywuje, nawet jedno dobre słowo ;) Krytyka także mile widziana :) Jeszcze tydzień wolnego, a potem dalej szkoła -,- Mam nadzieję, że uda mi się rozpieścić was jeszcze kilkoma rozdziałami na blogach ^^
Zapraszam także na :
Całuję i do zobaczenia niebawem :*
***
Przy boku Aleksandra i Moniki przekroczyła próg jednego z rzeszowskich szpitali. Szybkim krokiem podążała w kierunku sali blondyna. Nie chciała zabierać ze sobą przyjaciół, ale kiedy Śliwka zagwarantował, że podwiezienie jej pod budynek to nie problem zgodziła się. Para zatrzymała się na korytarzu, gwarantując, że poczeka tu ile będzie trzeba. Rudowłosa posłała im wdzięczny uśmiech i zagłębiła się we wnętrzu pomieszczenia. Jak miała to w zwyczaju opadła na taboret obok łóżka blondyna i chwyciła go za dłoń. Spuściła wzrok na jego rękę, po czym zaczęła bawić się jego palcami.
-Artur, kocham Cię.-wyszeptała czule.-Nie raz wyobrażam sobie jak świetnym ojcem byłbyś dla Antosia. Wiem, że za bardzo się zapędzam, ale tak bym chciała, abyśmy byli taką prawdziwą rodziną. Chciałabym codziennie budzić się koło Ciebie, zasypiać czule, całując Cię w usta, gotować dla Ciebie obiady, kibicować Ci w Twojej koszulce na każdym meczu w Radomiu a nawet na większości wyjazdowych, kochać się z Tobą do białego rama, mieć z Tobą dziecko... Mam dla nas tyle planów, ale tylko od Ciebie zależy czy staną się one rzeczywistością czy też zostaną moimi niespełnionymi marzeniami. - po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, która opadła na jego smukłą dłoń.
Stało się coś, czego ona kompletnie się nie spodziewała. Jego dłoń poruszyła się. Poczuła to na swoich palcach, które delikatnie musnął. Oszołomiona uniosła głowę, a wzrok utkwiła w twarzy przyjmującego. Jego powieki uniosły się, odsłaniając te błękitne tęczówki, które momentalnie zatrzymały się na jej twarzy. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że on się obudził! Poczuła się niczym wyrwana z najgorszego koszmaru. Nie zdała sobie nawet sprawy, kiedy jej policzki były mokre od słonej cieczy. Nie były to jednak łzy smutku, a łzy szczęścia.
-Artur!-pisnęła głośno, rzucając się na siatkarza.-Boże! Ty żyjesz!
-A czego miałbym nie żyć?-zaśmiał się cicho.-Co się stało? Dlaczego Ty płaczesz?-gładził zewnętrzną częścią dłoni jej policzek, spoglądając na nią z troską.
-To długa historia, ale jak dobrze, że już jesteś przytomny.-uśmiechnęła się przez łzy.-Zaraz wracam.
-Nie zostawiaj mnie.-szepnął.
-To tylko chwilka.
Niczym szalona pognała po lekarza, ignorując za sobą nawoływania Olka i Moniki. Jej ciało wypełniała istna euforia. Po kilkunastu tygodniach dane jej było usłyszeć jego melodyjny, ciepły głos. Już nie mogła się doczekać, kiedy będzie mogła zatopić się w jego aksamitnych wargach, których tak cholernie jej brakowało.
~*~
Jest i happy end, ale spokojnie do końca tej historii jeszcze trochę ^^ Artur jak na razie nie za bardzo pamięta co się wydarzyło, więc Kasię czeka trudne zadanie. Jak zareaguje ponownie na wiadomość, że Wiktorowicz widziała się z Penchevem? Kto wie! ;) Proszę was bardzo o komentarze czy to tutaj czy na blogu o Amandzie i Andim czy Jochenie i Adzie, gdyż wyświetleń rozdziału jest naprawdę sporo a komentarzy naprawdę mało w porównaniu do liczby wejść :/ A to naprawdę motywuje, nawet jedno dobre słowo ;) Krytyka także mile widziana :) Jeszcze tydzień wolnego, a potem dalej szkoła -,- Mam nadzieję, że uda mi się rozpieścić was jeszcze kilkoma rozdziałami na blogach ^^
Zapraszam także na :
- Kiedy szczęście drugiej osoby staje się Twoim, to właśnie jest miłość...
- Jak Wenus i Mars. Jesteśmy z innych gwiazd.
Całuję i do zobaczenia niebawem :*
No nareczcie ❤❤❤
OdpowiedzUsuńOn zyje!!!!
Czekam na nastepny :*
Dzięki, że wpadłaś ^^
UsuńPozdrawiam ;*
Jejku kochana tak bardzo się cieszę, że Artur się w końcu obudził. Popłakałam się nawet z tego szczęścia :) mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią i będzie już tylko dobrze ;) pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że wywołuję u was tyle emocji :)
UsuńDziękuję i pozdrawiam :*
Jejj w końcu Artur się obudził �� mam nadzieje że teraz juz wszystko będzie dobrze ��
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i do następnego ��
Dziękuję i pozdrawiam :*
UsuńNo i bardzo dobrze,ze jednak Artur żyje. Kasia ma fantastyczne plany,mam nadzieję, że spełnią się. Teraz przed Kasią trudne zadanie musi wszystko wytłumaczyć Szalpukowi. Trzymam za nich kciuki. Czekam na następny:) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :*
UsuńNo.nareszcie. Czekalam i czekałam na ten rozdział. Moze w koncu jedt im dane byc wspaniała rodziną, oby tylko Artur wszystko zrozumiał. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i komentarz ;*
Usuńpozdrawiam ;*
Dobrze, że Artur w końcu się obudził. Mam nadzieje, że wszystko będzie teraz dobrze.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę i pozdrawiam ;*
UsuńHej hej :D
OdpowiedzUsuńNa początek powiem, że zrobiłam sobie malutki spojlerek no ale cóż, życie... :D
Jeszcze mnie radość rozpiera w związku z wczorajszą piękną wygraną Sovii (troszkę smutno że Aleksander za bardzo nie gra no alee :<)
Może ja lepiej przejdę do komentowania rozdziału? Bo zaraz tu zacznę o moim życiu opowiadać :O
Na początek muszę powiedzieć że masz świetne opisy. Jejku jak ja bym chciała tak pisać... Już w sumie mam trochę "doświadczenia" w pisaniu, ale chyba nigdy mi to tak nie wyjdzie, bo się bardziej skupiam na akcji..
Ten początek jak oni byli razem a później ten głos Antosia i to że Artur nie może otworzyć oczy to takie, takie smutne :( W sensie, no bo on chce się obudzić zobaczyć ich a nie może i po prostu to jest takie dobijające dla człowieka jak się czegoś pragnie za wszelką cenę a nie można tego dokonać.
Tak więc (zdecydowanie nadużywam tego słowa) Monika jest cudowną przyjaciółką. To że postanowiła pomóc Kasi odpocząć to z jej strony bardzo miłe :D A to że jest partnerką Śliwki sprawia że lubię ją jeszcze bardziej :D
Te słowa które Ruda wypowiedziała do nieprzytomnego Artura były dla mnie takie wzruszające, że prawie się popłakałam ;) Jeszcze kilka dni temu to bym się na pewno rozpłakała, ale że dzisiaj jest jakiś taki hmm silniejszy dzień to było tylko prawie :D
No i jejku Artur się obudził jest cały i zdrowy, żyje i "wjdfsafdcjh" :D Bardzo się z tego powodu cieszę i dziękuję że nie postanowiłaś go jednak zabić :D
Wiem jako to jest ból jak masz dużo wyświetleń a komentarzy malutko... sama się z tym zmagałam przez ponad rok, gdy prowadziłam bloga. Ale najważniejsze to nie poddawać się i pisać dalej! Może w końcu ci czytelnicy się ujawnią :) Na pewno nie wszyscy ale część na pewno (chyba że są leniami tak jak moi czytelnicy i im się nie zechce. Ale wtedy mamy statystyki i musimy się cieszyć ilością wyświetleń :D)
No i na koniec może się troszkę przyczepię? Czy nie? no kurcze nie wiem co mam robić :( Może to jakieś wielkie przyczepienie nie będzie ale zastanawia mnie co się dzieje z córeczką uroczej pary? :D Bo nic nie jest o niej wspomniane i wgl. a tu się oni kręcą :D Gdzieś tak przy czytaniu poprzednich rozdziałów też miałam takie wrażenie, że niby dziecko jest a nie ma :P
W moim opowiadaniu ktoś miał kota, z tym że troszkę mi się zapomniało, że on jest i musiałam zmieniać rozdziały bo kot :O Na szczęście miałam kilka na zapas i tych niewłaściwych nie dodałam :D
Także ten, ostatnio pisałam że przy kolejnym się rozpiszę i mam nadzieję że mi się udało :D prawdopodobnie to nie będzie mój najdłuższy komentarz, ale wyszłam z wprawy :D
Trzymaj się cieplutko! :*
Dużo weny! x
Witam ^^
UsuńO widzę fanka Olka ^^ Też go lubię ;3
Poprawka, zdecydowana fanka Olka :D
Na szczęście jednak Arcziemu w końcu udało się wybudzić ;)
Boże, kobieto rozwalasz mnie ^^ Już Cię lubię *.*
Dziękuję za tyle miłych słów, jak i tych dotyczących komentarzy itp... Jesteś naprawdę świetną osobą ^^
Postaram się coś napomnieć o Annie, ale zapominam, gdyż skupiam się na głównych bohaterach i samo tak wychodzi :D
Dziękuję bardzo za taką długą lekturę w postaci Twojego komentarza i pozdrawiam :*
W końcu się doczekała i Artur się obudził :) Ciesze się razem z Kaśką :)mam nadzieję że teraz już będzie tylko dobrze u nich, chociaż z Tobą to nigdy nic nie wiadomo :D
OdpowiedzUsuńFlavka
Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award. Więcej informacji uzyskasz w odpowiedniej zakładce na moim blogu.
OdpowiedzUsuńhttp://cause-all-of-me-loves-you.blogspot.com/
No w końcu się obudził !!! Boże, on żyje, a ja tak się bałam tego rozdziału xd :D Jak zwykle jest świetnie i bardzo mi się podoba <3 Czekam już na kolejny wpis <3 Całusy ;*
OdpowiedzUsuń