poniedziałek, 30 listopada 2015

Dziesiąty: No jak można zapomnieć o mamusi, no jak?!

Pośpiesznie zatrzasnęła za sobą drzwi i osunęła się po ich wnętrzu. Podkurczyła kolana, objęła je ramionami i schowała w ich zagłębieniu swoją twarz. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Momentalnie starła ją kciukiem. Chwilę później słona ciecz zdobiła jej policzki wraz z ciemnymi smugami tuszu do rzęs. Dziewczyna łkała cicho, chcąc pozbyć się bólu jaki nagromadził się w jej sercu. Po raz pierwszy od dłuższego czasu zaufała mężczyźnie i znowu się zawiodła. Blondyn przecież doskonale znał jej historię. Wiedział, że nie potrafi przekonać się do tego gatunku. Liczyła za zrozumienie z jego strony, wsparcie, a tymczasem co otrzymała? Kolejną strzałę, która przebiła jej serce. Jej rany odrodziły się ze zdwojoną siłą. A najgorsze było to, że ona chciała odwzajemnić ten pocałunek. Chciała poczuć jego miękkie wargi na swoich spragnionych pocałunków ustach. Jednak nie potrafiła spróbować jeszcze raz. Bała się kolejnego zawodu, kolejnej rany wyrytej na jej sercu... Może i na co dzień była pogodna, uśmiechnięta, pozytywnie nastawiona do życia, ale nie raz napadały ją bolesne chwilę, kiedy oczami wyobraźni starała się zobaczyć jakby to było, gdyby Adrian wtedy nie odszedł... Jej rozmyślenia przerwał dzwonek telefonu. Wyjęła z kieszeni komórkę, a kiedy na jej wyświetlaczu ukazała się jego uśmiechnięta twarz przesunęła czerwoną słuchawkę. Jedyne czego teraz chciała do spokoju i ciszy. 

-Mamo, to ty jesteś w domu? Kiedy wróciłaś?-ni stąd ni zowąd podbiegł do niej Antoś. 

-Niedawno. Jak tam skarbeńku? -starała się, aby jej głos brzmiał neutralnie. 

-Dlaczego płakałaś?-zmartwił się.-Ktoś się skrzywdził?

-Nie, kochanie wszystko w porządku. Jesteś sam?

-Nigdy bym go samego tutaj nie zostawiła.-z za drzwi sypialni wyłoniła się Monika. 

Wiktorowicz niechętnie odpuściła podłogę i wzięła na ręce syna, muskając ustami jego czoło. Posłała blondynowi subtelny uśmiech i posadziła go na kanapie w salonie, po czym zdjęła płacz oraz buty i powędrowała do kuchni, w celu przyrządzenia kolacji. Tuż za jej sylwetką udała się także Dzika. Szatynka oparła się o szafkę, układając po jej obu stronach dłonie i przyglądała się krzątającej po pomieszczeniu barmance. Kasia tymczasem zalewała miskę pełną płatków mlekiem i zawołała na posiłek chłopczyka. Antoś obdarzył ją całusem w policzek i zabrał się za spożywanie kolacji. Rudowłosa wyciągnęła z lodówki dwa jogurty, jeden z nich wręczyła przyjaciółce i pociągnęła ją za rękę w kierunku salonu. 

-Co tam się takiego wydarzyło?- partnerka Śliwki przerwała w końcu ciążącą pomiędzy nimi ciszę. -Dlaczego tak płakałaś?

-Chciał mnie pocałować.-szepnęła prawie niesłyszalnie. 

-Boże, Kaśka! Nie możesz ciągle żyć przeszłością. Masz przed nosem chłopaka, który by cię na rękach nosił, ale ty go odrzucasz z powodu jakiegoś tam dupka. Nie wszyscy mężczyźni tacy są. -starła się jej przetłumaczyć Monia. 

-Ale ty nie rozumiesz, że ja się boję?!- broniła się Kaśka. 

-Proszę cię.-jęknęła z politowaniem szatynka.-Kuźwa! Czy ty nie widzisz tej chemii jaka jest pomiędzy wami? Przecież on wariuję na twój widok. Myślisz, że czemu z jego ryja nie schodzi ten szeroki smile? Bo on jest w ciebie zaślepiony. 

-Przesadzasz... Po prostu...

-Po prostu co? Nie możesz znaleźć usprawiedliwienia. Z resztą rób jak chcesz.-poderwała się z miejsca Dzika i chwilę później po mieszkaniu rozniósł się trzask drzwi. 

Zirytowana właścicielka mieszkania uderzyła dłonią o poduszkę i westchnęła głośno. Wiedziała, że ta ma rację, ale nie umiała tego zaakceptować. Rzeczywiście pomiędzy nimi była jakaś chemia... Na każdy jego dotyk czy zbliżenie jej ciało reagowało dreszczykiem, który przemierzał jej plecy. Jednak ona nie była gotowa na rozpoczęcie nowego rozdziału w swoim życiu. 

                                                                        ***
Minął tydzień od tego pamiętnego wieczoru. Kaśka starała się o tym zdarzeniu zapomnieć i poddała się wirowi świątecznych przygotowań. Zmęczona dotarła do domu po ciężkiej nocy spędzonej w pracy i zaledwie po kilku godzinach snu zabrała się za porządki. Tym razem padło na pokój jej skarbu. Cierpliwie przeglądała zawartość szafek i niepotrzebne rzeczy wrzucała do wielkiego pudła. W tle rozbrzmiewała świąteczna playlista, która bardzo spodobała się Antkowi. Okazywał to choćby przez swoje przesłodkie a zarazem zabawne fałszowanie. Wiktorowicz z uśmiechem na ustach układała ubrania w szafie swojego szkraba, nucąc pod nosem tekst znanych jej doskonale piosenek. Jej mała kopia tymczasem omiatała szafki z kurzu. Zadowolona z siebie opuściła cztery ściany syna i udała się do kuchni. Napełniła szklankę ciemną cieczą i rozkoszowała się smakiem Coca Coli. Jak na zawołanie u jej nóg zjawił się blondyn. Chichocząc pod nosem także jemu nalała napoju, który był w ich domu tradycją. Na dźwięk wydobywający się z żołądka Antosia parsknęła śmiechem i zabrała się za smażenie naleśników. Z subtelnym uśmiechem na ustach chwilę później na kanapie w salonie objadała się pysznościami, co jakiś czas ocierając buzie malcowi ze śladów po Nuttelli. Po posiłku naszedł czas powrotu do sprzątania. Tym razem oboje zabrali się za segregowanie rzeczy w sypialni Kaśki. Poczynania te przerwał im dzwonek do drzwi. Ruda niechętnie opuściła pomieszczenie i udała się w ich kierunku. Przywitała się całusem w policzek ze Ślwiką i jego partnerką po czym wpuściła ich do środka. Taką oto ekipą po zakończonej części porządków na dzień dzisiejszy udali się do MacDonalda. W towarzystwie śmiechów i rozmów pochłaniali zestawy two for you. Cały urok wieczoru padł, kiedy na wyświetlaczu Samsunga Kaśki zawitało zdjęcie przyjmującego. Zirytowana dziewczyna odrzuciła połączenie, a chwilę później otrzymała kolejnego już z kolei SMS'a, którego nie zamierzała czytać. Starała się unikać jakiego kolwiek kontaktu z siatkarzem. 
Do wigilii został kilka dni. Kasia starała się domknąć wszystko na ostatni guzik. Zaraz po pracy w towarzystwie Olka i Antka wybrała się po świąteczne drzewko. W doskonałym humorze przemierzała zakład choinek, szukając odpowiedniej, która trafi w jej gust. Po trzydziestu minutach z ekwipunkiem przemierzała drogę powrotną. Z pomocą Śliwki wniosła do mieszkania sosnę, która zajęła swoje honorowe miejsce w kąciku znajdującym się w salonie. Chłopcom za pomoc w wyborze zaproponowała gorącą czekoladę na co z chęcią przystali, gdyż na dworze panował spory mróz. Z parującym kubkiem w dłoniach usiadła na parapecie i podziwiała wieczorną panoramę miasta. Przyłożyła do ust naczynie i upiła spory łyk gorącego napoju, czując jak po jej organizmie rozchodzi się przyjemne ciepło. Odłożyła kubek na stolik i opadła na kanapę, proponując towarzyszom obejrzenie jakieś komedii. Chwilę później po wnętrzu salonu roznosiły się fale śmiechu całej trójki. Aleksander po seansie pożegnał przyjaciółkę całusem w policzek i opuścił jej skromne progi. Miedzianowłosa z Antosiem na rękach udała się do jego lokum, po czym ułożyła go na materacu i przykryła kołdrą, muskając wargami jego czoło na dobranoc. Sama zawitała do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic i także poszła w ślady syna. 
Razem z rodzicielką przy boku przemierzała najbliższy supermarket, wrzucając do koszyka potrzebne produkty do przygotowania potraf wigilijnych. Zajęta podziwianiem słodyczy wpadła na kogoś. Pośpiesznie wstała z potrąconego osobnika i chwilę później zaczęła chichotać pod nosem. Jej oczom ukazał się nie kto inny jak Krzysiu Ignaczak. 

-Kogo tu moje oczy widzą?! Kasieńko! Co cię sprowadza w skromne progi Lidla?-uniósł brwi libero. 

-Chęć wyposażenia się na święta.-zaśmiała się.-Kupę lat cię nie widziałam! 

-O tobie mogę rzec to samo cudna ma pani.-zaprezentował jej swoje śnieżnobiałe perełki.

-Oj Krzysiu, Krzysiu! Poeta z ciebie niezły.-puściła mu oczko.

-Igła! Cholera! Gdzie mi zwiałeś pumo?!-do ich uszu dotarło czyjeś wołanie. 

-Chwila, chwila ja znam ten głos... -mruknęła pod nosem.-Nikuś!-rzuciła się na szyję Bułgarowi. 

-Też się cieszę, że cię piękna damo.-wyszczerzył się przyjmujący.-Co tam słychać? 

-Boże! Czuję się jak w średniowieczu w waszym towarzystwie.-zaśmiała się Ruda.-Dobrze, a u was chłopaczki? 

-Szukamy jakiś wybornych czekoladek dla wybranki tego tu pęcherza.-wskazał palcem na kolegę Ignaczak.

-Kuźwa! Mówiłem ci już, żebyś mnie tak nie nazywał!-oburza się brązowooki. 

Kasia kręci ze śmiechem głową i chwyta za nadgarstki siatkarzy, ciągnąc w ich kierunku działu z czekoladkami. Bada wzrokiem opakowania słodyczy i po chwili zastanowienia z podniesieniem przez Nikolaya ściąga z półki pudełko pyszności. Bułgar zamyka ją w swoich ramionach, dziękując za pomoc i w przypływie radości muska ustami także jej policzki. Roześmiana dziewczyna klepie go jedynie po plecach i w towarzystwie zawodników Resovii rusza na dalszy obchód sklepu. W między czasie zostaje wypytywana o szczegóły z jej życia erotycznego przez speca w tej dziedzinie, czyli libero, który został za ten temat godny rozmów nagrodzony kilkoma uderzeniami po głowie. Przyjmujący parska głośnym śmiechem i zasłaniając usta dłonią rusza dalej, zostawiając w tyle swojego towarzysza i dziewczynę. 

-A tak a propo słyszałam, że kręcisz coś z Szalpukiem...-porusza znacząco brwiami Penchev.

-Ciekawe ktoś to rozsiewa takie ploty...-wywraca oczami rudowłosa.-A tak po za tym szkoda gadać...

-Coś nie tak? Przecież nigdy nie mogłaś odgonić się od chłopaków.-posyła jej subtelny uśmiech. 

-Niko nie chce psuć sobie humoru i o tym rozmawiać...

-Przepraszam, że poruszyłem ten temat. 

-Nic nie szkodzi.-puszcza mu oczko.

Po dłuższej wędrówce matka Kasi wreszcie odnajduje swoją córkę w dziale kosmetycznym przy boku Nikolaya. Wiktorowicz uderza się z otwartej dłoni w czoło, karcąc się w myślach za swoje nagłe znikniecie rodzicielce. Miedzianowłosa przeprasza kobietę i prosi by ta zaczekała na nią przy samochodzie. Szatynka kiwa jedynie głową i wraca do dalszych zakupów. Wyraz twarzy przyjmującego sprawia, że Kaśka ma zamiar udusić go na miejscu. Bułgar w końcu nie wytrzymuję i parska śmiechem. 

-No jak można zapomnieć o mamusi, no jak?!-wypowiada pomiędzy falami śmiechu.

-Bardzo śmieszne, naprawdę. Boki zrywać.-mówi z skarkazmem dziewczyna. 

Po zakończonych zakupach dziewczyna podchodzi do samochodu Pencheva i pomaga chłopakom pozbyć się zawartości wózka, która ląduję w bagażniku. Kiedy ma już odchodzić zostaje zatrzymana przez silne ramiona właściciela samochodu. Z uśmiechem wtula się w jego ramiona, wdychając jego mocne perfumy. Chwilę później ląduje także w uścisku Ignaczaka. 

-Nikuś, świetne perfumy.-puszcza mu oczko.-Cześć chłopaki! 

-Zapraszamy na lampkę wina w najbliższym czasie! Pa Kasieńko!-wykrzykuje Ignaczak wraz z Penchevem. 

                                                                   ~*~
Przepraszam, że wczoraj nie wrzuciłam dziesiątki, ale głowa mi pękała i nie dałam rady :( Dzisiaj natomiast już się zebrałam w sobie i po mimo nie najlepszego samopoczucia nabazgrałam to wyżej ;) Mam nadzieję, że wam się spodoba :3 Kasia jak na razie nie chce widzieć Artura... Może niedługo ulegnie to zmianie? Wiktorowicz spotkała przezabawny duet w Lidlu :D Mega świetnie pisało mi się akcję w sklepie *.* Oj ci chłopcy ^^ Całuję i do następnego ;* (najpewniej w weekend, ale może nieco szybciej się uda ;) )



piątek, 27 listopada 2015

Dziewiąty: Głupku, otwórz oczy!

Kasia postanowiła posłuchać przyjaciela i udała się opuchniętą kończyną do lekarza. Doktor Kwaśniewski przyznał rację siatkarzowi, stawiając tą samą diagnozę. Wiktorowicz niechętnie wzięła wolne w pracy i większość dnia na kanapie w salonie z wyłożoną na stole kostką opatuloną lodem. Długo tak jednak nie wytrzymała, gdyż nie była typem leniwca. Zabrała się, więc za sprzątanie. Na pierwszy ogień wzięła kuchnię. Do świątecznych hitów rozbrzmiewających po wnętrzu jej mieszkania pucowała blat, następnie ścierała brud z kuchenki czy lodówki, a na sam koniec pozmywała stos naczyń czekających na swoją kolej od wczorajszego wieczora. Przetarła jeszcze kurze wilgotną ściereczką i pościerała podłogę mopem. Zadowolona z efektu końcowego powróciła do salonu, aby dokładnie poukładać na sofie poduszki i zaścielić ją puszystym, cieplutkim kocem, który będzie idealny na zimne wieczory. Podobnie jak we wcześniejszym pomieszczeniu oczyściła komody i pułki z kurzu, a chwilę później szalała z odkurzaczem. Po uporządkowaniu swojej sypialni z porozrzucanych ubrań, które walały się na łóżku czy podłodze przeniosła się do wolnego pokoju, który pełnił rolę gościnnego. Tak wszystko panowało w rażącym po oczach ładzie z wyjątkiem niepościelonego posłania. Dziewczyna zaśmiała się pod nosem, przypominając sobie, że kilka dni temu przecież nocował tutaj Szalpuk. Poprawiła prześcieradło, ułożyła ładnie pierzynę i ukryła ją pod niebieskim kocem z wzorem delfinów, który otrzymała od Moni na zeszłe święta. Takim oto cudem na deser została łazienka. Tam wystarczyło tylko poskładać odzież i wrzucić ją do kosza na pranie i nieco ogarnąć kosmetyki na szafce. Zmęczona, ale zadowolona ponownie zawitała na sofę znajdującą się w salonie i sięgnęła po swojego niezawodnego Samsunga. Odblokowała telefon i przejrzała media społecznościowe, po czym stwierdziła, że jej się cholernie nudzi. Już miała nacisnąć na ikonkę, która zapewniała przejście do listy kontaktów, gdy po wnętrzu lokum barmanki rozniosła się denerwująca ją od dłuższego czasu melodyjka. Fuknęła pod nosem, że musi w końcu zmienić dzwonek i podskakując na jednej nodze dotarła do drzwi. Gdy pociągnęła zamaszystym ruchem za klamkę jej oczom ukazała się promienna twarz blondyna. 

-Zwariowałeś?! Widzieliśmy się kilka dni temu. Wykończysz się tymi ciągłymi wyjazdami do Rzeszowa.-rudowłosa oparła się o dębowe drzwi i splotła na piersiach ramiona. 

-Ale ja już zdążyłem się stęsknić.-obdarzył ją szerokim uśmiechem.-Pomyślałem, że pewnie nudzisz się w mieszkaniu sama i zdobyłem dwa bilety na Listy do M. drugą część. Czy nie chciałabyś mi towarzyszyć dzisiejszego popołudnia? 

-Dziękuję, że o mnie pomyślałeś.-stanęła na palcach i musnęła ustami jego policzek.-Dasz mi chwilkę? Wejdź proszę i zaczekaj na mnie w salonie. 

-Jasne.-pokiwał głową i przekroczył próg mieszkania.-Osz kurna!-był zszokowany ładem jaki panował w mieszkaniu Wiktorowicz.-Chyba serio jej się nudziło.-mruknął pod nosem, robiąc test "białej rękawiczki" na komodzie. 

Właścicielka mieszkania tymczasem przetrzepywała szafę w poszukiwaniu ciepłego zestawu na ten chłodny dzień. W końcu zdecydowała się na błękitną bluzę z Pumy oraz czarne rurki. Przyodziana w ten zestaw zameldowała się w łazience, aby poprawić rzęsy i przeczesać włosy, które opadały jej na ramiona. Chwilę później pozwoliła Arturowi narzucić na siebie kurtkę i wraz z nim opuszczała mieszkanie. 
Nim zauważyła siedziała już w jego srebrnym Audi, napawając się widokami za oknem. On tymczasem co jakiś czas zerkał na nią ukradkiem i skupiony prowadził pojazd. Nagle miedzianowłosa oderwała wzrok od krajobrazu Rzeszowa i włączyła radio, a wtem po wnętrzu samochodu rozniosły się pierwsze rytmy "Santa Claus is coming to town" w nieco podrasowanej wersji Michela Jacksona. Szalpuk obdarzył rozbawionym spojrzeniem swoją towarzyszkę i tuż po chwili zanosił się śmiechem, wysłuchując jej umiejętności wokalnych. Nie dało się mu jednak oprzeć pokusie i także się do niej przyłączył. Takim oto sposobem po ulicach Rzeszowa mknął rozśpiewany samochód. Roześmiani wjechali na parking Galerii Rzeszów i spojrzeli na siebie znacząco. Jako pierwszy środek transportu opuścił kierowca, który jak na dżentelmena przystało otworzył drzwi przed Rudą. Dziewczyna podziękowała mu subtelnym uśmiechem i chwyciła jego ramienia, które jej zaoferował. 

-Ale to nie jest randka? -uniosła wzrok na blondyna Kaśka. 

-Pff...Też mi coś. Pod żadnym pozorem.-odpowiedział siatkarz.

-No pewnie, to tylko takie przyjacielskie spotkanie.-kontynuowała temat barmanka. 

-Tak, tak. Oczywiście.-przyznał jej rację przyjmujący, ale w głębi duszy zaprzeczył. 

Powędrowali w kierunku wyjścia z parkingu i udali się ruchomymi schodami na odpowiednie piętro. W końcu zawitali do Heliosa. Artur poszedł zamówić coś do jedzenia, a Kasia opadła na jedno z siedzeń przy stolikach. Gdy na horyzoncie ukazał się przyjmujący opuściła miejsce i powędrowała przy jego boku do odpowiedniej sali filmowej. Czuła na sobie wzrok kilkunastu dziewczyn, które najchętniej zamordowały by ją na miejscu, a same dały by się ogolić na łyso byle by trwać przy boku tak przystojnego osobnika jakim był Artur. Zamyślona nawet nie zauważyła, kiedy opadła na fotel i obserwowała reklamy. Kątem oka spojrzała na siatkarza, który cykał sobie własnie selfie. Zachichotała pod nosem i dyskretnie doczepiła mu roki do głowy. Szalpuk zmroził ją groźnym wzrokiem, a już po chwili wykonywał głupią minę do wspólnego zdjęcia. Dodał kilka hasztagów i umieścił je na instagramie. Chwilę później oboje konsumowali popcorn, popijając zimną Pepsi z lodem. Co jakiś czas wybuchali śmiechem i zostawali uciszeni przez innych. Nagle Artur onieśmielił się i niby przypadkiem zarzucił rękę na ramie Wiktorowicz. Jej to jednak nie przeszkadzało i miedzianowłosa nawet wtuliła się w przyjmującego, śledząc fabułę filmu. Szalpuk tymczasem coraz częściej łapał się na spoglądaniu na dziewczynę niż oglądaniu filmu. Mimowolnie zaczął gładzić ją dłonią po ramieniu, a ona obdarzyła go subtelnym uśmiechem. 
Wtulona w Szalpuka opuszczała kino, zanosząc się głośnym śmichem. Ktoś mijający ich mógłby szczerze stwierdzić, że są parą. Oni jednak nie zwracali na to uwagi co pomyślą sobie o nich ludzie. Ponownie opadli na fotele we wnętrzu samochodu i ruszyli w dalszą trasę. 

-To teraz zawieziesz mnie do domu, tak? -zapytała, wpatrując się w niego z uśmiechem. 

-Coś ty! Noc jeszcze młoda! Mam dla ciebie niespodziankę.-poruszył znacząco brwiami.

-Mam się bać?

-Hmm... czy ja wiem. Raczej nie. Ze mną jesteś bezpieczna.-puścił jej oczko i skupił się na prowadzeniu. 

                                                                                                  Nutka dla lepszego klimatu  <3

Po krótkim czasie siatkarz wyłączył silnik i zaparkował w nieznanym dotąd miejscu dziewczynie. Zawiązał jej opaskę na oczach i wyprowadził z samochodu, kierując w dane miejsce. Poprowadził ją po schodach, a następnie rozkazał jej rozłożyć ręce.

-Artur! Ty na pewno nie chcesz zrobić niczego głupiego?-upewniła się. 

-Zaufaj mi.-szepnął do jej ucha, a po jej kręgosłupie przebiegł dreszcz. 

Zarzucił plecak na jej plecy i jednym pociągnięciem rozwiązał opaskę przysłaniającą jej oczy. Oniemiała odwróciła się w jego stronę, kompletnie nie rozumiejąc gdzie się znajdują. Blondyn wzruszył jedynie ramionami, życząc jej miłej zabawy. Chwycił ją za dłoń i stanął na przeciw sporych drzwi. Wtem samolot ruszył, a no oparty o ścianę przyglądał się twarzy dziewczyny. W pewnym momencie drzwi się wreszcie otworzyły, a on pociągnął za sobą miedzianowłosą. Dziewczyna pisnęła i wyskoczyła z nim, ściskając mocniej smukłą rękę siatkarza. Pod wpływem strach zamknęła oczy, bojąc się je otworzyć. 

-Głupku, otwórz oczy! Nie ma się czego bać! Przecież nie masz lęku wysokości!-chichotał przyjmujący. 

Dziewczyna wzięła głęboki oddech i uchyliła jedną powiekę, nie mogąc uwierzyć w widok jaki ją otaczał. Spadała w powietrzu z najlepszym przyjacielem, który wciąż trzymał jej dłoń, chcąc dodać jej otuchy. Spojrzała w dół. Pod ich stopami rozciągał się krajobraz oświetlonego miasta, który zapierał dech w piersiach z tej perspektywy. W jej oczach zaszkliły się łzy. To było niesamowite! Nikt nigdy czegoś takiego dla niej nie zrobił. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że Artur jest naprawdę cudownym facetem. Czuła jak jej jasne kosmyki rozwiewa lodowaty wiatr. Jej ciało powoli opuszczał strach, robiąc miejsce ekscytacji. To było cudowne! Nieświadoma, że blondyn robi jej z ukrycia zdjęcia uśmiechnęła się pod nosem, pozwalając słonej cieczy spłynąć po jej policzku. 

-Kasia ty płaczesz?- nie dowierzał temu co zobaczył.

-Tak.-szepnęła.-Dziękuję Artur. Nikt jeszcze nie zrobił dla mnie czegoś takiego.-jakimś cudem przytuliła się do niego. 

-Nie masz za co. Wiedz, że to także mój pierwszy raz.-puścił jej oczko.-Ale z jak niesamowitą kobietą przy boku.- posłał jej urzekający uśmiech. 

Ujął jej twarz w swe smukłe dłonie i przyciągnął bliżej siebie. Dzieliły ich milimetry. Oparł czoło o jej i spojrzał jej głęboko w oczy. W jej ciemnych tęczówkach wciąż szkliły się łzy, ale łzy szczęścia, a także zaskoczenie. Kiedy jego usta prawie stykały się z jej, ona nagle odwróciła głowę i wypowiedziała:

-Możemy iść coś zjeść? 

Zawiedziony blondyn przytaknął głową i oddał się napawaniu widokiem znajdującym się pod jego stopami. Oświetlony Rzeszów z góry prezentował się przemagicznie. Chwycił w swoje dłonie telefon i wykonał kilka zdjęć. Przymknął powieki i rozchylił ramiona, poddając się temu niesamowitemu uczuciu. Czuł się jak ptak, który unosił się w powietrzu. Jakim uczuciem jest lecieć jak ptak, gdy nie widzi się obłoków chmur? On nie musiał widzieć obłoków. On już i tak zdecydowanie zbyt wiele zobaczył. Pociągnął za sznurek spadochronu  i poddał się spadaniu. To samo także kazał uczynić rudowłosej. 


                                                                        ~*~
Proszę bardzo, serwuję wam romantyczną dziewiątkę :) Niesamowicie lekko pisało mi się końcówkę <3 Jestem mega zadowolona, że w mojej głowie narodził się ten pomysł z tymi spadochronami :) Szkoda tylko, że Kaśka nie poddała się urokowi Artura i nie dane było im zasmakować swoich ust :( Ale miejmy nadzieję, że kiedyś mu ulegnie :D Moim zdaniem ten rozdział jest naprawdę dobry ;) A i Ci, którzy uważają, że bohaterowie nie potrafią normalnie rozmawiać bez używania zwrotów typu "ty idioto", "ty debilu". Oni przekazują w ten sposób sobie sympatię ^^ Po prostu mają taki swój sposób i już :) Całuję i zapraszam może w niedzielę ( jak uda mi się namówić mamę na wyjście z łóżka, gdyż jestem chora :/ ) 

niedziela, 22 listopada 2015

Ósmy: Jesteś lekka jak piórko.

Kilka dni po urodzinach przyjaciółki rudowłosa powróciła do pracy. Wiktorowicz właśnie podnosiła swój tyłek z łóżka, by po chwili rozciągnąć się leniwie i powędrować do kuchni. Nucąc pod nosem jeden z hitów Video wsypywała do swojego ulubionego kubka czarny proszek, uśmiechając się pod nosem na wspomnienie minionego tygodnia. Oparła się wygodnie o szafkę i przymknęła powieki, odtwarzając w głowie obraz urodzin Moniki. Zdecydowanie wtedy zaszalała, pozwalając Szalpukowi na zdecydowanie więcej niż powinien od niej otrzymać. Jednak nie żałowała spędzonych w jego towarzystwie chwil. Z rozmyśleń wyrywała ją roznosząca się po wnętrzu mieszkania doskonale znana melodia. Poderwała się momentalnie i ruszyła w stronę drzwi, za którymi skrywał się jej gość. Gdy pociągnęła za klamkę, jej oczom ukazała się roześmiana twarz Dzikiej. Właścicielka mieszkania obdarowała ją promiennym uśmiechem i gestem dłoni zaprosiła do środka. Monia opadła na jedno z krzeseł przy kuchennym stole, przyglądając się krzątającej po pomieszczeniu miedzianowłosej. Chwilę później otrzymała od niej kubek parującej kawy, za co podziękowała jej buziakiem w policzek i zabrała za opowiadanie planu na dzisiejszy dzień. Wiktorowicz tymczasem potakiwała głową, dłubiąc widelcem w przyrządzonej kilka minut wcześniej jajecznicy. Po opróżnieniu przez nią talerza oplotła dłońmi naczynie z gorącą, ciemną cieczą i przyłożyła je do ust, aby upić spory łyk. Podciągnęła kolana pod brodę i popijając kofeinowy trunek wysłuchiwała słów Dzikiej. Po opróżnieniu naczynia sprzątnęła ze stołu talerz oraz kubki i zabarykadowała się w łazience. Po wczorajszej zmianie jedyne na co miała ochotę to zawitanie do krainy Morfeusza, dlatego teraz postanowiła się odświeżyć. Zrzuciła z siebie piżamę jaką była dla niej sięgającą jej do połowy ud koszulka Artura z pamiętnej nocy spędzonej w jego mieszkaniu i weszła pod strumień ciepłej wody, wmasowując w swoje ciało kremowy żel. Kokosowa woń ogarnęła jej nozdrza, powodując subtelny uśmiech na jej ustach. Chwilę później wytarła mokre ciała w biały, puszysty ręcznik i zarzuciła na siebie niebieski sweterek. Dorzuciła do niego czarne leginsy, które idealnie komponowały się z górą oraz podkreśliła rzęsy czarną maskarą, unoszącą delikatnie ich objętość. Włosy natomiast splotła w kłosa i wsunęła na nogi swoje niezawodne botki. Korzystając z okazji, że naprawdę świetnie wyglądała chwyciła w rękę swój Samsung Galaxy 6 i zrobiła selfie, które od razu powędrowało na jej instagrama. 

-Ale Ci ślicznie w tym kolorze.-puściła jej oczko Monika. 

-Dziękuję.-obdarowała ją szerokim uśmiechem właścicielka lokum.- To co gotowa na podbój galerii?- zaśmiała się pod nosem. 

Partnerka Śliwki zapiszczała głośno i wypadła z mieszkania Wiktorowicz jak torpeda. Barmanka zachichotała cicho i przekręciła kluczyk w zamku, po czym zbiegła schodami na dół. Kąciki jej ust momentalnie powędrowały ku górze, gdy zauważyła otulone białym, przez nią uwielbianym puchem miasto. Roześmiała się na całe gardło, kiedy jej wzrok zawitał na leżącej w śniegu przyjaciółce, która starała się zrobić pięknego tak zwanego "aniołka". Niby Monika była dorosła, ale czasami jej zachowanie przyprawiało Wiktorowicz o ból głowy. Ta dziewczyna miała 21 lat, a tymczasem bawiła się w śniegu jak jej pięcioletni Antoś. Po dłuższej chwili Kaśce w końcu udało się namówić przyjaciółkę do podniesienia i obydwie cicho chichocząc wsiadły do samochodu dzikiej. 

                                                               ***
Nim spostrzegła zakończył się listopad, a w drzwi zapukał grudzień, który tak bardzo uwielbiała, ze względu na Święta Bożego Narodzenia. Na ulicach Rzeszowa pojawiły się kolorowe lampki, zdobiące różnorakie obiekty, nadając im niesamowitą magię. Ubóstwiała zimowe spacery podczas, których  mogła podziwiać tego typu dekoracje i wysłuchiwać słów zachwytu padających z ust Antosia. Jej mały skarb właśnie w grudniu przyszedł na świat, dlatego nie dość, że otrzymywał prezent od swojej rodzicielki na urodziny to także obdarowywała go paczką na Mikołajki. On jednak nie przywiązywał znacznej wagi do rzeczy, a jedynie pragnął aby matka jak najczęściej tuliła go do siebie. Choć sekretem nie było, że słodycze kochał ponad życie jak wszystkie dzieci na tym świecie. Mały blondyn spoczywał właśnie na fotelu w salonie swojej babci, wypatrując sylwetki swojej matki. Już nie mógł się doczekać, kiedy wraz z siatkarzem we trójkę wyruszą na świąteczne zakupy. Anna tymczasem stała oparta o framugę drzwi i przyglądała się temu obrazkowi, kręcąc lekko głową. 
Kaśka niczym torpeda wpadła do mieszkania, zrzucając torbę na podłogę w salonie. Za kilka minut w jej progi miał zawitać przyjmujący, a ona dopiero co wróciła z pracy. Dlatego pośpiesznie pozbyła się okrycia zewnętrznego, zsunęła buty z nóg i zatrzasnęła za sobą drzwi łazienki. Zrzuciła z siebie ubrania i wskoczyła pod prysznic. Kąciki jej ust momentalnie zawędrowały na górę, gdy woń kremowego żelu dotarła do jej nozdrzy. Chwilę później narzucała na siebie ciepłą bluzę i opadła na kanapę znajdująca się w salonie, aby założyć na stopy botki. W tym właśnie momencie po wnętrzu jej mieszkania rozniosła się ta denerwująca melodyjka.  Natychmiast poderwała się z miejsca i podbiegła do drzwi, aby jak najszybciej przerwać męczarnie jakie przechodził jej słuch. 

-Kurwa, Szalpuk! Robisz to specjalnie!-warknęła, gromiąc go spojrzeniem.

-Nie! Ja po prostu lubię naciskać ten przycisk.-ukazuje jej swoje śnieżnobiałe uzębienie. -Tak jak teraz. Patrz...

-Nawet kuźwa nie próbuj!-chwyta go za nadgarstek i odciąga jego rękę od źródła dzwonka. 

-No już dobrze. Będę dla ciebie dziś wyjątkowo łaskawy.-puszcza jej oczko.-Gotowa? Czy może jeszcze musisz przypudrować nosek?- uśmiecha się do niej słodko. 

-Idiota.-komentuje pod nosem.

-Słyszałem! 

Chwilę później w swoim towarzystwie przemierzają ulice Rzeszowa w celu dotarcia do mieszkania jej matki. Kasia niczym zaczarowana wpatruje się w świąteczne dekoracje, a Artur z ukrycia wykonuje jej kilka zdjęć z zamiarem stworzenia z nich kolarzu na kolejne urodziny przyjaciółki. Nim zauważają a zatrzymują się przed domem pani Wiktorowicz. Miedzianowłosa kątem oka zerka na siatkarza, zastanawiając się czy to aby odpowiedni moment na zapoznanie go ze swoją rodzicielką. W końcu jednak naciska dzwonek i oczekuje pojawienia się w progu sympatycznej kobiety. Niespodziewanie za klamkę z trudnością pociąga Antoś, który momentalnie wtula się w nogi mamy. Na twarz zawodnika  Cerradu  natychmiast wkrada się subtelny uśmiech, z którym również wita stojącą we wnętrzu budynku właścicielkę. 

-Antoś! Migiem do środka bo się przeziębisz! Ubieraj się i idziemy do galerii! -panującą ciszę przerywa barmanka. 

-A cóż to za przystojniak w towarzystwie mojej córeczki? Nie przedstawisz nas sobie? - Anna zawraca uwagę na stojącego niedaleko Rudej chłopaka. 

-Mamo to jest Artur, mój przyjaciel. Artur to moja matka, Anna. -wskazuje dłońmi na dane osoby. 

-Miło mi ciebie poznać, Arturze.-poddaje mu rękę starsza Wiktorowicz. 

-Mi panią również.-blondyn posyła jej szeroki uśmiech i zaciska jej dłoń.

-Nie wejdziecie choć na herbatę?-pyta z nadzieją babcia chłopca. 

-Mamo, wiesz dobrze, że Antek dłużej już  nie wytrzyma. Przypuszczam, że na miejscu nie mógł przez ostatnią godzinę usiedzieć.-chichocze pod nosem Kaśka. 

-Z tym akurat masz rację, kochanie.-przyznaje jej ze śmiechem gospodyni. 

                                                                  ***
Ze śmiechem przeglądają kolejne sklepy i badają ich zawartość. Udaje im się nawet załapać na klip, który kręcą akurat w budynku.  Szczęśliwa rudowłosa opada na jedną z wygodnych mini sof i wyciąga przed siebie nogi, przymykając powieki. Nie miała pojęcia, że aż tyle zejdzie im zwykłe bieganie za prezentami czy świątecznymi dekoracjami. Kasia odchyliła głowę do tyłu i uśmiechnęła się pod nosem, marząc jedynie o gorącej kąpieli i ciepłym łóżku. Nagle jednak poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Podskoczyła przestrażona i pisnęła dość głośno. Reakcja osobnika stojącego za nią upewniła ją, że nie ma się czego obawiać. To rżenie poznałaby nawet w najgłośniejszym klubie. 

-Szalpuk! Ty debilu!-wymierza pięść w jego ramie. 

Blondyn nie odpowiada, a jedynie zalewa się coraz głośniejszym śmiechem. Niezauważalnie obok tej dwójki pojawia się Antoś, który właśnie pozbawił czekoladowego mikołaja głowy. Zmęczona Wiktorowicz podnosi się niechętnie i kieruje w stronę wyjścia. Z reklamówkami w dłoniach opuszcza galerię, szybkim krokiem ruszając przed siebie. Tuż obok niej podąża mały blondyn, zajadając się nogami mikołaja. Kaśka kręci stanowczo głową, spoglądając zniesmaczona na swojego syna:

-Na noc kochany nie je się słodyczy. Zapamiętaj to sobie na wieki wieków. 

-Artur mi to kupił i mówił, że spokojnie mogę teraz zjeść.-odpowiada skarb Kaśki. 

-Szalpuk! Natychmiast do mnie!- wydziera się zirytowana. 

Ona jest naprawdę cierpliwa, tolerancyjna, ale na gorszenie swojej kruszynki nie pozwoli. Gdy tylko znajoma jasna czupryna pojawia się obok, dziewczyna odwraca twarz w jego stronę i zaciskając dłonie w pięści, spogląda na swojego towarzysza, gromiąc go wzrokiem : 

-Ja naprawdę toleruję wszystko, ale nie demoralizowanie mi dziecka! Antek ma dopiero 5 lat i nie wolno mu jeść słodyczy na noc! Czy ty kiedykolwiek zajmowałeś się dziećmi? 

-Przepraszam, nie miałem do czynienia nigdy wcześniej z dziećmi. 

Wiktorowicz kiwa jedynie głową i odwraca wzrok w kierunku oświetlonych przepięknymi lampkami ulic. Nie jest jej jednak dane długo napawać się ich widokiem, gdyż siatkarzowi zachciało się szaleństw. Przyjmujący ni stąd ni zowąd wymierza śnieżką w sylwetkę rudowłosej, która idealnie ląduje na jej czapce. 

-O nie! Ja się tak nie bawię! -wrzeszczy, uciekając przed goniącym ją siatkarzem. 

Antoś także formuje w swoich małych rączkach śnieżkę i biegnie za chłopakiem, chichocząc pod nosem na widok uciekającej matki przed jego nowym wujkiem. W końcu dogania parę dorosłych także, rzucając białym puchem w stronę matki. Jej mina wyraża więcej niż tysiąc słów. Nagle nie zauważa ona śliskiego podłoża i traci równowagę, upadając na plecy. Mężczyźni zgromadzeni obok niej parskają donośnym śmiechem, przyglądając się jęczącej z bólu kobiecie. Kasia po dłuższej chwili próbuje wstać, ale gdy tylko stawia prawą nogę momentalnie upada, chwytając się za kostkę. Zaniepokojony siatkarz przyklękuje przy Rudej i posyła jej pytające spojrzenie. 

-No co się tak głupio gapisz?! Nie widzisz, że cierpię! -naskakuje na niego barmanka. 

-Zdaję sobie doskonale z tego sprawę. Boli cię kostka?- poważnieje, a kiedy dziewczyna odpowiada skinieniem głowy obejmuje ją w pasie i podnosi.-Spróbujmy jeszcze raz. -prosi. 

-Auć! Artur ja nie mogę! To tak cholernie boli! 

-Wygląda na to, że skręciłaś kostkę.-stwierdza siatkarz. 

Kaśka klnie pod nosem, uderzając dłonią w obsypany śniegiem chodnik. Świetnie! Święta za pasem, a ona uszkodziła sobie nogę! Nim się orientuje a Szalpuk chwyta ją i bierze na swoje ręce. 

-Co ty odpierdalasz?- dziewczyna przerywa panującą od dłuższej chwili ciszę. 

-Nie widzisz? Pomagam ci dotrzeć do domu. -posyła jej subtelny uśmiech.-Antek! Weź proszę tamte torby i choć za nami! -kieruje słowa do stojącego z tyłu blondyna. 

-Artur, przestań. Nie będziesz mógł potem trenować. 

-Bzdury mówisz. Jesteś lekka jak piórko.-kolejny słodki uśmiech, którym ją obdarza. 

W pewnym momencie ich spojrzenia się spotykają. Niczym zaczarowana wpatruje się w czekoladowe tęczówki, odszukując w migoczące iskierki, które świadczą o jego euforii. Zawierają w sobie coś, że każdy kto w nie spojrzy nie ma się czego obawiać. Ciepło jakie je wypełnia jest niesamowicie emanujące. Artur jest naprawdę dobrym człowiekiem. Zawstydzona odrywa wzrok od jego ciemnych oczu i umiejscawia go w widokach przed sobą. Kąciki ust przyjmującego mimowolnie wędrują ku górze. To nie był przypadek. Antoś tymczasem podąża obok i także uśmiecha się pod nosem, gdyż doskonale zauważył sytuację z przed kilku minut. 

                                                              ~*~
Przepraszam, że dopiero teraz, ale  wcześniej jakoś nie miałam chęci :P Sami wiecie jak to z weeekendem... Cały tydzień nauki i przez te dwa dni chce się poleniuchować i potem ciężko zebrać się do pracy, w moim przypadku pisania :D Poświęciłam się dla was i nie uczyłam :D Dlatego teraz zostawiam was z tym powyżej i lecę co nieco powtórzyć, by nie zarobić jutro pały z WOS'a :P Całuję i do zobaczenia :*  ( może w środę ;) ) 

niedziela, 15 listopada 2015

Siódmy: Teraz nie wyrwę żadnej samicy!

Powolnym krokiem ze splecionymi na piersiach ramionami zmierzała w kierunku kamienicy, na której mieścił się blok przyjaciół. Niedający jej spokoju Artur wciąż próbował ją udobruchać po sytuacji mającej miejsce w Galerii Rzeszów. Ona jednak odrzucała jego starania i ciągle przyśpieszała tempa, aby znaleźć się jak najdalej od tego psychiatrycznego wariata. Przecież ten blond idiota ośmieszył ją przed sporą grupą zgromadzonych w budynku ludzi, a do tego dzięki jego inteligencji miała zakaz wstępu do tego SPA, a przecież ono należało do ulubionych Moniki. Nie miała najmniejszego zamiaru tak łatwo mu odpuścić. Na jej usta wstąpił nikły uśmiech, gdy w zasięgu jej wzroku znalazł się znajomy budynek. Szybkim krokiem kierowała się w stronę wejścia do bloku, a następnie jak najszybciej pokonała schody, co jakiś czas zerkając przez ramię, czy aby na pewno nie podąża za nią Szalpuk. Otrzepała kurtkę z niewidzialnego kurzu i wyposażona w szeroki uśmiech zdobiący jej twarz nacisnęła dzwonek. Kilkanaście sekund później została staranowana przez właścicielkę mieszkania. Fale śmiechu rudowłosej rozbrzmiewały po wnętrzu mieszkania Śliwki i Dzikiej, aż w końcu zdecydowała się ona wydostać z solidnego uścisku jubilatki, która odcinała jej dopływ tlenu.  W tym samym momencie do wnętrza mieszkania wpadł zdyszany Artur. Pokręcił tylko ze śmiechem głową  na widok dziewczyn i ucałował w policzek Monię. Kasia tymczasem pomaszerowała z Dziką do kuchni, zostawiając blondyna samego w salonie. Olek niestety dzisiejszego dnia mierzył się z PGE Skrą Bełchatów i nie mógł świętować z partnerką urodzin, ale Monika miała już plan na wieczór, a do tego czasu siatkarz miał zawitać w progach ich mieszkania. Kasia oparła się o blat kuchenny, przyglądając się z zainteresowaniem krzątającej się po pomieszczeniu przyjaciółce. 

-Kaśka co jest?-obdarzyła ją pytającym spojrzeniem szatynka. 

-Nic. A co ma być?-wzruszyła ramionami miedzianowłosa. 

-Kuźwa! Mnie nie oszukasz.-zirytowała się właścicielka mieszkania.-No mów.-splotła ręce na piersiach.

-Po protu nie wiem co czuję do Artura. Jak przebywam w jego towarzystwie czuje się taka beztroska, a do tego czasami tonę w jego oczach, a gdy się uśmiecha moje serce przyśpiesza. Jednak nie jestem pewna czy to tylko chwilowe zauroczenie czy coś więcej? Wiesz dobrze, że nie jest mi łatwo zaufać teraz facetom.-zakończyła swój monolog Kasia. 

-Kaśka! Przecież z kilometra widać, że wy macie się ku sobie. Ty chyba nie widziałaś jeszcze jak on cię wzrokiem pożera. Rzucił by się na ciebie już dawno, ale umie się chłopak kontrolować.-zaśmiała się Dzika. 

-Jak paradowałam w jego koszulce po mieszkaniu doskonale widziałam jak na mnie patrzył, ale nic dziwnego, przecież facet nie ma takich widoków na co dzień. Przesadzasz chyba. Na razie lepiej zostawię to jak jest. 

-A jak cię na randkę zaprosi? To jak się zachowasz?-uniosła pytająco brwi jubilatka. 

-Szczerze?-upewniła się Wiktorowicz.-Nie mam pojęcia.-zagryzła dolną wargę. 

Monika skomentowała jej odpowiedź głośnym westchnięciem i chwyciła w dłonie przysmaki, a następnie powędrowała do salonu. Kasia poszła w jej ślady i już po chwili tonęła w objęciach przyjaciółki, składając jej życzenia oraz wręczając prezent. Dzika zaciekawiona zerknęła do torby, a kiedy obejrzała dokładniej jej zawartość parsknęła głośnym śmiechem. Nie ma to jak wsparcie Kaśki w trudnym momentach życia. Wiktorowicz doskonale zdawała sobie sprawę jak Monika mogła przeciągnąć Olka na swoją stronę dlatego zdecydowała się kupić przyjaciółce seksowną bieliznę. Zaciekawiony Artur stanął niezauważalnie za plecami szatynki i poruszył znacząco brwiami. 

-Osz kurde! Ja tam bym chciał zobaczyć w tym wdzianku Kasieńkę!-zagwizdał. 

Wiktorowicz przyłożyła sobie soczystego face palma i spojrzała z politowaniem na siatkarza, który badał wzrokiem jej drobne ciało. Kaśka nie wytrzymała i rzuciła się na Artura z torebką, która co rusz lądowała na jego durnej łepetynie. Dzika zwijała się ze śmiechu na kanapie, a Kaśka próbowała wybić z głowy głupotę zawodnikowi Cerradu. 

-Już spokojnie! Nie jestem rasowym pedofilem ani zboczeńcem!-bronił się Szalpuk, unosząc dłonie ku górze. 

                                                                     ***
Po odśpiewaniu jubilatce 100 lat oraz skonsumowaniu tortu wszyscy opadali na sofę, aby śledzić zmagania brązowego medalisty zeszłego sezonu oraz Mistrza Polski.  Artur jak zawsze wiernie dopingował Skrę, otrzymując co jakiś czas uderzenia poduszką w tył głowy to od Wiktorowicz to od Dzikiej. Kaśka także lubiła zespół bełchatowskich pszczółek, ale Aleksander był jej przyjacielem i to za niego trzymała kciuki w starciu gigantów. Oczekiwanie pierwszy set padł łupem gości po zepsutej zagrywce Facundo Conte. Dziewczyny przybiły sobie piątki, a zawiedziony Szalpuk bronił gospodarzy. Kaśka i Monika odpowiedziały mu na to zaprezentowaniem swojego języka, za co zapłaciły atakiem łaskotek przyjmującego. Roześmiane i zirytowane jednocześnie kopały, obijały klatkę piersiową siatkarza, ale ten pozostawał obojętny na ich ataki. W końcu jednak za dodatkowy kawałek pizzy, który oddała mu Monika wypuścił je ze swojego uścisku. Zainteresowani powrócili do śledzenia poczynań Mistrza Polski na terenie Bełchatowa. Tym razem Skrzaty miażdżyły Pasiaków i nie dały im wyjść z dwudziestki, ogrywając ich do 16. Blondyn zadowolony skakał po kanapie, a dziewczyny wzdychały nad jego debilizmem. Niezwykle wyrównanym pojedynkiem obu drużyn okazała się być partia trzecia, w której to czasie zebrani w mieszkaniu Dzikiej goście nie mogli usiedzieć na miejscu. W między czasie Kasia zdążyła się pogodzić z Arturem i oboje kłócili się teraz kto zwycięży w tej odsłonie meczu. Górą okazała się być Wiktorowicz, która nadstawiła policzek w oczekiwaniu na usta Szalpuka. Chłopak ze śmiechem musnął jej policzek, stykając się swoimi ustami z kącikami jej warg. Miedzianowłosa poczuła nawiedzający jej plecy dreszcz i momentalnie nabrała ochoty na zasmakowanie ust siatkarza, jednak w porę się opamiętała. Opuściła jednak towarzystwo pod wymówką skorzystania z łazienki. Tymczasem w salonie rozgrywała się bitwa na głośniejszy doping. Kasia niezauważalnie wymknęła się na balkon i przymknęła za sobą drzwi. Oparła się o metalową barierkę i przymknęła powieki, starając się uspokoić kołaczące serce i przyśpieszony oddech. Opięła także dwa guziki od swojej biało-czarnej koszuli w kratę i zaczerpnęła do płuc świeżego powietrza. 

-Wszystko w porządku?- zadrżała pod wpływem jego dotyku na ramieniu. 

-Tak, tak. Po prostu zrobiło mi się ciut gorąco z powodu tego krzyczenia.-zaśmiała się. 

-Wiktorowicz ja mam oczy. Przepraszam jeśli przesadziłem z tym całusem.-poczuła jego intensywne perfumy i zaciągnęła się nimi, przymykając powieki. 

-Przestań mówić głupoty. Nic się nie stało. Wracaj do środka, ja zaraz do was dołączę.-puściła mu oczko i kątem oka obserwowała jak znika we wnętrzu mieszkania.  

Tak jak obiecała wróciła do salonu, gdzie Monia szalała ze szczęścia, gdy na tablicy wyników pojawiła się trójka przy nazwie rzeszowskiego klubu. Kasia zamknęła przyjaciółkę w uścisku i pogratulowała doskonałej gry jej partnera. Artur tymczasem ciągle bronił swojego ulubionego klubu, odgrażając się że Asseco polegnie w spotkaniu z Jastrzębiem, a Skra przejdzie zwycięsko w meczu z Gdańskiem. Dziewczyny zaśmiały się pod nosem i pokiwały jedynie głowami na zrozumienie słów chłopaka. 

                                                                ***
Spragniona opadła na krzesło tuż przy barze, uśmiechając się słodko do krzątającego się przy klientach bruneta. Oliwer, bo takie imię nosił mężczyzna posłał firmowy uśmiech barmance i zaoferował swoje usługi. Już po chwili rudowłosa sączyła drinka z kolorowej szklanki wypełnionej mocną mieszanką alkoholi, mrugając zalotnie wachlarzem czarnych, seksownych rzęs. Młodzieniec kręcił ze śmiechem głową, wycierając blat ściereczką i polewając kolejne kufle piwa. Dziewczyna dopiła do końca trunek i powędrowała na parkiet.  Gdy do jej uszu dobiegły słowa refrenu Rolnika w wykonaniu Etny zapiszczała głośno i zaczęła kołysać seksownie biodrami, nie zawracając uwagi na otoczenie. W pewnym momencie poczuła na swoim brzuchu czyjeś dłonie. Odwróciła głowę i natchnęła się na znajome, czekoladowe tęczówki mieniące się iskierkami szczęścia. Artur nawet nie musiał pytać o pozwolenie towarzyszenia jej w tańcu, gdyż jego przyjaciółka sama zaczęła ocierać się biodrami o uda siatkarza. Blondyn z kącikami uniesionymi ku górze oddawał się szaleństwom na parkiecie, okręcając wokół własnej osi miedzianowłosą. Barmanka co jakiś czas ocierała się o ciało blondyna, a on nie ukrywał, że mu się to podoba.  Gdy piosenka się skończyła dziewczyna momentalnie pobiegła w kierunku baru, prosząc o coś co zaspokoi jej pragnienie.  W ekstremalnym tempie pochłonęła przygotowanego przez Oliwera drinka i powróciła na parkiet wraz z Arturem. Zwinnie wywijała biodrami do Kasi, Kasieńki  rozbrzmiewającej po wnętrzu lokalu. 

-Czyli mam dobry gust muzyczny?- zaśmiał się jej do ucha siatkarz.

-Ty to zamówiłeś?- spojrzała zdziwiona na chłopaka, a kiedy ten skinął głową parsknęła śmiechem.- Wariat! Dziękuję!- musnęła jego policzek swoimi ustami, pozostawiając na nim ślady czerwonej szminki. 

-Coś ty najlepszego zrobiła?! Teraz nie wyrwę żadnej samicy!- zrobił smutną minę, ale po chwili się roześmiał. 

-No i dobrze. Bo jesteś tylko mój.-puściła mu oczko. 

Artur uśmiechnął się pod nosem i pociągnął Rudą w stronę wyjścia. Wiktorowicz nie protestowała i wraz z siatkarzem opuściła lokal, pocierając odkryte ramiona rękami. Szalpuk zauważył to i zarzucił na nie swoją kurtkę, posyłając dziewczynie subtelny uśmiech. Chwilę później ich wzrok powędrował w stronę, skąd dochodził czyjś pisk. Zaniepokojeni ruszyli w tamtym kierunku, ale kiedy okazało się, że jego źródłem była uradowana Monika parsknęli śmiechem.  Dzika uwiesiła się na szyi Śliwki, nie dając mu kompletnie możliwości złapania powietrza. Dzięki interwencji Kaśki dopiero pozwoliła mu w spokoju zaczerpnąć tlenu. 

-Śliwka brawa za ogranie Bełchatowa i świetną grę. -pochwalił go Wiktorowicz.

-A dziękuję bardzo.-wyszczerzył się Aleksander, obejmując w pasie Dziką. -A ty Arti jak się trzymasz? Nie zabiły cię widzę za dopingowanie pszczółek.-zaśmiał się przyjmujący. 

-Nie, ale byłem bliski zginąć pod torebką tej tu zebranej.-Szalpuk wskazał palcem na Kaśkę. - Ale wynagrodziła mi to ubraniem bielizny twojej partnerki.-poruszył znacząco brwiami. 

-Co ty pierdolisz?! Szalpuk choć, że na moment!-wrzeszczała na niego rudowłosa. 

-O nie ma mowy! Nie chce zginąć.-wystawił jej język. 

-Że niby ty dostałeś od tej wariatki bieliznę?! Na co my czekamy?! Kotek choć wypróbować nowe wdzianko.-do szyi Moniki przyssał się Olek. 

Widząc gotową do wybuchu Wiktorowicz blondyn pożegnał się z parą i biegiem ruszył przed siebie. Rozwścieczona Kaśka powędrowała za nim, uprzednio zdejmując ze stóp swoje czarne, lakierowane szpilki. Zdecydowanie bardziej niż do biegu przydały jej się one do rzucania w wysoką sylwetkę przyjmującego. Artur zawył donośnie, gdyż jeden z butów trafił go w plecy. Para stojąca wciąż pod klubem parsknęła śmiechem, wyobrażając sobie jak oberwie od Wiktorowicz zawodnik Cerradu. 

                                                               ~*~
Tak jak obiecałam pojawiam się dzisiaj z nowym rozdziałem pełnym wariactw ^^ Co jak co, ale Kaśka umie popalić Arturowi :D Uwielbiam pisać o ich szaleństwach i takich scenach jaką wyżej mogłyście przeczytać ;3 Sądzicie, że Monika ma rację i Kaśka wpadła jak śliwka w kompot, jeśli chodzi o Szalpuka? Czy to może tylko chwilowe zauroczenie? :) Czekam na wasze opinie i zapraszam za tydzień, prawdopodobnie w piątek ( ale pewna nie jestem ;) ) Całuję :* 
PS: Brawa dla Skrzatów, które niespodziewanie pokonały bez problemu Gdańsk 3:0 <33 Gratulacje też dla Jastrzębia, które zdobyło Podpromie ;) I takim oto sposobem mamy po jednej porażce czołowych zespołów :D 



czwartek, 12 listopada 2015

Szósty: Już się nie zgrywaj blondynku z pustą makówką.

Czas płynął nie ubłagalnie, a oni łapali coraz to lepszy kontakt. Wiktorowicz większość wieczorów podobnie jak dzisiejszy spędzała przed telewizorem, zaciskając kciuki za Artura sprawującego się obiecująco na boisku. Tym razem także wypełniła wszystkie obowiązki w domu i z miską wypełnioną po brzegi popcornem zasiadła na wygodnej sofie, popijając napój z parującego kubka. Kąciki jej ust momentalnie powędrowały ku górze, gdy na parkiet wbiegł zawodnik z numerem 12. Ze skupieniem obserwowała rozgrzewających się zawodników Radomia, a gdy tylko realizator transmisji umiejscawiał kamerę na sylwetce blondyna ona nie mogła oderwać oczu od jego w pełni skupionej twarzy.
Mimo tego, że myślami krążył wokół odbywającego się dziś spotkania na jego usta wkradał się subtelny uśmiech. Czasami jego głowa sięgała do wspomnień schowanych na samym dnie. Gdyby nie ten pamiętny dzień, w którym go oczarowała nie zyskał by teraz tak oddanej przyjaciółki. Żałował tylko, że nie opowiedziała mu o wszystkim. Wyczuwał, że rudowłosa coś przed nim ukrywa. Gdy chciał odwiedzić ją w stolicy Podkarpacia zawsze zbywała go jakąś wymówką. To miała ciągle nocną zmianę, to musiała wyskoczyć do lekarza, to odwiedzić matkę... Coraz bardziej przestawało mu się to podobać. Postanowił jednak wybrać się do niej bez zapowiedzi, tym bardziej, że dzisiaj partnerka jego przyjaciela obchodziła swoje urodziny.  To był bardzo dobry pretekst by wreszcie zawitać w jej progi.Jego rozmyślenia  przerwały nawoływania Lozano. Momentalnie podniósł swoje ociężałe ciało i powędrował w stronę trenera. Ze skupieniem wysłuchiwał jego słów, przytakując delikatnie głową. 
Ona tymczasem pochłaniała popcorn, opróżniając coraz bardziej naczynie. Pierwszy set wreszcie się rozpoczął. Perfekcyjne przyjęcie Zalińskiego, rozegranie Kampy na prawe skrzydło i autowy atak Szalpuka, który daje Politechnice pierwszy punkt. Kaśki krzywi się nieco, aby po chwili klaskać uradowana w dłonie po nieudanym serwisie Halaby. Nim zauważa a na tablicy wyników, którą ukazuje polsatowska kamera widnieje 5:8 i zespoły zbiegają na pierwszą przerwę techniczną. Ona tymczasem opuszcza swoje legowisko i melduje się w kuchni, aby przyrządzić kolejną przekąskę. Tym razem decyduje się na wyciągnięcie z szuflady paczki czipsów. Antek niczym na zawołanie stawia się przy boku swojej matki, ukazując lśniące perełki znajdujące się w jego buzi. Wiktorowicz chichocze pod nosem i zaprasza syna na kanapę. Chwilę później gładzi swój skarb po jasnych kosmykach, uśmiechając się subtelnie i zajadając bombą kaloryczną.  Po skutecznym ataku przyjmującego z widniejącą na jego koszulce dwunastką podrywa się z miejsca, zsuwając z swoich nóg Antka. Chłopczyk spogląda na rodzicielkę zadziwiony i jednocześnie zanosi się głośnym śmiechem. Kaśka po kilku sekundach dołącza do niego, nabijając się ze swojej porywczości. Muska ustami policzek malca i pozwala mu ponownie wtulić się w jej bok. Zainteresowani śledzą poczynania siatkarzy na boisku, przybijając sobie piątkę po każdym zdobytym oczku przez Artura. 

-A kim jest właściwie tamten pan?-unosi pytający wzrok na mamę Antoś. 

-Moim przyjacielem.-odpowiada z delikatnym uśmiechem Kasia. 

-Dlaczego go jeszcze nie poznałem?-drąży temat mały. 

-Kochanie nie znamy się zbyt długo. Nie wiem czy on jest gotowy na dowiedzenie się o tobie. Nie chce go wystraszyć. -tłumaczy cierpliwie synowi barmanka. 

-Ale obiecaj, że kiedyś go poznam dobrze?

-Jasne skarbie.-pozostawia mokry ślad na czole chłopczyka.- A teraz chyba czas na sen. Choć poczytam ci bajeczkę.

-Mamo proszę daj mi jeszcze posiedzieć. Chce obejrzeć z tobą ten mecz. Wiesz, że bardzo lubię siatkówkę.-szczerzy się uroczo Antek. 

-Niech ci będzie. -mierzy jego blond czuprynę.- Jaka matka taki syn.-stwierdza pod nosem, śmiejąc się cicho. 

Z zainteresowaniem przyglądają się walce toczącej się na parkiecie i co jakiś czas uradowani wykrzykują dopingi kierowane w stronę Radomia. Wiktorowicz pochłonięta spotkaniem całkowicie zapomina o Antosiu, który zasnął jakiś czas temu na jej kolanach. Kąciki jej ust mimowolnie wędrują ku górze, gdy zauważa ten fakt i w ekstremalnym tempie zanosi chłopca do pokoiku, układa na łóżku i składa czuły pocałunek na jego skroni, życząc mu dobrej nocki. Sama powraca do salonu na końcówkę trzeciego seta i uradowana podskakuje, gdy radomianie blokują Pawła Mikołajczyka. Według niej na statuetkę MVP zasłużył Artur, ale także w duchu gratuluje jej zdobycia Bołądziowi. Wymęczona bierze odświeżający prysznic, a następnie kładzie się do łóżka. Wysyła blondynowi SMS'a z kilkoma miłymi słowami dotyczącymi dzisiejszego meczu i odpływa do krainy Morfeusza. 

                                                                  ***

Ze snu wyrywa ją nachalny gość znajdujący się za drzwiami jej mieszkania.  Niechętnie opuszcza swoje łóżko, po drodze zarzuca na siebie szlafrok, którym się otula i kieruje się w stronę korytarza. Bez zaglądania do Judasza przekręca kluczyk w zamku i oniemiała wpatruje się w opierającego się nonszalancko o drzwi Szalpuka. Przyjmujący unosi kącki ust, tym samym obdarzając ją szczerym, promiennym uśmiechem. Ona natomiast wciąż trwa w tej samej pozycji, wpatrując się w niego niczym Dmitrija Muserskiego, który właśnie przyniósł jej bukiet pięknych, czerwonych róż. A tymczasem stał przed nią najzwyczajniejszy blondyn o nieziemsko czekoladowych oczach, które właśnie podziwiały jej drobną sylwetkę przyodzianą w jedynie cienką piżamkę skrytą pod ciepłym materiałem szlafroka, który nieco odkrywał jej dekolt. Niczym poparzona poprawiła go i odsunęła się na bok, wpuszczając siatkarza do wnętrza mieszkania. 

-Jakim cudem ty tutaj...?-wykrztusiła z siebie po dłuższej chwili. 

-Od czego ma się przyjaciół.-posłał jej perskie oczko, po czym przystanął przy kominku ustrojonym sporą ilością zdjęć.-Kim jest ten słodziak?-wskazał palcem na małego blondyna. 

Kaśka wzięła głęboki oddech i już miała się odezwać, kiedy do salonu jak na zawołanie wpadł wybudzony ze snu Antek. Chłopczyk wtulił się w nogi mamy, spoglądając na nią z dołu. Brązowooki odwrócił głowę w ich stronę, otwierając usta w geście zdziwienia. A słowa wydobywające się z ust małego wywołały u niego jeszcze większe zdezorientowanie:

-Mamo, to jest ten Artur, który rozgrywał wczoraj mecz? 

-Tak, kochanie. Proszę cię idź się ubierz i zostaw nas samych. Zaraz zrobię ci śniadanie.-przykucnęła przy synu i musnęła ustami jego policzek, aby następnie śledzić jak znika za drzwiami swojego pokoju. 

-Nie wiedziałem, że masz syna. Dlaczego mi nie powiedziałaś?! Dlatego ciągle mnie zbywałaś, kiedy chciałem cię odwiedzić?! Kaśka jak mogłaś!? Przyjaźnimy się! 

-Przepraszam po prostu...-wypowiedziała łamiącym się głosem, nie mając sił dokończyć zdania.

-Po prostu co?!-dopytał. 

-...bałam się, że nie będziesz chciał mnie znać. Wiem jak to wygląda, ale nie jestem puszczalską szmatą, która byle komu wskakuje do łóżka. Kochałam Adriana, ale on gdy dowiedział się o ciąży ulotnił się niczym mgła. Nie chciałam po raz kolejny tego przeżywać. Bo kto by chciał znać samotną matkę z dzieckiem, która...-szeptała niesłyszalnie. 

-Stop! Kasia! Przestań! Nie jesteś żadną pierwszą lepszą. Zdążyłem cię już trochę poznać i wiem, że jesteś naprawdę świetną dziewczyną. Skąd mogłaś wiedzieć, że twój były tak się zachowa? Ja chce znać. Naprawdę podziwiam cię, że dajesz sobie radę z pogodzeniem opieki nad synem i pracą, a do tego jeszcze znajdujesz czas, aby zasiąść przed telewizorem i mi kibicować.-posłał jej subtelny uśmiech.-Jesteś niesamowitą kobietą Kaśka! Przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłem, ale po prostu jestem wściekły, że nie powiedziałaś mi o czymś tak bardzo istotnym. Jesteśmy przyjaciółmi i wymagam od ciebie stu procentowej prawdy. Od dziś zero kłamstw, ukrywania przed sobą czegoś ważnego i sama prawda, okay? Nie płacz proszę.-starł kciukiem zdobiące jej policzki łzy. 

-Dziękuję.-wyszeptała w jego tors, gdyż przygarnął ją do siebie. 

Stała wtulona w niego na środku salonu, całkowicie zapominając o przygotowaniu śniadania dla Antka. Ramiona Artura były najlepszym schronieniem i lekarstwem na najgorsze, o czym się o chwili przekonała. Po kilku minutach przestała szlochać i uwolniła się z pod uścisku przyjmującego, spoglądając na niego z wdzięcznością. Ten tylko poprosił ją o czarujący uśmiech, a ona ze śmiechem spełniła jego prośbę.  Nim zauważyła spoczywała na krześle przy kuchennym stole, pochłaniając przygotowane przez nią naleśniki i przyglądając się z uśmiechem wymalowanym na ustach dwóm mężczyznom, którzy na obecną chwilę odgrywali rolę najważniejszych w jej życiu. Artur stopniowo opowiadał malcowi o sobie, co chwila obdarzając go tym swoim przeuroczym uśmiechem, a młody Wiktorowicz słuchał słów opuszczających usta siatkarza niczym zaczarowany. Kasia tymczasem starała się w miarę posprzątać mieszkanie, gdyż za chwilę wraz z towarzyszami miała udać się do Galerii Rzeszów. 
Artur z szerokim uśmiechem wymalowanym na ustach prowadził ukochane srebrne Audi, co jakiś czas wyrywając z błądzenia myślami Antosia. Młody naprawdę polubił zawodnika Radomia, o czym też świadczył jego uroczy śmiech i zapał z jakim odpowiadał blondynowi. Kaśka tymczasem rozmyślała na temat wcześniejszej sytuacji. Nie mogła zrozumieć, dlaczego od razu nie powiedziała Arturowi prawdy. Wiedziała doskonale, że jest on wyrozumiały, ale bała się, że to jednak przekroczy jego granice. Nie dziwiła się jego porywczej reakcji na wiadomość o posiadaniu syna przez Wiktorowicz. Byli w końcu przyjaciółmi, może początkującymi, ale wciąż przyjaciółmi. Czuła jednak znaczną ulgę ze świadomością, że Szalpuk zaakceptował tą wiadomość i złapał tak świetny kontakt z jej skarbem. 
Po nagłym opuszczeniu samochodu przez Artura można było mieć zastrzeżenia co do jego stanu psychicznego. Kasia jednak jedynie pokręciła głową, zanosząc się głośnym śmiechem i wraz z Antkiem ruszyła w pościg za przyjmujący, który już zdążył wybadać zawartość jednego ze sklepów. Ona tymczasem zamówiła sobie kawę i z papierowym kubeczkiem w dłoni ruszyła na przegląd lokali. Antek niemal klęczał przed nią na kolanach, gdy dostrzegł nowy model Mikasy, który dostępny był tylko w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Kaśka zburzyła jego jasną czuprynę i pokręciła głową, przemierzając wnętrze sklepu.  Nim się zorientowała przy jej boku ślęczał także Szalpuk, który wpatrywał się w nią oczami na wzór biednego szczeniaka. Wiktorowicz nie wiedząc co robić w końcu uległa i zakupiła synowi nowy gadżet. Gdy jednak opuścili sklep blondyn otrzymał mocne uderzenie w tył głowy, na co zawył z bólu. 

-Za co to?-zapytał zdziwiony. 

-Ty już dobrze wiesz za co. Dziecko mi demoralizujesz siatkarzynko!-odparła oburzona. 

-Że niby co? Ja dobrze słyszę?

-Już się nie zgrywaj blondynku z pustą makówką. 

-Tego już za wiele!-Artur przerzucił dziewczynę przez ramię i pognał z nią w stronę SPA.

-Szalpuk cholera!- wydzierała się rudowłosa. 

Tymczasem blondyn zatrzymał się przed wanną pełną błota, spoglądając znacząco na Kaśkę. Przerażona miedzianowłosa poparzyła na Szalpuka niczym idiotę i popukała się w głowę. Chwilę później do pary przyjaciół dołączył Antek, przyglądający się tej sytuacji ze śmiechem. 

-Nie odważysz się Szalpuk!

-Chcesz się przekonać?!- poruszył znacząco brwiami. 

-Artur! Od tej Mikasy ci odjebało mózg! 

-Przegięłaś panno!

Nim się zorientowała leżała już w wannie przeznaczonej do błotnego masażu. Chwilę później do sali wpadła szefowa, która objechała, mówiąc delikatnie Szalpuka i wygoniła go z salonu. Kasi tymczasem wręczyła ręcznik i szlafrok, zapraszając ją do szatni. 


                                                           ***
Hello ludziska! ^^ Witam was ze zwariowaną szóstką na czele :D Mega mi się podoba ten rozdział i jestem z siebie dumna, że udało mi się go napisać na tygodniu ;) Czekałyście niecierpliwie na całą historię naszej Kasi oraz wieść o Antku przekazaną Arturowi, więc macie :3 Kolejny odcinek losów Artur&Kaśka powinien się pojawić jak dobrze pójdzie w sobotę lub niedzielę, gdyż chce wam dać trochę czas na przeczytanie, ale jak będzie mało komentarzy dodam go w pon nawet ;) Kochani ja do niczego was nie zmuszam, ale naprawdę milej pisze się, gdy jest dla kogo, a na razie jest was tu garstka, a kilka tysięcy wyświetleń :P Ja poświęcam dla was czas, a wy się nie udzielacie :/ Spisałam także plan całego opowiadania i myślę, że teraz będzie mi się lekko i przyjemnie pisać, bo przedtem trzeba było wymyślać coś na spontanie :D Całuję i zapraszam w weekend :* 
PS: Dziękuję Skrzatom za walkę do końca w meczu z Resovią <3 Dla mnie oni są najlepsi na świecie zawsze i wszędzie <3 I nie toleruję u niektórych osób  tekstów typu : Asseco najlepsze <3, gdy niektórzy oceniają drużynę po jednym meczu, wyzywając Skrę od ciot :P Przecież to jest absurdalne! Sezon dopiero wystartował i jeden mecz o niczym nie świadczy ;) Dlatego proszę was miejcie szacunek do każdego klubu i nie wyzywajcie go od ciot :) Z góry dziękuję :*