Kilka dni po urodzinach przyjaciółki rudowłosa powróciła do pracy. Wiktorowicz właśnie podnosiła swój tyłek z łóżka, by po chwili rozciągnąć się leniwie i powędrować do kuchni. Nucąc pod nosem jeden z hitów Video wsypywała do swojego ulubionego kubka czarny proszek, uśmiechając się pod nosem na wspomnienie minionego tygodnia. Oparła się wygodnie o szafkę i przymknęła powieki, odtwarzając w głowie obraz urodzin Moniki. Zdecydowanie wtedy zaszalała, pozwalając Szalpukowi na zdecydowanie więcej niż powinien od niej otrzymać. Jednak nie żałowała spędzonych w jego towarzystwie chwil. Z rozmyśleń wyrywała ją roznosząca się po wnętrzu mieszkania doskonale znana melodia. Poderwała się momentalnie i ruszyła w stronę drzwi, za którymi skrywał się jej gość. Gdy pociągnęła za klamkę, jej oczom ukazała się roześmiana twarz Dzikiej. Właścicielka mieszkania obdarowała ją promiennym uśmiechem i gestem dłoni zaprosiła do środka. Monia opadła na jedno z krzeseł przy kuchennym stole, przyglądając się krzątającej po pomieszczeniu miedzianowłosej. Chwilę później otrzymała od niej kubek parującej kawy, za co podziękowała jej buziakiem w policzek i zabrała za opowiadanie planu na dzisiejszy dzień. Wiktorowicz tymczasem potakiwała głową, dłubiąc widelcem w przyrządzonej kilka minut wcześniej jajecznicy. Po opróżnieniu przez nią talerza oplotła dłońmi naczynie z gorącą, ciemną cieczą i przyłożyła je do ust, aby upić spory łyk. Podciągnęła kolana pod brodę i popijając kofeinowy trunek wysłuchiwała słów Dzikiej. Po opróżnieniu naczynia sprzątnęła ze stołu talerz oraz kubki i zabarykadowała się w łazience. Po wczorajszej zmianie jedyne na co miała ochotę to zawitanie do krainy Morfeusza, dlatego teraz postanowiła się odświeżyć. Zrzuciła z siebie piżamę jaką była dla niej sięgającą jej do połowy ud koszulka Artura z pamiętnej nocy spędzonej w jego mieszkaniu i weszła pod strumień ciepłej wody, wmasowując w swoje ciało kremowy żel. Kokosowa woń ogarnęła jej nozdrza, powodując subtelny uśmiech na jej ustach. Chwilę później wytarła mokre ciała w biały, puszysty ręcznik i zarzuciła na siebie niebieski sweterek. Dorzuciła do niego czarne leginsy, które idealnie komponowały się z górą oraz podkreśliła rzęsy czarną maskarą, unoszącą delikatnie ich objętość. Włosy natomiast splotła w kłosa i wsunęła na nogi swoje niezawodne botki. Korzystając z okazji, że naprawdę świetnie wyglądała chwyciła w rękę swój Samsung Galaxy 6 i zrobiła selfie, które od razu powędrowało na jej instagrama.
-Ale Ci ślicznie w tym kolorze.-puściła jej oczko Monika.
-Dziękuję.-obdarowała ją szerokim uśmiechem właścicielka lokum.- To co gotowa na podbój galerii?- zaśmiała się pod nosem.
Partnerka Śliwki zapiszczała głośno i wypadła z mieszkania Wiktorowicz jak torpeda. Barmanka zachichotała cicho i przekręciła kluczyk w zamku, po czym zbiegła schodami na dół. Kąciki jej ust momentalnie powędrowały ku górze, gdy zauważyła otulone białym, przez nią uwielbianym puchem miasto. Roześmiała się na całe gardło, kiedy jej wzrok zawitał na leżącej w śniegu przyjaciółce, która starała się zrobić pięknego tak zwanego "aniołka". Niby Monika była dorosła, ale czasami jej zachowanie przyprawiało Wiktorowicz o ból głowy. Ta dziewczyna miała 21 lat, a tymczasem bawiła się w śniegu jak jej pięcioletni Antoś. Po dłuższej chwili Kaśce w końcu udało się namówić przyjaciółkę do podniesienia i obydwie cicho chichocząc wsiadły do samochodu dzikiej.
***
Nim spostrzegła zakończył się listopad, a w drzwi zapukał grudzień, który tak bardzo uwielbiała, ze względu na Święta Bożego Narodzenia. Na ulicach Rzeszowa pojawiły się kolorowe lampki, zdobiące różnorakie obiekty, nadając im niesamowitą magię. Ubóstwiała zimowe spacery podczas, których mogła podziwiać tego typu dekoracje i wysłuchiwać słów zachwytu padających z ust Antosia. Jej mały skarb właśnie w grudniu przyszedł na świat, dlatego nie dość, że otrzymywał prezent od swojej rodzicielki na urodziny to także obdarowywała go paczką na Mikołajki. On jednak nie przywiązywał znacznej wagi do rzeczy, a jedynie pragnął aby matka jak najczęściej tuliła go do siebie. Choć sekretem nie było, że słodycze kochał ponad życie jak wszystkie dzieci na tym świecie. Mały blondyn spoczywał właśnie na fotelu w salonie swojej babci, wypatrując sylwetki swojej matki. Już nie mógł się doczekać, kiedy wraz z siatkarzem we trójkę wyruszą na świąteczne zakupy. Anna tymczasem stała oparta o framugę drzwi i przyglądała się temu obrazkowi, kręcąc lekko głową.
Kaśka niczym torpeda wpadła do mieszkania, zrzucając torbę na podłogę w salonie. Za kilka minut w jej progi miał zawitać przyjmujący, a ona dopiero co wróciła z pracy. Dlatego pośpiesznie pozbyła się okrycia zewnętrznego, zsunęła buty z nóg i zatrzasnęła za sobą drzwi łazienki. Zrzuciła z siebie ubrania i wskoczyła pod prysznic. Kąciki jej ust momentalnie zawędrowały na górę, gdy woń kremowego żelu dotarła do jej nozdrzy. Chwilę później narzucała na siebie ciepłą bluzę i opadła na kanapę znajdująca się w salonie, aby założyć na stopy botki. W tym właśnie momencie po wnętrzu jej mieszkania rozniosła się ta denerwująca melodyjka. Natychmiast poderwała się z miejsca i podbiegła do drzwi, aby jak najszybciej przerwać męczarnie jakie przechodził jej słuch.
-Kurwa, Szalpuk! Robisz to specjalnie!-warknęła, gromiąc go spojrzeniem.
-Nie! Ja po prostu lubię naciskać ten przycisk.-ukazuje jej swoje śnieżnobiałe uzębienie. -Tak jak teraz. Patrz...
-Nawet kuźwa nie próbuj!-chwyta go za nadgarstek i odciąga jego rękę od źródła dzwonka.
-No już dobrze. Będę dla ciebie dziś wyjątkowo łaskawy.-puszcza jej oczko.-Gotowa? Czy może jeszcze musisz przypudrować nosek?- uśmiecha się do niej słodko.
-Idiota.-komentuje pod nosem.
-Słyszałem!
Chwilę później w swoim towarzystwie przemierzają ulice Rzeszowa w celu dotarcia do mieszkania jej matki. Kasia niczym zaczarowana wpatruje się w świąteczne dekoracje, a Artur z ukrycia wykonuje jej kilka zdjęć z zamiarem stworzenia z nich kolarzu na kolejne urodziny przyjaciółki. Nim zauważają a zatrzymują się przed domem pani Wiktorowicz. Miedzianowłosa kątem oka zerka na siatkarza, zastanawiając się czy to aby odpowiedni moment na zapoznanie go ze swoją rodzicielką. W końcu jednak naciska dzwonek i oczekuje pojawienia się w progu sympatycznej kobiety. Niespodziewanie za klamkę z trudnością pociąga Antoś, który momentalnie wtula się w nogi mamy. Na twarz zawodnika Cerradu natychmiast wkrada się subtelny uśmiech, z którym również wita stojącą we wnętrzu budynku właścicielkę.
-Antoś! Migiem do środka bo się przeziębisz! Ubieraj się i idziemy do galerii! -panującą ciszę przerywa barmanka.
-A cóż to za przystojniak w towarzystwie mojej córeczki? Nie przedstawisz nas sobie? - Anna zawraca uwagę na stojącego niedaleko Rudej chłopaka.
-Mamo to jest Artur, mój przyjaciel. Artur to moja matka, Anna. -wskazuje dłońmi na dane osoby.
-Miło mi ciebie poznać, Arturze.-poddaje mu rękę starsza Wiktorowicz.
-Mi panią również.-blondyn posyła jej szeroki uśmiech i zaciska jej dłoń.
-Nie wejdziecie choć na herbatę?-pyta z nadzieją babcia chłopca.
-Mamo, wiesz dobrze, że Antek dłużej już nie wytrzyma. Przypuszczam, że na miejscu nie mógł przez ostatnią godzinę usiedzieć.-chichocze pod nosem Kaśka.
-Z tym akurat masz rację, kochanie.-przyznaje jej ze śmiechem gospodyni.
***
Ze śmiechem przeglądają kolejne sklepy i badają ich zawartość. Udaje im się nawet załapać na klip, który kręcą akurat w budynku. Szczęśliwa rudowłosa opada na jedną z wygodnych mini sof i wyciąga przed siebie nogi, przymykając powieki. Nie miała pojęcia, że aż tyle zejdzie im zwykłe bieganie za prezentami czy świątecznymi dekoracjami. Kasia odchyliła głowę do tyłu i uśmiechnęła się pod nosem, marząc jedynie o gorącej kąpieli i ciepłym łóżku. Nagle jednak poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Podskoczyła przestrażona i pisnęła dość głośno. Reakcja osobnika stojącego za nią upewniła ją, że nie ma się czego obawiać. To rżenie poznałaby nawet w najgłośniejszym klubie.
-Szalpuk! Ty debilu!-wymierza pięść w jego ramie.
Blondyn nie odpowiada, a jedynie zalewa się coraz głośniejszym śmiechem. Niezauważalnie obok tej dwójki pojawia się Antoś, który właśnie pozbawił czekoladowego mikołaja głowy. Zmęczona Wiktorowicz podnosi się niechętnie i kieruje w stronę wyjścia. Z reklamówkami w dłoniach opuszcza galerię, szybkim krokiem ruszając przed siebie. Tuż obok niej podąża mały blondyn, zajadając się nogami mikołaja. Kaśka kręci stanowczo głową, spoglądając zniesmaczona na swojego syna:
-Na noc kochany nie je się słodyczy. Zapamiętaj to sobie na wieki wieków.
-Artur mi to kupił i mówił, że spokojnie mogę teraz zjeść.-odpowiada skarb Kaśki.
-Szalpuk! Natychmiast do mnie!- wydziera się zirytowana.
Ona jest naprawdę cierpliwa, tolerancyjna, ale na gorszenie swojej kruszynki nie pozwoli. Gdy tylko znajoma jasna czupryna pojawia się obok, dziewczyna odwraca twarz w jego stronę i zaciskając dłonie w pięści, spogląda na swojego towarzysza, gromiąc go wzrokiem :
-Ja naprawdę toleruję wszystko, ale nie demoralizowanie mi dziecka! Antek ma dopiero 5 lat i nie wolno mu jeść słodyczy na noc! Czy ty kiedykolwiek zajmowałeś się dziećmi?
-Przepraszam, nie miałem do czynienia nigdy wcześniej z dziećmi.
Wiktorowicz kiwa jedynie głową i odwraca wzrok w kierunku oświetlonych przepięknymi lampkami ulic. Nie jest jej jednak dane długo napawać się ich widokiem, gdyż siatkarzowi zachciało się szaleństw. Przyjmujący ni stąd ni zowąd wymierza śnieżką w sylwetkę rudowłosej, która idealnie ląduje na jej czapce.
-O nie! Ja się tak nie bawię! -wrzeszczy, uciekając przed goniącym ją siatkarzem.
Antoś także formuje w swoich małych rączkach śnieżkę i biegnie za chłopakiem, chichocząc pod nosem na widok uciekającej matki przed jego nowym wujkiem. W końcu dogania parę dorosłych także, rzucając białym puchem w stronę matki. Jej mina wyraża więcej niż tysiąc słów. Nagle nie zauważa ona śliskiego podłoża i traci równowagę, upadając na plecy. Mężczyźni zgromadzeni obok niej parskają donośnym śmiechem, przyglądając się jęczącej z bólu kobiecie. Kasia po dłuższej chwili próbuje wstać, ale gdy tylko stawia prawą nogę momentalnie upada, chwytając się za kostkę. Zaniepokojony siatkarz przyklękuje przy Rudej i posyła jej pytające spojrzenie.
-No co się tak głupio gapisz?! Nie widzisz, że cierpię! -naskakuje na niego barmanka.
-Zdaję sobie doskonale z tego sprawę. Boli cię kostka?- poważnieje, a kiedy dziewczyna odpowiada skinieniem głowy obejmuje ją w pasie i podnosi.-Spróbujmy jeszcze raz. -prosi.
-Auć! Artur ja nie mogę! To tak cholernie boli!
-Wygląda na to, że skręciłaś kostkę.-stwierdza siatkarz.
Kaśka klnie pod nosem, uderzając dłonią w obsypany śniegiem chodnik. Świetnie! Święta za pasem, a ona uszkodziła sobie nogę! Nim się orientuje a Szalpuk chwyta ją i bierze na swoje ręce.
-Co ty odpierdalasz?- dziewczyna przerywa panującą od dłuższej chwili ciszę.
-Nie widzisz? Pomagam ci dotrzeć do domu. -posyła jej subtelny uśmiech.-Antek! Weź proszę tamte torby i choć za nami! -kieruje słowa do stojącego z tyłu blondyna.
-Artur, przestań. Nie będziesz mógł potem trenować.
-Bzdury mówisz. Jesteś lekka jak piórko.-kolejny słodki uśmiech, którym ją obdarza.
W pewnym momencie ich spojrzenia się spotykają. Niczym zaczarowana wpatruje się w czekoladowe tęczówki, odszukując w migoczące iskierki, które świadczą o jego euforii. Zawierają w sobie coś, że każdy kto w nie spojrzy nie ma się czego obawiać. Ciepło jakie je wypełnia jest niesamowicie emanujące. Artur jest naprawdę dobrym człowiekiem. Zawstydzona odrywa wzrok od jego ciemnych oczu i umiejscawia go w widokach przed sobą. Kąciki ust przyjmującego mimowolnie wędrują ku górze. To nie był przypadek. Antoś tymczasem podąża obok i także uśmiecha się pod nosem, gdyż doskonale zauważył sytuację z przed kilku minut.
~*~
Przepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej jakoś nie miałam chęci :P Sami wiecie jak to z weeekendem... Cały tydzień nauki i przez te dwa dni chce się poleniuchować i potem ciężko zebrać się do pracy, w moim przypadku pisania :D Poświęciłam się dla was i nie uczyłam :D Dlatego teraz zostawiam was z tym powyżej i lecę co nieco powtórzyć, by nie zarobić jutro pały z WOS'a :P Całuję i do zobaczenia :* ( może w środę ;) )
***
Nim spostrzegła zakończył się listopad, a w drzwi zapukał grudzień, który tak bardzo uwielbiała, ze względu na Święta Bożego Narodzenia. Na ulicach Rzeszowa pojawiły się kolorowe lampki, zdobiące różnorakie obiekty, nadając im niesamowitą magię. Ubóstwiała zimowe spacery podczas, których mogła podziwiać tego typu dekoracje i wysłuchiwać słów zachwytu padających z ust Antosia. Jej mały skarb właśnie w grudniu przyszedł na świat, dlatego nie dość, że otrzymywał prezent od swojej rodzicielki na urodziny to także obdarowywała go paczką na Mikołajki. On jednak nie przywiązywał znacznej wagi do rzeczy, a jedynie pragnął aby matka jak najczęściej tuliła go do siebie. Choć sekretem nie było, że słodycze kochał ponad życie jak wszystkie dzieci na tym świecie. Mały blondyn spoczywał właśnie na fotelu w salonie swojej babci, wypatrując sylwetki swojej matki. Już nie mógł się doczekać, kiedy wraz z siatkarzem we trójkę wyruszą na świąteczne zakupy. Anna tymczasem stała oparta o framugę drzwi i przyglądała się temu obrazkowi, kręcąc lekko głową.
Kaśka niczym torpeda wpadła do mieszkania, zrzucając torbę na podłogę w salonie. Za kilka minut w jej progi miał zawitać przyjmujący, a ona dopiero co wróciła z pracy. Dlatego pośpiesznie pozbyła się okrycia zewnętrznego, zsunęła buty z nóg i zatrzasnęła za sobą drzwi łazienki. Zrzuciła z siebie ubrania i wskoczyła pod prysznic. Kąciki jej ust momentalnie zawędrowały na górę, gdy woń kremowego żelu dotarła do jej nozdrzy. Chwilę później narzucała na siebie ciepłą bluzę i opadła na kanapę znajdująca się w salonie, aby założyć na stopy botki. W tym właśnie momencie po wnętrzu jej mieszkania rozniosła się ta denerwująca melodyjka. Natychmiast poderwała się z miejsca i podbiegła do drzwi, aby jak najszybciej przerwać męczarnie jakie przechodził jej słuch.
-Kurwa, Szalpuk! Robisz to specjalnie!-warknęła, gromiąc go spojrzeniem.
-Nie! Ja po prostu lubię naciskać ten przycisk.-ukazuje jej swoje śnieżnobiałe uzębienie. -Tak jak teraz. Patrz...
-Nawet kuźwa nie próbuj!-chwyta go za nadgarstek i odciąga jego rękę od źródła dzwonka.
-No już dobrze. Będę dla ciebie dziś wyjątkowo łaskawy.-puszcza jej oczko.-Gotowa? Czy może jeszcze musisz przypudrować nosek?- uśmiecha się do niej słodko.
-Idiota.-komentuje pod nosem.
-Słyszałem!
Chwilę później w swoim towarzystwie przemierzają ulice Rzeszowa w celu dotarcia do mieszkania jej matki. Kasia niczym zaczarowana wpatruje się w świąteczne dekoracje, a Artur z ukrycia wykonuje jej kilka zdjęć z zamiarem stworzenia z nich kolarzu na kolejne urodziny przyjaciółki. Nim zauważają a zatrzymują się przed domem pani Wiktorowicz. Miedzianowłosa kątem oka zerka na siatkarza, zastanawiając się czy to aby odpowiedni moment na zapoznanie go ze swoją rodzicielką. W końcu jednak naciska dzwonek i oczekuje pojawienia się w progu sympatycznej kobiety. Niespodziewanie za klamkę z trudnością pociąga Antoś, który momentalnie wtula się w nogi mamy. Na twarz zawodnika Cerradu natychmiast wkrada się subtelny uśmiech, z którym również wita stojącą we wnętrzu budynku właścicielkę.
-Antoś! Migiem do środka bo się przeziębisz! Ubieraj się i idziemy do galerii! -panującą ciszę przerywa barmanka.
-A cóż to za przystojniak w towarzystwie mojej córeczki? Nie przedstawisz nas sobie? - Anna zawraca uwagę na stojącego niedaleko Rudej chłopaka.
-Mamo to jest Artur, mój przyjaciel. Artur to moja matka, Anna. -wskazuje dłońmi na dane osoby.
-Miło mi ciebie poznać, Arturze.-poddaje mu rękę starsza Wiktorowicz.
-Mi panią również.-blondyn posyła jej szeroki uśmiech i zaciska jej dłoń.
-Nie wejdziecie choć na herbatę?-pyta z nadzieją babcia chłopca.
-Mamo, wiesz dobrze, że Antek dłużej już nie wytrzyma. Przypuszczam, że na miejscu nie mógł przez ostatnią godzinę usiedzieć.-chichocze pod nosem Kaśka.
-Z tym akurat masz rację, kochanie.-przyznaje jej ze śmiechem gospodyni.
***
Ze śmiechem przeglądają kolejne sklepy i badają ich zawartość. Udaje im się nawet załapać na klip, który kręcą akurat w budynku. Szczęśliwa rudowłosa opada na jedną z wygodnych mini sof i wyciąga przed siebie nogi, przymykając powieki. Nie miała pojęcia, że aż tyle zejdzie im zwykłe bieganie za prezentami czy świątecznymi dekoracjami. Kasia odchyliła głowę do tyłu i uśmiechnęła się pod nosem, marząc jedynie o gorącej kąpieli i ciepłym łóżku. Nagle jednak poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Podskoczyła przestrażona i pisnęła dość głośno. Reakcja osobnika stojącego za nią upewniła ją, że nie ma się czego obawiać. To rżenie poznałaby nawet w najgłośniejszym klubie.
-Szalpuk! Ty debilu!-wymierza pięść w jego ramie.
Blondyn nie odpowiada, a jedynie zalewa się coraz głośniejszym śmiechem. Niezauważalnie obok tej dwójki pojawia się Antoś, który właśnie pozbawił czekoladowego mikołaja głowy. Zmęczona Wiktorowicz podnosi się niechętnie i kieruje w stronę wyjścia. Z reklamówkami w dłoniach opuszcza galerię, szybkim krokiem ruszając przed siebie. Tuż obok niej podąża mały blondyn, zajadając się nogami mikołaja. Kaśka kręci stanowczo głową, spoglądając zniesmaczona na swojego syna:
-Na noc kochany nie je się słodyczy. Zapamiętaj to sobie na wieki wieków.
-Artur mi to kupił i mówił, że spokojnie mogę teraz zjeść.-odpowiada skarb Kaśki.
-Szalpuk! Natychmiast do mnie!- wydziera się zirytowana.
Ona jest naprawdę cierpliwa, tolerancyjna, ale na gorszenie swojej kruszynki nie pozwoli. Gdy tylko znajoma jasna czupryna pojawia się obok, dziewczyna odwraca twarz w jego stronę i zaciskając dłonie w pięści, spogląda na swojego towarzysza, gromiąc go wzrokiem :
-Ja naprawdę toleruję wszystko, ale nie demoralizowanie mi dziecka! Antek ma dopiero 5 lat i nie wolno mu jeść słodyczy na noc! Czy ty kiedykolwiek zajmowałeś się dziećmi?
-Przepraszam, nie miałem do czynienia nigdy wcześniej z dziećmi.
Wiktorowicz kiwa jedynie głową i odwraca wzrok w kierunku oświetlonych przepięknymi lampkami ulic. Nie jest jej jednak dane długo napawać się ich widokiem, gdyż siatkarzowi zachciało się szaleństw. Przyjmujący ni stąd ni zowąd wymierza śnieżką w sylwetkę rudowłosej, która idealnie ląduje na jej czapce.
-O nie! Ja się tak nie bawię! -wrzeszczy, uciekając przed goniącym ją siatkarzem.
Antoś także formuje w swoich małych rączkach śnieżkę i biegnie za chłopakiem, chichocząc pod nosem na widok uciekającej matki przed jego nowym wujkiem. W końcu dogania parę dorosłych także, rzucając białym puchem w stronę matki. Jej mina wyraża więcej niż tysiąc słów. Nagle nie zauważa ona śliskiego podłoża i traci równowagę, upadając na plecy. Mężczyźni zgromadzeni obok niej parskają donośnym śmiechem, przyglądając się jęczącej z bólu kobiecie. Kasia po dłuższej chwili próbuje wstać, ale gdy tylko stawia prawą nogę momentalnie upada, chwytając się za kostkę. Zaniepokojony siatkarz przyklękuje przy Rudej i posyła jej pytające spojrzenie.
-No co się tak głupio gapisz?! Nie widzisz, że cierpię! -naskakuje na niego barmanka.
-Zdaję sobie doskonale z tego sprawę. Boli cię kostka?- poważnieje, a kiedy dziewczyna odpowiada skinieniem głowy obejmuje ją w pasie i podnosi.-Spróbujmy jeszcze raz. -prosi.
-Auć! Artur ja nie mogę! To tak cholernie boli!
-Wygląda na to, że skręciłaś kostkę.-stwierdza siatkarz.
Kaśka klnie pod nosem, uderzając dłonią w obsypany śniegiem chodnik. Świetnie! Święta za pasem, a ona uszkodziła sobie nogę! Nim się orientuje a Szalpuk chwyta ją i bierze na swoje ręce.
-Co ty odpierdalasz?- dziewczyna przerywa panującą od dłuższej chwili ciszę.
-Nie widzisz? Pomagam ci dotrzeć do domu. -posyła jej subtelny uśmiech.-Antek! Weź proszę tamte torby i choć za nami! -kieruje słowa do stojącego z tyłu blondyna.
-Artur, przestań. Nie będziesz mógł potem trenować.
-Bzdury mówisz. Jesteś lekka jak piórko.-kolejny słodki uśmiech, którym ją obdarza.
W pewnym momencie ich spojrzenia się spotykają. Niczym zaczarowana wpatruje się w czekoladowe tęczówki, odszukując w migoczące iskierki, które świadczą o jego euforii. Zawierają w sobie coś, że każdy kto w nie spojrzy nie ma się czego obawiać. Ciepło jakie je wypełnia jest niesamowicie emanujące. Artur jest naprawdę dobrym człowiekiem. Zawstydzona odrywa wzrok od jego ciemnych oczu i umiejscawia go w widokach przed sobą. Kąciki ust przyjmującego mimowolnie wędrują ku górze. To nie był przypadek. Antoś tymczasem podąża obok i także uśmiecha się pod nosem, gdyż doskonale zauważył sytuację z przed kilku minut.
~*~
Przepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej jakoś nie miałam chęci :P Sami wiecie jak to z weeekendem... Cały tydzień nauki i przez te dwa dni chce się poleniuchować i potem ciężko zebrać się do pracy, w moim przypadku pisania :D Poświęciłam się dla was i nie uczyłam :D Dlatego teraz zostawiam was z tym powyżej i lecę co nieco powtórzyć, by nie zarobić jutro pały z WOS'a :P Całuję i do zobaczenia :* ( może w środę ;) )
Oni potrafią ze sobą normalnie gadać? Wiecznie tylko 'Ty debilu', 'ty idioto' itp ☺
OdpowiedzUsuńRozmawiają ze sobą normalnie, tylko po prostu używają takich zwrotów, ale spokojnie lubią się ;)
UsuńNo w koncu cos zaczyna sie dziac 😉
OdpowiedzUsuńAntek jest po prostu najukochanszy pod sloncem ❤
Od tego momentu mam.zamiar rozkręcić akcję :)
UsuńZ tym się z Tobą w stu procentach zgadzam :D
Dziękuję i pozdrawiam :*
Oni są świetni *,* Musisz szybko pisać kolejny rozdział bo nie wytrzymam ^_^
OdpowiedzUsuńKolejny bd w ten weekend, pewnie dziś ;)
UsuńDziękuję i pozdrawiam :*
Cudeńko ^^
OdpowiedzUsuńMama Kaśki najlepsza xD
Świetnie że Arti ma dość dobry kontakt z Antkiem, ale niech Go tak nie demoralizuje, bo dziewczyna będzie musiała ograniczyć Ich kontakt ;P
I takie psikusy się zdarzają...dobrze,że Artur Jej pomógł ^^
Pozderki ;**
Dziękuję i pozdrawiam :*
Usuń